Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2008, 09:15   #94
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Revan, Cohen

Na wasze słowa jeden z mężczyzn spojrzał na was wrogo i wstał, podtrzymując się stołu. Był pijany i to bardzo. Jednak kiedy chciał już coś powiedzieć ręka kompana posadziła go z powrotem na miejscu. Drugi z mężczyzn, wyglądający na o wiele bardziej trzeźwego odezwał się.

-I tak mieliśmy zaraz iść.

Dopił resztkę piwa z kufla po czym dał znać znajomym, by pomogli wstać pierwszemu. Po krótkiej chwili miejsca już były wolne a wy mogliście spokojnie usiąść. Czekając na karczmarza rozejrzeliście się po sali. Ze zdziwieniem zauważyliście, że zgromadzili się tu nie tylko przedstawiciele światka przestępczego, ale także kilku kupców a nawet sądząc po stroju ze trzech, czy czterech szlachciców. Revan w międzyczasie dopił podebrane piwo i rozglądał się za kolejnym. Nagle nie wiadomo skąd Mordag pojawił się obok was stawiając na stole butelkę kwasu chlebowego , dzban z piwem i dwa kubki.

-Piwo przyniosłem na zapas domyślałem się, że może się przydać- roześmiał się głośno
A kwas jest niedawno robiony, ze dwa dni temu. Jak będziecie czegoś chcieli to krzyknijcie, albo podejdźcie do szynkwasu i zaczekajcie.-

Szybkie spojrzenie powiedziało Cohenowi, że kwas jest przygotowany porządnie, w szklanej butelce. Wewnątrz jak dostrzegłeś pływało sześć rodzynek. Ostrożna degustacja pozwoliła stwierdzić, że smakiem nie odbiega on od tego, który zdarzyło ci się pijać jeszcze w Kislevie.

Balius

Pasterz patrzył na ciebie przez chwile mętnym wzrokiem po czym podrapał się po głowie. Widocznie myślenie przychodziło mu z niejakim trudem, miałeś już odejść, by zapytać karczmarza, kiedy w końcu usłyszałeś odpowiedź.

-Magazyn, ten co spłonął to będzie zdaje się na południu miasta, nawet niedaleko stąd...-

Chciał chyba powiedzieć coś więcej, ale najwyraźniej zagubił się we własnych słowach, bo przerwał wywód i znów przybrał minę człowieka myślącego and jakimś nielichym problemem. Stwierdziłeś, że nic więcej od niego się nie dowiesz, więc opuściłeś budynek i udałeś się w miejsce, gdzie według pasterza znajdowało się pogorzelisko. Rzecz jasna nie obyło się bez wypytywania kilku osób, magazyn, jak się okazało był pomiędzy kilkoma innymi budynkami i znalezienie go zajęło ci trochę czasu. Powoli zapadał zmrok. Kiedy w końcu dotarłeś na miejsce twoim oczom ukazał się widok nieoczyszczonego pogorzeliska. Część cegieł zabrano, by wykorzystać je do budowy czegoś innego, podobnie sprawa się miała z wszelkimi kawałkami metalu, czy innymi cennymi materiałami, jednak mimo tego wyglądało na to, że nikt nie zadał sobie trudu oczyszczenia terenu. Magazyn ja szybko odkryłeś składał się z dwóch części. Wyższej:

oraz z niskiej, gdzie jak się domyślałeś składowano cenniejsze rzeczy:

Podejrzewałeś, że ktoś wywołał pożar, by ukryć coś przed wzrokiem niepożądanych ludzi. Spędziłeś niemal godzinę pośród rumowisk i resztek spalonego dachu, jednak nic nie odnalazłeś. W końcu zrezygnowany przystanąłeś i rozejrzawszy się po otoczeniu pomyślałeś, co zrobić dalej.


Louis, Justicar, Raziel

Justicar szybko przeładował pistolet i wymierzywszy nacisnął spust. Jednak trzaskowi panewki tym razem nie towarzyszył huk wystrzału. Zdziwiony spojrzałeś na pistolet, po czym, odrzuciłeś go na bok i chwyciłeś za sztylety, chciałeś od razu ruszyć na przeciwnika jednak uniemożliwił ci to wymachujący toporem Raziel. Jeśli nie chciałeś dostać od towarzysza musiałeś trzymać się na tyłach. Raziel wziął krótki zamach chcąc ciąć przeciwnika, jednak nagle poczuł ostry ból w lewym ramieniu. Krzyknąłeś, krótko. Urwanie. Szybkie spojrzenie pozwoliło dostrzec sterczącą rękojeść noża. Ból nie był wielki, ale kiedy spróbowałeś unieść broń ze strachem zauważyłeś, że nie jesteś w stanie tego zrobić. Tymczasem przeciwnik nie czekał zaatakował markując uderzenie z prawa. Tym razem miałeś szczęście. Rękojeść miecza najwyraźniej przesunęła mu się w dłoni, bo dostałeś tylko płazem, co nie zmieniło faktu, że odebrało ci to oddech i powaliło na kolana. Louis miał więcej szczęścia jego pchnięcie odrzuciło wroga w tył pozbawiając go równowagi. Szybki doskok pozwolił na mocny cios w szczękę, który tym razem powalił mężczyznę. Krzyk towarzysza odwrócił twoją uwagę na tyle, by dać przeciwnikowi czas na pozbieranie się z ziemi i chwycenie broni. Spojrzał on na ciebie ze złością i poruszył szczęką, sprawdzając czy nie jest wybita.

Barry

Klnąc na głos wyszedłeś z karczmy z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi, przy czym omal nie uderzyłeś nimi mężczyzny, który wyszedł za raz po tobie. Rozejrzałeś się po okolicy i stwierdziłeś, że nie ma sensu uganianie się za sobą po całym mieście. Zrezygnowany poszedłeś w stronę magazynu, gdzie miałeś zamiar zaczekać na innych. Idąc ulicą w pewnym momencie dostrzegłeś sporawy oddział straży biegnący w przeciwnym kierunku. Biegli bez słowa poganiani jedynie przekleństwami dowódcy. Czego jak czego ale nie zazdrościłeś im biegu w pełnym oprzyrządowaniu. Po dłuższej chwili doszedłeś do magazynu i wszedłeś do środka. Pierwszym co rzuciło ci się w oczy był mrok panujący w pomieszczeniu, już na progu potknąłeś się na czymś i padłeś jak długi na zakurzoną podłogę.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline