John po chwili zastanowienia odparł: -Grzmot, to by pasowało. Myślę raczej nad jakimiś malunkami, trzeba zakryć jakoś te wojskowe oznaczenia... - Grzmot, co? Hmm...Co kto woli. Latający Kurczak ma w sobie poezję.- rzekł Fox, wykrzywiając twarz w cynicznym uśmieszku.
Kiedy to powiedział usiadł na jeden z mniejszych kupek gruzu i zaczął czyścić broń. W przerwie powiedział: -Macie dwie godziny wolnego! Kto ma coś do mnie to mówić. Potem się naradzimy w sprawie pomocy „damie”
Fox jakoś nie miał ochoty pytać o szczególy, zostawił to na naradę. Wygrzebawszy ,ze stosów gruzu, metalową ramę po wojskowym krześlę, naciągnął na nią poncho. Po czym usiadł i zaczął jeść zdobyczną rację żywnościową na prowizorycznym siedzisku.
Po chwili rzekł.- Ty na serio chcesz lecieć na misję, zaraz po tym jak gwizdnąłeś korwetę i wiedząc, że będą jej szukać?
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |