Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-01-2008, 09:54   #91
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Świst metalowej kuli nie pozwolił Louisowi dobić rannego. Bretończyk raptownie uchylił sie przed ciosem i zobaczył przed sobą mądralę z korbaczem. Musiał przyznać, iż ta sytuacja mu odpowiadała. Ten człowiek wyglądał na godnego przeciwnika, a poza tym nazwał go "rabusiem". Na takie oszczerstwa le Soir nie mógł pozwolić, więc była to także doskonała sytuacja do tego by nauczyć tego nieznajomego manier.

- Zasłaniasz się kolegami tchórzu - powiedział do stojącego przednim osobnika.

Nagle usłyszał huk wystrzału. Nie zastanawiając się dłużej natarł na przeciwnika. Używając młota jak włóczni pchnął nim we właściciela korbacza by go zwalić z nóg. Wiedział, że on i jego towarzysze nie mieli dużo miejsca, dlatego machanie młotem mogło by być niebezpieczne. Poza tym gdyby uderzył przeciwnika z góry to odsłoniłby się, a tak mógł sparować ewentualny cios.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 20-01-2008, 14:17   #92
 
Ostrze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ostrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znany
Raziel podbiegł do najbliższego przeciwnika i cioł swoim toporem.

Po chwili walki usłyszał, jak Justicar po raz kolejny strzela z pisoletu. Nie oglądając się za Justicarem, atakował przeciwnika bez chwili przerwy.

Gdy się zmęczył, wycofał się trochę i oglądał, jak walczą jego towarzysze. Jeśli ktoś podszedł, to nie oszczędzał sił, i dalej walczył. Gdy trochę odpoczął, zaszarżował na najbliższego przeciwnika.

Gdy po raz kolejny się odsunął, wyjął zza pleców swój łuk i wymierzył go w najbliższego przeciwnika, a potem wystrzelił.
 
__________________
GG. 10666642
Ostrze jest offline  
Stary 20-01-2008, 20:34   #93
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Barry wymierzył pożądny cios drabowi stawiajacemu opór, aż tamtego zamroczyło.

"Prawa rączka nie osłabła mój panie. Ciesz się, że żyjesz" - pomyślał z wredną satysfakcją, po czym splunął na przeciwnika i ruszył niezwłocznie dalej.

Przemierzał uliczki w bardzo szybkim tempie, aż dotarł do gospody. Z wnętrza biło miłe ciepło i znajomy bar. Widząc barmana już miał zamówić gorzałę, ale opanował się.

"Nie ma ich tutaj. A niech to jasna cholera!" - wyszedł z karczmy nerwowo, myśląc gorączkowo gdzie diabli posiali jego kompanów. "Być może zaczęli go szukać? Albo zagubili się gdzieś?" - Barry nie miał pojęcia, co mogło się stać. Zakładając, że bezpieczniej będzie ich nie szukać, ruszył w stronę magazynu, by odpocząć po ciężkim dniu. "Jak tu wrócą, pierońska chałastra, to im wytłumaczy, gdzie go pognało i czego się dowiedział"
Miał tylko nadzieję, że jeśli go szukali, nie wpadli w zbytnie tarapaty i nie zabiją go z wściekłości.
 
__________________
13 wydział NYPD
Pijaczek Barry
"Omnia mea mecum porto"
Umbriel jest offline  
Stary 22-01-2008, 09:15   #94
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Revan, Cohen

Na wasze słowa jeden z mężczyzn spojrzał na was wrogo i wstał, podtrzymując się stołu. Był pijany i to bardzo. Jednak kiedy chciał już coś powiedzieć ręka kompana posadziła go z powrotem na miejscu. Drugi z mężczyzn, wyglądający na o wiele bardziej trzeźwego odezwał się.

-I tak mieliśmy zaraz iść.

Dopił resztkę piwa z kufla po czym dał znać znajomym, by pomogli wstać pierwszemu. Po krótkiej chwili miejsca już były wolne a wy mogliście spokojnie usiąść. Czekając na karczmarza rozejrzeliście się po sali. Ze zdziwieniem zauważyliście, że zgromadzili się tu nie tylko przedstawiciele światka przestępczego, ale także kilku kupców a nawet sądząc po stroju ze trzech, czy czterech szlachciców. Revan w międzyczasie dopił podebrane piwo i rozglądał się za kolejnym. Nagle nie wiadomo skąd Mordag pojawił się obok was stawiając na stole butelkę kwasu chlebowego , dzban z piwem i dwa kubki.

-Piwo przyniosłem na zapas domyślałem się, że może się przydać- roześmiał się głośno
A kwas jest niedawno robiony, ze dwa dni temu. Jak będziecie czegoś chcieli to krzyknijcie, albo podejdźcie do szynkwasu i zaczekajcie.-

Szybkie spojrzenie powiedziało Cohenowi, że kwas jest przygotowany porządnie, w szklanej butelce. Wewnątrz jak dostrzegłeś pływało sześć rodzynek. Ostrożna degustacja pozwoliła stwierdzić, że smakiem nie odbiega on od tego, który zdarzyło ci się pijać jeszcze w Kislevie.

Balius

Pasterz patrzył na ciebie przez chwile mętnym wzrokiem po czym podrapał się po głowie. Widocznie myślenie przychodziło mu z niejakim trudem, miałeś już odejść, by zapytać karczmarza, kiedy w końcu usłyszałeś odpowiedź.

-Magazyn, ten co spłonął to będzie zdaje się na południu miasta, nawet niedaleko stąd...-

Chciał chyba powiedzieć coś więcej, ale najwyraźniej zagubił się we własnych słowach, bo przerwał wywód i znów przybrał minę człowieka myślącego and jakimś nielichym problemem. Stwierdziłeś, że nic więcej od niego się nie dowiesz, więc opuściłeś budynek i udałeś się w miejsce, gdzie według pasterza znajdowało się pogorzelisko. Rzecz jasna nie obyło się bez wypytywania kilku osób, magazyn, jak się okazało był pomiędzy kilkoma innymi budynkami i znalezienie go zajęło ci trochę czasu. Powoli zapadał zmrok. Kiedy w końcu dotarłeś na miejsce twoim oczom ukazał się widok nieoczyszczonego pogorzeliska. Część cegieł zabrano, by wykorzystać je do budowy czegoś innego, podobnie sprawa się miała z wszelkimi kawałkami metalu, czy innymi cennymi materiałami, jednak mimo tego wyglądało na to, że nikt nie zadał sobie trudu oczyszczenia terenu. Magazyn ja szybko odkryłeś składał się z dwóch części. Wyższej:

oraz z niskiej, gdzie jak się domyślałeś składowano cenniejsze rzeczy:

Podejrzewałeś, że ktoś wywołał pożar, by ukryć coś przed wzrokiem niepożądanych ludzi. Spędziłeś niemal godzinę pośród rumowisk i resztek spalonego dachu, jednak nic nie odnalazłeś. W końcu zrezygnowany przystanąłeś i rozejrzawszy się po otoczeniu pomyślałeś, co zrobić dalej.


Louis, Justicar, Raziel

Justicar szybko przeładował pistolet i wymierzywszy nacisnął spust. Jednak trzaskowi panewki tym razem nie towarzyszył huk wystrzału. Zdziwiony spojrzałeś na pistolet, po czym, odrzuciłeś go na bok i chwyciłeś za sztylety, chciałeś od razu ruszyć na przeciwnika jednak uniemożliwił ci to wymachujący toporem Raziel. Jeśli nie chciałeś dostać od towarzysza musiałeś trzymać się na tyłach. Raziel wziął krótki zamach chcąc ciąć przeciwnika, jednak nagle poczuł ostry ból w lewym ramieniu. Krzyknąłeś, krótko. Urwanie. Szybkie spojrzenie pozwoliło dostrzec sterczącą rękojeść noża. Ból nie był wielki, ale kiedy spróbowałeś unieść broń ze strachem zauważyłeś, że nie jesteś w stanie tego zrobić. Tymczasem przeciwnik nie czekał zaatakował markując uderzenie z prawa. Tym razem miałeś szczęście. Rękojeść miecza najwyraźniej przesunęła mu się w dłoni, bo dostałeś tylko płazem, co nie zmieniło faktu, że odebrało ci to oddech i powaliło na kolana. Louis miał więcej szczęścia jego pchnięcie odrzuciło wroga w tył pozbawiając go równowagi. Szybki doskok pozwolił na mocny cios w szczękę, który tym razem powalił mężczyznę. Krzyk towarzysza odwrócił twoją uwagę na tyle, by dać przeciwnikowi czas na pozbieranie się z ziemi i chwycenie broni. Spojrzał on na ciebie ze złością i poruszył szczęką, sprawdzając czy nie jest wybita.

Barry

Klnąc na głos wyszedłeś z karczmy z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi, przy czym omal nie uderzyłeś nimi mężczyzny, który wyszedł za raz po tobie. Rozejrzałeś się po okolicy i stwierdziłeś, że nie ma sensu uganianie się za sobą po całym mieście. Zrezygnowany poszedłeś w stronę magazynu, gdzie miałeś zamiar zaczekać na innych. Idąc ulicą w pewnym momencie dostrzegłeś sporawy oddział straży biegnący w przeciwnym kierunku. Biegli bez słowa poganiani jedynie przekleństwami dowódcy. Czego jak czego ale nie zazdrościłeś im biegu w pełnym oprzyrządowaniu. Po dłuższej chwili doszedłeś do magazynu i wszedłeś do środka. Pierwszym co rzuciło ci się w oczy był mrok panujący w pomieszczeniu, już na progu potknąłeś się na czymś i padłeś jak długi na zakurzoną podłogę.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 24-01-2008, 10:25   #95
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Balius zrezygnowany stał pośrodu magazynu w lekkim rozkroku i podpartymi rękoma o biodra. Lekko pokiwał głową w geście niezgody.

"Cały dzień i nic! Pieprzyć to! Żadnych mebli, klap, szklanych naczyń, lub metolowych narzędzi. NIC!"

Kolejny raz uniósł głowę by spojrzeć ile czasu mu pozostało. Wychodząc ze środka kopnął pozostałości magazynu walające się po podłodze, tak od niechcenia, łudząc się tak jakby co najmniej skarb miałby znaleźdź w ten sposób, licząc kolejny raz na swoje szczęście. Zamierzał spojrzeć do jakich budynków przylega ten magazyn i czy dało by radę przeskakiwać po dachach z tego miejca gdy jeszcze było nie naruszone. Jeśli jakiś szczegół go zaciekawił, zapisywał go dokładnie w pamięci i zaczął zbierać się do powrotu do miejsca gdzie mógł przenocować. Wracając szukał ludzi , którzy wdrażali nowych do półświatka. Dobrze wiedział, że takie osoby same wybierają cele, a gdy podejdzie siędo nich i spyta banalnie czy wdrożą nowego to szybko zaprzeczą o kontaktach z kimkolwiek takim. Sama jednak świadomość, że są tu naganiacze dała by Baliusowi powód by dążyć do kolejnego celu. Pobić rekord wchodzenia w organizację na czas. Ten proces był długo trwały, a on nie miał tego czasu.

"A może jednak zwrócić na siebie uwagę? Może jak zapytam wprost, czy pokaże mi gdzie można dostać towary nielegalne zaintruguje go i szybciej będzie chciał ze mną gadać. O śledzeniu mogę zapomnieć. Kogoś takiego nawet wytrawni mistrzowie tracą z oczu."

Zastanawiając się co zrobi gdy spostrzeże kogoś takiego wraca do magazynu.

"Zostawie go na jutro. Jeśli mają swoje rejony przydzielone to powinienem go znaleźdź mniej więcej o tej samej porze i w tej samej okolicy. Teraz się dowiem co reszta znalazła."
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."

Ostatnio edytowane przez lopata : 24-01-2008 o 10:28.
lopata jest offline  
Stary 24-01-2008, 20:53   #96
 
Ostrze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ostrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znanyOstrze nie jest za bardzo znany
Raziel obejrzał się na swoje ramię, a potem się trochę wycofał. Już nie raz odnosił takie rany, lecz tym razem wrogów było więcej.Z trudem wyjął łuk, strzałę, a potem niepewnie wymierzył w głowę najbliższego wroga. Cały czas czuł ból i wiedział, że może spudłować.

Jednak, gdy ocknął się z zamyślenia, wystrzelił. Miał nadzieję, że nie trafi nikogo z przyjaciół. Następnie z powrotem chwycił topór, i atakował tylko wtedy, gdy była taka potrzeba.

Dał teraz przyjaciołom przestrzeń do walki.
 
__________________
GG. 10666642
Ostrze jest offline  
Stary 26-01-2008, 16:23   #97
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Trochę inny niż sobie przypominał, ale też dobry kwas spłyną do kupka zachęcająco się pieniąc jego chłodny ożywczy smak zachęcił Cohena do rozmowy. „Po jakie licho dodali rodzynek bez nich byłby lepszy”.

- Revan i co myślisz dalej strasznie to wszystko zagmatwane jakby wszyscy nie chcieli aby się ta sprawa wyjaśniła. Pewnie chcą, aby ten przeor umarł a potem winę zwalą na przyjezdnych psia jucha, w co myśmy wdepnęli. Tu potrzebny byłby znany śledczy a nie grupka wyciągniętych z wiezienia oberwańców, jeśli szybko nie zadziałamy pewnie zadyndamy i zobaczysz, iż nas o tą zbrodnię powieszą. Jak gadałeś z kapitanem wyszła na wierzch sprawa magazynu i zaginięcia dla mnie nie jest to zbytnio powiązane trzeba by się wywiedzieć kim był ten który zaginął i czym się zajmował. No jeszcze, co było w magazynie wywiedzieć się byłoby trzeba oraz o tego nieznajomego może tu popytać. Jak myślisz od czego zacząć może tutaj się jakiegoś ciekawego informatora uda zdybać jak myślisz Revan.
- poczym Cohen rozejrzał się po karczmie szukając czegoś odbiegającego od normy albo jakiegoś dobrze poinformowanego osobnika.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 27-01-2008, 09:01   #98
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
- To za rabusia łachudro - powiedział Louis widząc przeciwnika ruszającego szczęką. - Machasz tą kulą jak chłop cepem. Chowasz się za towarzyszami bo sam bić się nie potrafisz. - Starał się obrazić mężczyznę, sprowokować go do ataku. Wiedział, że ciężko będzie przeciwnikowi zatrzymać korbacz. Liczył na unik i kontratak. Ustawił się twardo na nogach przygotowany na cios ze strony przeciwnika. W myślach zastanawiał się nad każdym swoim ruchem. Przed ciosem z góry miał zamiar odskoczyć w bok i wyprowadzić kontrę z ponownym pchnięciem. Na cios z boku miał zamiar odpowiedzieć sparowaniem korbacza, był też przygotowany na to, że łańcuchy korbacza zaplączą się o jego młot. W tedy jednak nie miał zamiaru szarpać się z przeciwnikiem lecz ruszyć z impetem na bezbronnego wroga. Po sparowaniu ciosu miał zamiar odwdzięczyć się także ciosem w bok.

Bretończyk stał przed mężczyzną gotów do kolejnego starcia, czekając na reakcję przeciwnika.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 27-01-2008, 18:15   #99
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Nie przejmując się widokiem straży, Barry ruszył na miejsce spoczynku. Po wejściu do magazynu przewrócił się o coś, klnąc na głos:

- Kto to kurewstwo tu postawił?! Ciemno jak w dupie!

Żołnierz wygramolił się z podłogi i ruszył dalej, by położyć się na sianie. Czując je pod sobą, skulił się w rogu pomieszczenia. Przekładał się z boku na bok, ale nie był w stanie zasnąć. W końcu usiadł, opierając się plecami o ścianę. W głębi duszy tęsknił za życiem najemnika w Armii. Wiedział, że powoli wraca do podłego bytu, jaki prowadził dawniej. Wiecznie pijany, chodzący od karczmy do karczmy, napadający ludzi za pieniądze. Przypomniał sobie swoją paradę, kiedy to wrócił zwycięzko wraz z innymi z Kampani przeciw hordom Chaosu, na najodleglejszych granicach Imperium. Pamiętał jak czysty, w błyszczącej kolczudze jechał na rumaku wśród skandów ludzi. I, mimo że nie cierpiał bycia czystym i umytym, to jakaś część jego natury tęskniła za tą sławą, za znajomymi najemnikami, za tym zwycięskim pochodem. Bo raz jeden w życiu czuł się zwycięzcą, a nie zwykłym śmieciem wyżyganym przez Boga na świat i upodlonym byle zdobywać kolejne bogactwa i żyć na granicy śmierci. Nie chciał wracać więcej do tych dni, kiedy to za garść złota chwytał się najplugawszych robót. Zamknął ten rodział życia i gdyby nie ta cholerna bójka w karczmie, miałby go za sobą.

Bo w gruncie rzeczy Barry był normalnym człowiekiem, pragnącym założyć rodzinę i gdzieś się osadzić, z dala od kłopotów. Żyć, może nie bogato, ale tak, by w garnkach wiatr nie świszczał. I czując jakąś niewymowną tęsknotę w tej chwili refleksji, jaka mu się bardzo rzadko nadażała, zanucił jakąś starą góralską pieśń cicho, przygarniając swoją kuszę do siebie.

I może, gdyby było nieco jaśniej, zdziwiony ktoś zobaczyłby, jak z pomarszczonej już bruzdami twarzy, skapuje stróżka łez?
 
__________________
13 wydział NYPD
Pijaczek Barry
"Omnia mea mecum porto"
Umbriel jest offline  
Stary 27-01-2008, 20:38   #100
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Justicar był wściekły. Pistolet najwyraźniej się popsuł a w dodatku naprawa mogła go drogo kosztować. Miał jednak nadzieję, że przeciwnicy mają przy sobie jakieś pieniądze. O ile oczywiście zwyciężą co było teraz wątpliwe. Nie żałował jednak, że rozpoczął bójkę.

-Wy wspaniałe sukinkoty jedne, zginiecie!

Zobaczył, że Raziel jest ranny a Louis walczy z gadulskim człowiekiem. Zawahał się przez chwilę i podbiegł pochylony do Raziela. Usłyszał trzask cięciwy. Pewnie wystrzelił, może go zabije.

Uderzył sztyletami w nieprzyjaciela. Jednym dźgnął go w brzuch, drugim w gardło. Miał nadzieję, że trafi. Chciał przekręcić sztylety w ranach i tym samym powiększyć krwawienie. Broń kłuta nie była groźna chyba, że używało się jej na różne paskudne sposoby. Trucizny, style machania stalą i paskudzenia ran... musiałby się tego kiedyś nauczyć, o ile zarobii i znajdzie dobrego trenera.

Kiedyś widział jak takim sztyletem zadźgano odzianego w pełną zbroję płytową rycerza. Chociaż jakby na to nie patrzyć, dźganie w krocze nie było zbyt uczciwe. Uczciwość jak zauważył przez te lata jako żołnierz, zwykle nie popłacała.
 
MrYasiuPL jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172