- Ech, raz kozie śmierć... Skoro zaszedłem już tak daleko, to dojdę do końca. Może się dowiem, o co w tym chodzi. - myślał - A jak się okaże, że to wszystko jakiś durny dowcip kogoś z mojego roku, to żartownisia zamorduję. I cholera, jaka tutaj głośna ta łupanina. Skupić się nie można.
Przełamując wahanie, Warren niepewnym krokiem podszedł do lady. Przez chwilę siedział w milczeniu.
- Poproszę jakiegoś drinka. Na trzeźwo pójdzie gorzej. - Cholera, jestem skuterem... Cóż, wróci się piechotą. Przy odrobinie szczęścia może mi go nawet nie ukradną razem ze słupem - dodał w pamięci
- Pani Eva, prawda? Cóż, może pani mi pomoże zrozumieć. Nazywam się Warren Gralowe, z "e" na końcu. Kojarzy mnie może pani? Albo niejakiego Marcela?
Ostatnio edytowane przez Althorion : 23-01-2008 o 09:46.
|