Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2008, 16:58   #20
Velglarn Baenre
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Sir Roderyk z Pellak

Jeden z najsłynniejszych rycerzy Bissel - a za takiego się Roderyk uważał... Czekał. Wbrew wszystkiemu, co go uczono i wszystkiemu, co podpowiadał mu jego instynkt... Musiał czekać. Po długich latach służby Niezwyciężonemu musiał znosić niewygody kwarantanny w jakimś mieście... które widać sprzeniewierzyło się Niezwyciężonemu! Bo jakże inaczej mogła nastąpić zaraza? Przecież to jasna sprawa, iż było to winą wszelakich kacerzy, którzy heretyckimi rytuałami do skalania miasta dopuścili.

Pod opadającymi na plecy, długimi, czarnymi włosami i za świrującymi i zimnymi, brązowymi oczyma kłębiła się cała masa myśli. Czasu miał wszak dużo, skoro utknął w tej mieścinie - a piwa w „Przystani Jonasza” skosztować nie zamierzał - był wszakże post. Jak zawsze. Przeważająca większość społeczeństwa nie chciała mieć jednak z myślami... pielgrzyma...; do czynienia. Budził on uczucie zaniepokojenia, jakby nie był do końca tym, za kogo się podaje - i zaprawdę, taok było. Chociaż Roderyk było naprawdę jego drugim imieniem, więc nikt nie mógł mu zarzucić, iż kłamie.

~~Dzięki, iże dałeś mi kolejnych wiary nieprzyjaciół, aby ich pokarać.. Trza stosy porozpalać i heretyckie nasienie ...;~~ -; przemknęło rycerzowi przez głowę, wnet jednak namaszczony wyraz twarzy ustąpił miejsca grymasowi...; Zapominał się. Nie był przecie tym, kim był dawniej…

Płaszcz, który niegdyś zapewniał mu władzę nad życiem i śmiercią dziesiątek, ba, setek!, osób, leżał spokojnie w jego podróżnym kuferku. Jego właściciel zaś, mimo przywiązania i ślubów, nie zdecydował się zaś go założyć. Miał swoje powody - i właśnie jeden z owych „powodów” wspominał.

***

Wioska nieopodal, dwa dni wcześniej.


- Któż jedzie…? - powietrze przeciął gardłowy głos Jana, strażnika na
żołdzie ser Artura Fossoway, małego wielmoży.
- Rycerz, w imię Boże! - odpowiedział jeździec, na oko trzydziestoletni.
- Więc jedźże z imieniem… Zaraz! Wszak to potwór! Wejścia mu bronić!

Pozostali ludzie wpierw protestowali, lecz później usłuchali, skoro tylko spojrzeli na płaszcz przybysza - srebrny miecz na czarnym tle. Dokładne odwrócenie barw zakonnych. Tylko jeden rycerz w całym Bissel nosił taki przyodziewek...

***

~~…I tak oto z wielkiego rycerza stałem się wyrzutkiem w oczach ludzi małej wiary…~~ - dokończył swą myśl. On sam nie widział w obecnej sytuacji niczego szczególnego - może i okoliczności jego powrotu były... dziwne, lecz przecież Heironeous doświadcza swoje sługi. Przy czynach, których dokonali święci jego historia była wręcz nic nieznaczącym epizodem.

Jednakże ludzie byli ułomni i skłonni widzieć zło nawet w czynie sługi Niezwyciężonego - a nawet owego człeka napastować. Co zresztą robili. Sam rycerz zaś musiał się chwilowo z tym pogodzić - przynajmniej dopóki nie dotrze do Wysogrodu, miejsca w którym wszystko się zaczęło. Kilka pytań przecie wciąż nie znalazło swoich odpowiedzi...

Tymczasem zaś popił kolejny łyk… wody i skrzywił się. Jeśli takie było również piwo – zaraza nie była niczym dziwnym. Tak… brudnego… napoju od lat nie pił, a wszystkie okoliczności wskazywały na to, iż będzie skazany na picie go przynajmniej przez kilka następnych tygodni.

~~Ciekawym, czy będzie ktoś na tyle pobożny, by się dosiąść do stołka i nie bać się konwersacji ze sługą bożym…~~

A właściwie nie tyle pobożny, co… odważny – mógłby stwierdzić każdy… Jeśli tylko zauważył zaniepokojone spojrzenia, którym większość pobieżnie ludzi obrzucała Roderyk. Zaprawdę, było zdumiewające, iż w ciemnej uliczce same jego oczy mogły bardziej przerazić człowieka niż banda pijanych oprychów, mimo iż oprócz miecza przy pasie Roderyk nie miał żadnego oręża.