Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2008, 22:48   #13
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
But skończył dorzynać rannych piratów i zręcznie skoczył na pokład „Żaby”. Wnet jego głos rozniósł się nad Topieliskiem. – Kuto! Herb! Psubraty! Wszystko skończone! Wracajcie bo wam łby pourywam!

Jego krzyk był żywym dowodem na to, że rejterada jego pomocników nie zaskoczyła go i nie zezłościła zbytnio. Inna sprawa, że obaj pomocnicy zdawali się z szyprem zżyci, zwłaszcza rudy Herb, który młodszy od Buta znacznie wyraźnie miał w sobie ślady pokrewieństwa. Krzyk szypra, stłumiony przez tataraki szumiące w rytmie lekkich powiewów wiatru, zdał się gasnąć szybko. Bez efektu. Pomocnicy zniknęli jak, nie przymierzając, kamień w wodę. Inna sprawa, że Buta wnet zagłuszył spuszczony w dół przez Srebro i uwolniony z pęt Hagenau.

- Dobry Boże! Niechaj Niezwyciężony błogosławi wam tak, jako ja wam błogosławię! – kupiec zbierał się z pokładu szybko poprawiając roztrzęsionymi rękoma podarte, porwane ubranie. Solidny siniak pod okiem oraz świeża, krwawiąca jeszcze rana na ramieniu była dowodem na to, że i on mężnie stawał w obronie swego majątku. I był również dowodem na prawdziwość starego powiedzenia „I rycar dupa gdy wrogów kupa”.Psubraty osaczyły nas tu w tym rozlewisku i jeszcze się okazało, że ponad połowa moich własnych ludzi jest z nimi w zmowie. O ten kurwi syn! – but wściekłego kupca szturchnął jednego z martwych piratów – I tamten! I jeszcze ten! Ale Bóg ich pokarał za tę zdradę waszymi rękoma! Dobrze im tak! Każdemu wedle zasług, mówi pismo! Prawda?! Nie, nie martwcie się przyjaciele, nie pytajcie nawet… - kupiec uniósł dłonie w górę w obronnym geście, jakby chciał zaprzeczyć czemuś, lub coś powstrzymać. Jego świńskie, małe oczka biegały roztrzęsione od jednego do drugiego oswobodziciela nie zważając na milczące spojrzenia. Czerwona z wysiłku i dopływu krwi do głowy twarz łysiejącego handlarza przecinana była jedynie jaśniejącymi smugami kolejnych podbródków. – Ja wam to wynagrodzę! A jakże?! Cóż to, Otto Hagenau miałby bez odpłaty pozostawić takich mężnych salwatorów? Niech bym sczezł! Po pierwsze całe złoto onych kurwich synów, moich niedoszłych ochroniarzy i obrońców wam daruję, jako połowa odpłaty. Wiem, nic nie mówcie. Należy wam się. Jam popełnił błąd nie dając wam się do mnie dołączyć wprzódy. Uniknęli byśmy tego wszystkiego. Ale błędy takie szczęściem Pan dał nam naprawić i to niniejszym czynię. Aby zaś w pełni nagrodzić wam za ocalenie dodam, że oddam wam dziesiątą część zarobku ze sprzedaży mego towaru w Brzegu! Ha?! Widzicie?! Jakem…

- Kutas, cham i oszust oszwabię was po raz kolejny! – But pojawił się nagle stając przed Ottem z kwaśną miną. – Mogłeś nas dołączyć, aleś nie dołączył. Żal ci było wydatków na ochronę gnoju. Bałeś się większego ryzyka. To masz efekt dusigrostwa.

- Przecież chcę zapłacić. Sami słyszeliście Panowie? – Otto stracił rezon, ale szukał oparcia w otaczających go oswobodzicielach ku którym strzelały przestraszone, świńskie oczka.

- Gówno mnie obchodzi co ty dziobem kłapiesz. „Żaba” to moja łódź. Nie wezmę na nią żadnego twojego ładunku. Ocaliliśmy cię. Teraz możesz wybrać. Płyniesz na mojej łodzi do Brzegu, lub zostajesz tu ładunku pilnować. – But strzyknął śliną pod nogi Otta, popatrzył nań wrogo, po czym się odwrócił i ruszył ku swej barce. Jednak Hagenau nie dawał za wygraną.

- Panowie! Dam wam połowę! Słyszycie! Połowę zysku! I drugą część zapłaty, którą przeznaczyć miałem ochronie. To będzie społem z tym co wcześniej już wam darowałem…

- Gównoś darował! – But zawrócił w miejscu i w dwóch skokach był przy kupcu. – Sami dobylim. Nam będziesz łup przez nas zdobyty darował? Cwanyś, ale nie na mnie. Jako rzekłem, bież co dla cię ważne i na łódź mi wsiadaj. Tobołek jeden lub dwa. Nie chcę mieć przeciążonej łodzi. W Brzegu za ocalenie zapłacisz tyle, co się zwykle płaci. Sto lwów. A jak ci nie w smak, możesz ty dalej przy swoim towarze wartować czekając na inszych, co przyjdą. Bo że przyjdą, to pewne. Wybieraj!

Nie czekając na odpowiedź But ruszył po pokładach połączonych barek konwoju Hagenaua i piratów szukając rzeczy przydatnych i wartościowych. Idąc kolejno przyklękał przy kolejnych ciałach, co szybko zdeterminowało i Srebro i Petera do podobnych działań. Hagenau, rozdarty pomiędzy potrzebą uprzedzenia ich w ich dziele a próbą ratowania co się tylko da zwrócił się do pozostałych.

- Błagam, Panowie! Nie zostawiajcie dorobku życia mego na pastwę bagniska. Możemy przecie przeładować to na waszą barkę, albo dwoma popłynąć. To da się zrobić. Jesteśmy już blisko głównego nurtu rzeki! Nie ma już żadnego ryzyka! Błagam! – Kupiec klęknął przed najbliżej stojącymi ludźmi, Jonathanem i Bronthionem, nie dostrzegając tego, że w ich spojrzeniu nie było ni śladu człowieczeństwa. – Błagam was na wszystko co dla was święte! Ja w domu mam dziatki chore. Ślepe. Od urodzenia. Wszystko co czynię, dla nich czynię. Muszę zarobić dwa tysiące lwów jeno jeszcze. W klasztorze w Burkstangu mogą im wzrok wrócić, ale w ofierze żądają pięciu tysięcy lwów. To miał być mój interes życia. Dla nich! Błagam, nie zostawiajcie mnie… - po twarzy, rozedrganej twarzy człeka złamanego, płynęły łzy. Błagalne spojrzenie szukało zrozumienia a wyciągnięte dłonie szukały w ich dłoniach wsparcia…


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline