Warren wysłuchał całej wypowiedzi ze spokojem.
- Cóż, ale jest baba gadatliwa. Żeby mi chociaż coś powiedziała... A tu sama mowa-trawa. Jedne, co wiem, że to nie jest durny wybryk żadnego mojego kumpla...
- Cóż, bardzo mi przykro, ale muszę panią rozczarować. Obawiam się, że już w to wszystko jesteśmy wplątani. Nie wiem, może dla pani to normalne, że przyczepiają się do pani ludzie, którzy wiedzą, gdzie pani pracuje, jak pani wygląda i jak się nazywa, ale proszę mi uwierzyć, że dla mnie to rzecz nowa. To, że ktoś o nas tyle wie, to znak, że nas zna. Że się nam przygląda. Ci ludzie czegoś od nas chcą, i mam powody, aby się obawiać, że mamy w tej chwili trzy możliwości. Po pierwsze, możemy to olać i poczekać na rozwój sytuacji. Z tym, że moim zdaniem rozwinie się ona wyłącznie na gorsze - grożono mi już w tej sprawie. Na samym początku. Nie wiem, jak pani, ale ja wolę nie sprawdzać, co będzie dalej. Po drugie, możemy zniknąć. Można powiedzieć... że mam w tym pewną wprawę, ale muszę panią zapewnić, że nie jest to zbyt miłe. Przyzwyczaiłem się do wygody życia w sytuacji, w której można spokojnie odebrać telefon, nie bojąc się tego, że akurat Oni zadzwonią. I wreszcie, po trzecie, możemy spróbować się dowiedzieć, o co do cholery chodzi i rozwiązać to. Potem, uściśniemy sobie ręce i będziemy żyć dalej. Nie wiem, jak pani, ale ja mam zamiar odszukać kiężulka i wszystko wyjaśnić. Jeśli pani chce, proszę iść ze mną, załatwimy to szybko. I tak pani tu dużego ruchu nie ma. Jeśli nie, to dziękuję za numer, z pewnością zadzwonię. |