Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-01-2008, 17:15   #11
 
Dogen's Avatar
 
Reputacja: 1 Dogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputację
ks. Richard Rakus
Wpatrując się z napięciem w okno, dalej wypowiadał modlitwę, wszystko co zapamiętał i wszystko co mogło pomóc. Mimo zimna, zrobiło mu się bardzo gorąco, czuł energię płynącą przez ciało. Maksim nie odzywał się ani słowem, kołysał się niebezpiecznie na krawędzi, jakby słuchał, choć wydawałoby się, że jest nieobecny.
Słowa płynęły, brakowało już tchu, czas mijał. Zrobił już wszystko co mógł. Umilkł. Spoglądał cały czas z nadzieją w górę. Chłopak, przestał się kołysać. Spojrzał w dół na księdza. Na jego twarzy wyryło się cierpienie, oczy nabiegły łzami.
- To nie tak, to nie tak jak myślisz – powiedział cicho i skoczył.
Richard, szybko odrzucił Biblię i rozpostarł ramiona, przygotowując się na uderzenie. Maksim spadł prosto na niego. Siła uderzenia wywróciła go na ziemię, poczuł ból w okolicach pleców. Zaczął tracić przytomność, nie mógł złapać oddechu. Zobaczył jeszcze chłopaka, leżał obok niego. Obraz się rozmazał i zgasł.
Ocknął się po chwili. Leżał tam gdzie upadł. Strasznie bolały go plecy. Spróbował wstać, rwało go jak jasna cholera, ale dał radę. I wtedy zobaczył, że Maksim zniknął. Rozejrzał się jeszcze wkoło, ale obok leżała tylko Biblia, otwarta w połowie, furkocząca kartkami na wietrze.

Warren Gralowe
Tak jak zamierzał, po drodze zrobił zakupy i pojechał do Central Parku. Pokręcił się chwilę alejami, rozmyślając o swojej dziwnej sytuacji. Zakręciło mu się w głowie. Usiadł na najbliższej ławce. Wyjął z torby kanapkę, rozpakował i zaczął jeść. Odchylił głowę do tyłu i głęboko zaciągnął się zimnym powietrzem. Pomogło, poczuł się o wiele lepiej. Powinien więcej się dotleniać. Gdy kończył jeść i zamierzał wstać, krzaki po drugiej stronie dziwnie zaszeleściły, a po chwili wyszedł z nich jakiś obszarpany dziadyga i spojrzał wprost na niego.
Tego mi teraz brakowało, jakiegoś kloszarda, który zaraz będzie czegoś chciał – pomyślał i szybko wstał z zamiarem odejścia i nie wdawania się w żadną rozmowę.
- Hej chłopczyku! Zaczekaj no. Mam sprawusię.
Usłyszał za sobą chrapliwy i przepalony nie wiadomo czym głos kloszarda.
- Spieszę się. Muszę już iść – odpowiedział i chwycił torbę.
- Ja ci, kurwa mówię, żebyś zaczekał, szczeniaku zafajdany!
Tym razem nie zabrzmiało to miło. Warren lekko się zdenerwował.
- A co? Zbijesz mnie? Przecież ledwo pewnie możesz podnieść winiaka do ryja, a co dopiero mi coś zrobić. Weź się kurwa odczep.
- Chcesz się założyć? – odpowiedział i zanim z krzaków wylazł pies, szczerząc kły i warcząc na Warrena.
Był to wilczur, ale strasznie duży wilczur, nigdy nie widział tak olbrzymiego psa, przypominał mu pewną krzyżówkę z wilkiem, ale przecież to niemożliwe, żeby takie bydle uchowało się w centrum miasta.
Pies postąpił parę kroków do przodu dalej groźnie warcząc.
Nie miał zamiaru robić nic głupiego i rozłożył ręce przed siebie.
- Dobra, tylko spokojnie, weź odsuń to bydle i czego chcesz? Pieniędzy? – odpowiedział spokojnie.
Facet poklepał owczarka i ten natychmiast się uspokoił.
- Siadaj grzecznie z powrotem, pogadamy sobie, ale najpierw kopsaj no mi tu coś do żarcia dla mnie i mej psinki.
Warren posłusznie usiadł. Wyjął z plecaka ostatnie kanapki i podał kloszardowi. Ten odwinął obie, jedną rzucił psu, a drugą wpakował sobie do ust, siadając obok chłopaka.
- No, i tak jest o wiele lepiej – odpowiedział, głośno przeżuwając. – Wyglądasz mi na zmartwionego i zagubionego. Nie często tu zaglądasz hę?
- Raczej nie.
- To może i lepiej dla ciebie, w obecnym stanie – zaśmiał się głośno, prawie dusząc się kanapką. – A ja miałem szczęście, akurat cię spotkać, niewyobrażalne. Gdyby Marcel tu był, strasznie by się ucieszył.
- Zaraz moment, czego pan chce? Niech pan powie i pozwoli mi odejść – jak najspokojniej powiedział, spoglądając ukradkiem na leżącego teraz psa i zajadającego kanapkę.
Mężczyzna przysunął się bliżej, niezbyt ładnie pachniał.
- Słuchaj no chłoptaśku, jest pewna dziewczyna, tak samo zagubiona jak ty. Nazywa się Eva i prowadzi spelunę Midnight Express. Odwiedź ją, pogadaj i trzymajcie się razem, bo razem możecie nam pomóc, a musicie nam pomóc, bo nie macie już pieprzonego wyjścia. A jeśli sprawa wymknie się spod kontroli to kaput, młody, czarny człowieczku, rozumiesz, kaput.
Warren zaniemówił, chciał o coś zapytać ale to wszystko nie miało sensu.
- Już dobrze, dobrze, a teraz idź i nie zbaczaj z drogi, wszystko co złe to nie my – staruch zarechotał obrzydliwie, zakasłał niezdrowo i wypluł flegmę.
Chłopak wstał, zgarnął torbę, odwrócił się i powoli poszedł w kierunku wyjścia. Nie oglądał się za siebie, słyszał jeszcze napad kaszlu i rechot tajemniczego bezdomnego. Był zszokowany.
 
__________________
Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję
Dogen jest offline  
Stary 18-01-2008, 18:14   #12
 
Althorion's Avatar
 
Reputacja: 1 Althorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znany
- Pierdolony dziadyga! Co on sobie kurwa wyobraża! Jeszcze z tym swoim psem z piekła rodem po publicznym parku kurwa łazi! - klął pod nosem Warren. - I kto to w ogóle jest ta Eva? Zresztą, gdzie, do cholery jasnej, może być ta jej speluna... Pierwsze słyszę.
Warren jeździł bez celu przez dobre pięć minut. Pęd zimnego powietrza pozwalał mu się powoli uspokoić. Już nim nie trzęsło ze złości, powoli odzyskiwał klarowność myśli:
- Zamiast mi ten park pomóc, to mi tylko zaszkodził. Mam tego dość... Z drugiej strony, to nie jest taki zły pomysł, żeby się dziada posłuchać. W tym Midnight Expressie z pewnością będzie z kim pogadać... Napić się... A, cholera, może ta Eva będzie coś o tym wiedzieć.
Warren zajechał do domu, wsadził do lodówki zakupy i siadł do komputera. Po kilku chwilach wiedział już, gdzie ma jechać.
- Cóż, google wie wszystko. - uśmiechnął się pod nosem
Wrócił na dół, wziął skuter z piwnicy i miał już jechać, gdy:
- Warren! Warren - wołał go jego sąsiad, 15-sto letni dzieciak
- Czego, CJ? Zajęty, cholera, jestem...
- A nic, pan Brown się o czynsz upomina
- Cholera, znowu zapomniałem... Dzięki mały!
Z tymi słowami Warren odjechał, zastanawiając się, czy nie zwariował całkowicie, słuchając starego menela.
 
Althorion jest offline  
Stary 19-01-2008, 00:35   #13
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
-Na litość boską, co się dzieje?- powiedział do siebie ksiądz, odnosząc się z trudem z ziemi, po czym krzyknął-Maxim! Maxim, słyszysz mnie!?
Zgodnie z oczekiwaniami, odpowiedziała mu cisza.
No dobra, powiedzmy, że zamortyzowałem upadek, powiedzmy, że obudził się wcześniej niż ja. I tak sobie poszedł? Co to w ogóle było? Nie zachowywał się normalnie, to na pewno. Zwariował? Może to naprawdę był demon, ale za silny dla mnie? Boże, daj mi jakąś podpowiedź!- myślał gorączkowo Richard -Goły na pewno nie odszedł daleko. Może w jego mieszkaniu znajdę jakiś ślad.
Ruszył szybkim krokiem w stronę klatki schodowej, po drodze podnosząc z ziemi Biblię i chowając ją do kieszeni płaszcza. Już w drzwiach z drugiej kieszeni wyjął komórkę i zadzwonił na plebanię. Miał nadzieję, że proboszcz nie weźmie go za wariata i da jakąś radę. Nie czekając, aż ktoś odbierze, pokonywał kolejne stopnie.
I co właściwie mogę znaleźć w jego mieszkaniu, może zostawił jakiś list? A może, skoro przeżył upadek, wrócił po ubrania? No, niechże ktoś podniesie ten telefon!
 
Wojnar jest offline  
Stary 22-01-2008, 11:49   #14
 
Dogen's Avatar
 
Reputacja: 1 Dogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputację
Eva Davis
Eva zakończyła swoją przemowę i podsunęła wódkę nieznajomemu. Nie była pewna reakcji, jaką zapewne wywoła jej tyrada, ale mentalnie przygotowała się na najgorsze. Nastąpiła chwila ciszy. Mężczyzna podniósł kieliszek i szybko wypił. Z trzaskiem odstawił na ladę i spojrzał beznamiętnie na dziewczynę. Chwycił pistolet, który przed chwilą tak czule gładził. Eva zamarła, spięła się w sobie, a jedna ręka powędrowała instynktownie pod ladę. Już go dotknęła, już go miała, przygotowana i czujna.
Na twarzy mężczyzny zagościł przelotnie lekki uśmiech, pokiwał głową i schował broń do kabury. Odetchnęła. Zwolniła uścisk z kolby pistoletu, ale rękę dalej trzymała pod ladą.
- No, dziewczyno, masz temperament, naprawdę, nalej mi jeszcze jednego to pogadamy, na spokojnie, bez nerwów i zbędnych ruchów, które mogłyby się okazać co dla niektórych całkiem śmiertelne – powiedział, podsuwając kieliszek w stronę dziewczyny i patrząc ostentacyjnie na jej rękę schowaną pod ladą.
- Czego chcesz? – zapytała. – Nie mam ci za wiele do powiedzenia – wyjęła drugą rękę i napełniła kieliszek.
- Dawno nie słyszałem takiej gadki, kiedyś pewnie odstrzelił bym ci łeb, ale teraz, zważywszy na okoliczności i mój wiek, nawet mi się to podobało, nie spodziewałem się takiej elokwencji i potoku słów z twej strony, zrobiłaś na mnie wrażenie, naprawdę – wziął wódkę i podsunął do siebie. – Ale do rzeczy, zapewne nic nie wiesz na temat wczorajszego wydarzenia w okolicy twojego baru, co?
- Nie, nic nie wiem – ucięła krótko, cały czas patrząc na przybysza.
-Tak też myślałem. Miał miejsce wypadek. Gość wyskoczył przez okno i rozwalił się na chodniku. Wyglądało to na samobójstwo, choć w istocie samobójstwem to nie było. Mniejsza o to, i tak pewnie gówno cię to obchodzi – wziął kieliszek i upił połowę. – Do czego zmierzam? Ano do tego, że ów gość był moim dobrym znajomym i wykonywał dla mnie pewną robotę, za którą przypłacił życiem. W trakcie misji, której się podjął, wypłynęły trzy nazwiska. Jednym z nich, było twoje, pozostałe to ksiądz Richard Rakus i Warren Gralowe – zrobił krótką przerwę. – Pewnie ich też nie znasz?
- Raczej nie, nie sądzę – odpowiedziała krótko, zabierając się za polerowanie blatu.
- Tak. Widzę, że nie masz ochoty na rozmowę. Wiedz jedno. Gliniarze będą cię o to wypytywać. Bądź tak małomówna jak ze mną. Nie mieszaj w to policji, a jak przyjdzie ci ochota na rozmowę to znajdziesz mnie w Central Parku. Gdy ktoś cię zaczepi, powiedz że chcesz pogadać z Marcelem – wypił resztę wódki i wstał. – Pamiętaj, nie mieszaj do tego policji!
Poprawił płaszcz i powoli wyszedł z knajpy.
Po wyjściu nieznajomego Eva odetchnęła. Dobrze to rozegrała, choć milion pytań krążyło po głowie.
Srał go pies, srał wszystkich, mam to gdzieś – w końcu pomyślała, ale sprawa nie dawała jej spokoju.
Faktycznie, po jakimś czasie przyszło dwóch gliniarzy, wypytywali ją o wypadek. Zastanawiała się jeszcze przez chwilę, żeby podpieprzyć faceta, ale wolała się nie mieszać w to wszystko, tak było bezpieczniej, na razie. Złożyła standardowe zeznania, ewentualnego świadka, detektywi dali jej wizytówki, na wypadek gdyby sobie coś przypomniała i wyszli.
Miała to za sobą. Jakoś przez to przebrnęła. Dzień pełen wrażeń. Posiedziała jeszcze w barze ale jak się spodziewała, klientele dzisiaj wywiało.
Chyba zamknę wcześniej, odpocznę i pozwolę sobie na odrobinę relaksu – pomyślała i powoli zabrała się za sprzątanie.

Warren Gralowe
Knajpa okazała się być całkiem niedaleko. Dotarł szybko na miejsce i odnalazł ślepą uliczkę, przy której, prawie w końcu znajdował się Midnight Express. Zsiadł z motoru i rozejrzał się.
Okolica nie napawała optymizmem. Nie bywał w tej części dzielnicy i całkiem inaczej to sobie wyobrażał. Popatrzył na skuter i szybko przypiął linką do pobliskiego słupa.
No to super. Tutaj na pewno z kimś pogadam i kim jest ta Eva, że pracuje w takiej norze? – pomyślał i z lekkim oporem wszedł do środka baru.
Już przy wejściu uderzyła go ostra, hardcorowa muzyka. Przystanął, nie przyzwyczajony do takich klimatów. W środku było pusto i tylko jakaś dziewczyna, przytakując w rytm muzyki, stała za barem i układała szklanki.
To chyba ona i nie wygląda mi na dziewczynę, z którymi zazwyczaj przebywam – pomyślał, gapiąc się na nią i cały czas stojąc w wejściu.
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała w jego kierunku. Przestała układać szklanki i zrobiła jednoznaczną minę sugerującą, że chyba nie na rękę jej klienci.
Chyba nie przypadłem jej do gustu – szybko zastanowił się jeszcze czy może nie ulotnić się z tego miejsca. – Może przygotowuje jakieś spotkanie morderców, a ja wlazłem nieproszony – uśmiechnął się do siebie nerwowo.

ks. Richard Rakus
Popędził, najszybciej jak mógł na górę, trzymając cały czas telefon przy uchu. Zatrzymał się na drugim piętrze, sycząc z bólu. Plecy okrutnie go rwały. Oparł się o ścianę i zamknął oczy.
Wtedy w słuchawce usłyszał zdenerwowany i załamujący się głos proboszcza.
- Richard. Boże, jak dobrze, że się odezwałeś, mam tu mały kłopot, przyjdź jak najszybciej.
- Charles, co się stało? – nie chciał usłyszeć, spodziewał się najgorszego.
- Chodzi o Maksima...
Richard szybko się rozłączył i pognał, mimo bólu, z powrotem na dół.
Rany boskie, jak to możliwe. Ile ja byłem nieprzytomny? Nie miał czasu nad tym myśleć.
Zgięty w pół starał się jak najszybciej dostać na plebanię. Dotarł na miejsce, otworzył drzwi wejściowe i cicho wszedł do środka. W jadalni usłyszał cichy płacz gosposi. Oparł się o ścianę, złapał oddech i ruszył w tamtym kierunku. Stanął w drzwiach i w środku najpierw zobaczył gosposię, zwiniętą w kłębek w kącie, a później proboszcza, siedzącego na krześle przy stole. Za nim stał Maksim, zupełnie goły, tak jak go ostatnio widział, z jednym wyjątkiem. Trzymał na gardle przełożonego wielki, kuchenny nóż, a w oczach kryło się szaleństwo. Łzy dawno już zniknęły. Teraz na twarzy chłopaka wyryła się niepohamowana niczym nienawiść. Proboszcz był całkowicie blady i starał się nie ruszać nawet na milimetr. Spojrzał na Richarda, błagającym wzrokiem.
Richard rozłożył ręce w geście poddania. Zupełnie nie wiedział co zrobić, a musiał, bo zaraz dojdzie do tragedii.
Maksim głośno się roześmiał. Nie zabrzmiało to wesoło.
- Richardzie! Księże Richardzie! Trzeba było pozwolić mi upaść. Trzeba było pozwolić!
 
__________________
Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję

Ostatnio edytowane przez Dogen : 22-01-2008 o 15:50.
Dogen jest offline  
Stary 22-01-2008, 17:29   #15
 
Althorion's Avatar
 
Reputacja: 1 Althorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znany
- Ech, raz kozie śmierć... Skoro zaszedłem już tak daleko, to dojdę do końca. Może się dowiem, o co w tym chodzi. - myślał - A jak się okaże, że to wszystko jakiś durny dowcip kogoś z mojego roku, to żartownisia zamorduję. I cholera, jaka tutaj głośna ta łupanina. Skupić się nie można.

Przełamując wahanie, Warren niepewnym krokiem podszedł do lady. Przez chwilę siedział w milczeniu.
- Poproszę jakiegoś drinka. Na trzeźwo pójdzie gorzej. - Cholera, jestem skuterem... Cóż, wróci się piechotą. Przy odrobinie szczęścia może mi go nawet nie ukradną razem ze słupem - dodał w pamięci
- Pani Eva, prawda? Cóż, może pani mi pomoże zrozumieć. Nazywam się Warren Gralowe, z "e" na końcu. Kojarzy mnie może pani? Albo niejakiego Marcela?
 

Ostatnio edytowane przez Althorion : 23-01-2008 o 09:46.
Althorion jest offline  
Stary 23-01-2008, 12:12   #16
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Eva stała za barem. Ciało miała sztywne i napięte a wyraz twarzy nieobecny i posępny. W dłoniach sprawnie obracała szklankę, wycierała suchą szmatą i odkładała na miejsce po czym chwytała kolejną. Ręcę działały automatycznie i jakby bez udziału głowy. Niezauważyła nawet gdy ktoś wszedł do środka i usadowił się naprzeciwko niej na wysokim stołku. Dobiegł ją męski głos:
- Poproszę jakiegoś drinka. Na trzeźwo pójdzie gorzej. - powiedział facet, zamyślił się na moment a pożniej dodał - Pani Eva, prawda? Cóż, może pani mi pomoże zrozumieć. Nazywam się Warren Gralowe, z "e" na końcu. Kojarzy mnie może pani? Albo niejakiego Marcela?
Co jest kurwa? Warren Garlowe? Marcel? Brzmiało nieprzyjemnie znajomo. A miała szczerą nadzieję, że nie będzie musiała już wracać do tej sprawy. Skrzywiła się. Ręce jej zadrżały a szklanka prawie się z nich wysunęła. Spodziewała się usłyszeć dźwięk tłuczonego szkła i w oczekiwaniu zmrużyła oczy lecz nic się nie wydarzyło. Wlepiła wzrok w szklankę. Była wysłużona i lekko nadkruszona. Wciąż trzymała ją w dłoni, z tym że palce kurczowo się na niej zaciskały. Zbyt nerwowo i zbyt mocno. Cienkie szkło pękło pod naciskiem. Zaklęła siarczyście i przyjrzała się dłoni. Z palca spływała strużka jasnoczeronej krwi.
Nie oglądając się na klienta odwróciła się na pięcie i pobiegła na zaplecze. Odkęciła kran i pozwoliła by woda oczyściła ranę. Nie była głęboka. Lekkie draśnięcie. Co jescze ten cholerny dzień ma do zaoferowania? Trzeba było zostać dziś w łóżku – pomyślała. Gorączkowo przeszukała szuflady. Wreszcie odnalazła plastry. Przykleiła jeden na ranę i wróciła z powrotem. Facet wciąż siedział nieruchomo. A łudziła się że sobie pójdzie.
Co to kurwa – zostałam nominowana na barmankę roku, że wszyscy wiedzą jak się nazywam i mają do mnie interes? Może powinna zatrudnić sekretarkę żeby organizowała mi plan dnia. - pomyślała z sarkazmem.
Przyjrzała mu się uważniej. Elegancik. Schludne ciuchy, okulary, wymuskany zarost. W tej dzielnicy to było zaproszenie dla potencjalnego kieszonkowca. Po jakiego się tak odstawił? Prosi się o guza?
Eva nalała sobie tequilę i natychmiast wypiła duszkiem zawartość pękatego kieliszka. Powtórzyła czynność jeszcze dwa razy zamim otworzyła usta. Faktycznie – co do jednego się z nim zgadzam - na trzeźwo pójdzie gorzej. Poczekała jeszcze moment aż alkohol miło rozgrzeje żołądek i poczuje znajomą miękkość w nogach. Napełniła kieliszek kolejny raz, po same brzegi aż kilka kropel skapnęło na blat, i delikatnie podsunęła go w kierunku mężczyzny. Poczekała aż i on wypije i zaczęła monolog. Starała się by jej głos był beznamiętny i opanowany chociaż wewnątrz aż się gotowała. Czy oni wszyscy nie mogą po prostu zostawić mnie w spokoju? - westchnęła.
- Posłuchaj, nie chce się w nic mieszać. Ta sprawa mi śmierdzi na milę. Jeśli chcesz się wpuścić w to gówno to proszę bardzo ale mnie za sobą nie pociągniesz. Z gliniarzami już rozmawiałam i nic więcej ode mnie nie oczekujcie. Moje rezerwy dobrej woli zostały juz na ten rok wyczerpane. Skoro wspomniałeś już Marcela to przypuszczam że tobie również złożył wizytę. Nie podał mi zbyt wielu odpowiedzi a ja, że tak powiem nie drążyłam tematu. Jeśli chcesz możesz z nim pogadać. Zapytaj o niego w Cental Parku. Ale osobiście odradzam, facet jest lekko pomylony i najwyraźniej niebezpieczny. Dla świętego spokoju powiem tylko i obym tego nie żałowała, że ma to związek z jego znajomym który skoczył nieopodal z wieżowca ze skutkiem śmiertelnym. Marcel upiera się, że to nie było samobójstwo. Sprawa ponoć doprowadziła go do trzech nazwisk. Twojego, mojego i jakiegoś księdza. Niech sobie przypomnę. Rakus. Richard Rakus jeśli się nie mylę. Generalnie nie udzielam nieznajomym informacji ale skoro ciebie też ta sprawa dotyczy zrobiłam wyjątek. To wszystko co miałam do powiedzenia. Tylko proszę nie męcz mnie więcej. Nie mam zamiaru w niczym ci pomagać, odnajdywać tego księdza ani tym bardziej Marcela. Prawdę powiedziawszy nic a nic mnie to nie obchodzi, ok? Ewentualnie ... – sięgnęła po serwetkę i zaczęła coś zapisywać – dam ci numer na moją komórkę. Ale proszę, dzwoń tylko w sprawach życia i śmierci. - wręczyła mu serwetkę i uśmiechnęła się do siebie, że nie dała się ponieść emocjom i tak gładko zachowała stoicki spokój.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 23-01-2008 o 20:47.
liliel jest offline  
Stary 23-01-2008, 13:37   #17
 
Althorion's Avatar
 
Reputacja: 1 Althorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znany
Warren wysłuchał całej wypowiedzi ze spokojem.
- Cóż, ale jest baba gadatliwa. Żeby mi chociaż coś powiedziała... A tu sama mowa-trawa. Jedne, co wiem, że to nie jest durny wybryk żadnego mojego kumpla...

- Cóż, bardzo mi przykro, ale muszę panią rozczarować. Obawiam się, że już w to wszystko jesteśmy wplątani. Nie wiem, może dla pani to normalne, że przyczepiają się do pani ludzie, którzy wiedzą, gdzie pani pracuje, jak pani wygląda i jak się nazywa, ale proszę mi uwierzyć, że dla mnie to rzecz nowa. To, że ktoś o nas tyle wie, to znak, że nas zna. Że się nam przygląda. Ci ludzie czegoś od nas chcą, i mam powody, aby się obawiać, że mamy w tej chwili trzy możliwości. Po pierwsze, możemy to olać i poczekać na rozwój sytuacji. Z tym, że moim zdaniem rozwinie się ona wyłącznie na gorsze - grożono mi już w tej sprawie. Na samym początku. Nie wiem, jak pani, ale ja wolę nie sprawdzać, co będzie dalej. Po drugie, możemy zniknąć. Można powiedzieć... że mam w tym pewną wprawę, ale muszę panią zapewnić, że nie jest to zbyt miłe. Przyzwyczaiłem się do wygody życia w sytuacji, w której można spokojnie odebrać telefon, nie bojąc się tego, że akurat Oni zadzwonią. I wreszcie, po trzecie, możemy spróbować się dowiedzieć, o co do cholery chodzi i rozwiązać to. Potem, uściśniemy sobie ręce i będziemy żyć dalej. Nie wiem, jak pani, ale ja mam zamiar odszukać kiężulka i wszystko wyjaśnić. Jeśli pani chce, proszę iść ze mną, załatwimy to szybko. I tak pani tu dużego ruchu nie ma. Jeśli nie, to dziękuję za numer, z pewnością zadzwonię.
 
Althorion jest offline  
Stary 23-01-2008, 15:04   #18
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Potarła dłonią czoło. Facet miał trochę racji. Podświadomie była wręcz pewna że ta sprawa będzie się za nią ciągnąć ogonem. Z drugiej strony nie miała ochoty niepotrzebnie się narażać. W zasadzie korciło ją jedynie żeby się dziś solidnie upić, wrócić do domu i spać do oporu. No cóż, o ile w tej sytuacji w ogóle będzie w stanie zasnąć. Powieki ciążyły jak głazy. Ogarnęło ją nagle niebywałe zmęczenie. Nalała jeszcze po jednej kolejce. Tequila błogo paliła gardło. Poczuła, że się relaksuje. Alkohol ją lekko odrętwił, puściły wszystkie nerwy.
- No dobrze. - mowa lekko jej się zwolniła – Przede wszystkim mów mi Eva, dobrze Warrenie? Przez tą panią czuję się jak stare próchno. Widzę że jesteś uparty i nie masz zamiaru odpuścić. Do jutra chyba świat się nie zawali a dziś przeżyłam już nadmiar wrażeń więc proponuję zacząć działać od jutra. Poza tym jestem na dobrej drodze żeby upić się dziś do nieprzytomności więc jak widzisz nie będę zbyt pomocna. Jeśli masz w domu internet spróbuj się najpierw dowiedzieć gdzie nasz ksiądz ma parafię, może po prostu zadzwoń do niego i umówmy się jutro u mnie. Powiedzmy późnym popołudniem. Porozmawiamy sobie na spokojnie i coś wspólnie zdecydujemy, w porządku?
Na koniec uśmiechnęła się do niego promiennie na znak zgody. Wiedziała, że jest atrakcyjną kobietą a ten uśmiech już nieraz wybawił ją z opresji. Wolała pozostawić po sobie pozytywne wrażenie. Faktycznie nie było powodu dlaczego miałaby traktować Warrena wrogo. Nie z wszystkimi trzeba iść na udry. Postanowiła dać mu szansę.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 23-01-2008 o 20:46.
liliel jest offline  
Stary 23-01-2008, 17:25   #19
 
Althorion's Avatar
 
Reputacja: 1 Althorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znanyAlthorion wkrótce będzie znany
- Cóż, chyba ma rację... - myślał Warren - Najpierw rekonesans, potem będziemy działać. Co nagle, to po diable. Zresztą, jakbym mógł się oprzeć takiej kobiecie... Cholera, już za długo baby nie miałem.

- Dzięki za rozmowę. Mam nadzieję, że razem uda nam się czegoś dowiedzieć. Do zobaczenia.

Wstał i chwiejnym krokiem udał się do wyjścia. Odpiął skuter i ruszył do domu.
- Cholera, jak się nie rozwalę w tym stanie gdzieś po drodze, to będzie cud... Ogólnie plan jest taki - wracam, płacę czynsz temu złodziejowi, przełknę coś i szukam tego faceta. Znajdzie się do niego numer i poprosi o spotkanie. To ksiądz, więc nie powinien odmówić duszyczce w potrzebie. W sumie mogę też poszukać czegoś o tym Marcelu. O każdym można coś znaleźć, jeśli się wie, gdzie szukać. A akurat na tym się znam...
 
Althorion jest offline  
Stary 23-01-2008, 20:39   #20
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Zapaliła papierosa. Czuła że tequila ścieła ją mocniej niż to sobie zaplanowała. Sięgnęła po telefon i wykręciła numer Irlandczyka. Odezwała się sekratarka. Ten nigdy nie odbierze jak normalny człowiek. Miała jedynie nadzieję, że oddzwoni po odsłuchaniu wiadomości jak zwykł to z reguły czynić.
- Cześć Gordon, tu Eva. Słuchaj, mam dziś paskudny dzień i na dodatek porządnie się wstawiłam. Nie odwiózłbyś mnie do domu? Obawiam się, że będę miała problemy żeby się sama odprowadzić. A dodatkowo mam do ciebie prośbę. Wiem że ostatnio jak rozmawialiśmy kazałam ci spieprzać ale teraz to cofam – zaśmiała się wymuszenie – chciałabym żebyś sprawdził dla mnie pewną sprawę. O gliny możesz być spokojny, chodziło im o mnie. I nie tylko glinom, wiesz jestem ostatnio popularną osobą, hehe, zresztą nieważne. Niedawno jeden koleś wyskoczył w okolicy z okna. Mógłbyś się zorientować kto to był, czym się zajmował, gdzie go widziano przed śmiercią, z kim? Jeśli czegoś się dowiesz masz darmowe kolejki do końca tygodnia. Tylko bądź dyskretny i nie narażaj się dla mnie niepotrzebnie. Nie chcę cię mieć na sumienia a ta sprawa ohydnie mi śmierdzi. No, to tyle. Mam nadzieję, że oddzwonisz. Albo lepiej od razu przywlecz tu swoją dupę i zabierz mnie do domu. Fatalnie się czuję.
Odłożyła słuchawkę. Oparła głowę o kontuar. Mdliło ją. Chyba nic się nie stanie jeśli na moment się zdrzemnę? - pomyślała i poczuła że zapada w półsen.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 23-01-2008 o 20:46.
liliel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172