Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2008, 19:29   #21
WitchDoctor
Banned
 
Reputacja: 1 WitchDoctor nie jest za bardzo znany
Jonathan Sarassani
Wreszcie dopÅ‚ynÄ™li do Brzegu, miasto wprost tÄ™tniÅ‚o życiem, tak jak serce pompowaÅ‚o ciepÅ‚Ä… i sÅ‚odkÄ… krew, tak stolica Senecji skupiaÅ‚a w sobie podróżujÄ…cych przez caÅ‚Ä™ ksiÄ™stwo podróżników i wszelkie „indywidualnoÅ›ci”, do których szczęśliwie, albo i nie Jonathan siÄ™ zaliczaÅ‚. LiczyÅ‚, że zdobÄ™dzie tutaj tak upragnionÄ…, dawno utraconÄ… sÅ‚awÄ™, której pragnÄ…Å‚ każdÄ… czÄ…stkÄ… swej duszy.

Śmierć jego ciała była końcem tylko dla jego sławy, to prawda, jego poezja będzie żyła wiecznie, ale... sława była jak nektar, teraz czuł to nawet wyraźniej niż wcześniej. Gdyby się nad tym zastanowić, to od zawsze był wampirem, kiedyś karmił się sławą wśród możnych świata i uwielbieniem w kręgach dam. Tak był zanim Lord Spesforis nie przemienił go w krwiopijcę. Teraz poza tym eterycznym pragnieniem bycia znanym, doszła bardzo rzeczywista żądza krwi. Czuł satysfakcję i porównywalne z seksualnym podniecenie, gdy ludzie bali się samej jego obecności; smakował ich strach, a był on słodszy niż miód. Krew była tylko pokarmem, motorem napędzającym nieumarłe ciało, prawdziwą rozkosz dawało przerażenie, nie brutalne zastraszanie, ale pierwotny, ukryty w każdym człowieku lęk przed nieznanym.

Jonathan dobrze zrobiÅ‚, że zawczasu zmieniÅ‚ zakrwawiony i pociÄ™ty wams na nowy, czysty i niestety ostatni, który mu pozostaÅ‚. ByÅ‚ tak samo zielony jak poprzedni, różniÅ‚ siÄ™ tylko iloÅ›ciÄ… srebrnych zdobieÅ„, ten byÅ‚ wyraźnie bardziej „dostojny”.

Zszedł z łódki nie przywiązując zbytniej wagi do słów strażnika, czy innego kmiota. Zaraza? Co go obchodziła jakaś zaraza. Nie mógł drugi raz umrzeć, więc nie straszne mu były wszelakie choroby.

- DziÄ™kujemy za troskÄ™, ale czy nie sÄ…dzisz, że raczej powinniÅ›cie siÄ™ martwić o tych co wyjeżdżajÄ…? By zaraza nie przeniosÅ‚a siÄ™ dalej. Jestem jednak tylko poetÄ…, choć mÄ… broniÄ… sÄ… sÅ‚owa, to niewprawny jestem w prawach i przepisach. OczywiÅ›cie, że udamy siÄ™ do „Przystani Jonasza”, może wielmożny Gustawa von Gertz zechce wysÅ‚uchać mojej poezji? – spojrzaÅ‚ mu gÅ‚Ä™boko w oczy i ujrzaÅ‚ w nim nutkÄ™ niepewnoÅ›ci. Nie byÅ‚ to silny umysÅ‚, tylko trochÄ™ bardziej poukÅ‚adany niż wioskowego kmiota.

- MusiaÅ‚ przecież sÅ‚yszeć o Jonathanie Sarassanim! Wielkim poecie podróżujÄ…cym po caÅ‚ej Senecji, którego wiersze czytywane sÄ… jak Å›wiat szeroki i dÅ‚ugi. – zerknÄ…Å‚ do umysÅ‚u mężczyzny i Å›cisnÄ…Å‚ go w dominujÄ…cym uÅ›cisku, poczuÅ‚ jak mury silnej woli walÄ… siÄ™ jeden za drugim, aż wreszcie dotarÅ‚ do samego jÄ…dra jego myÅ›li. Mężczyzna już wiedziaÅ‚ kim jest Sarassani, mógÅ‚by wyrecytować wszystkie jego dzieÅ‚a i nie miaÅ‚ już żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci, że Jonathan jest wielkim poetÄ…. Strażnik otworzyÅ‚ szeroko usta wpatrujÄ…c siÄ™ w Jonathana jakby zobaczyÅ‚ go pierwszy raz w życiu, choć wzrok miaÅ‚ lekko nieobecny.
- To ty nim jesteÅ› panie?! Wybacz żem nie poznaÅ‚, ale czasy niepewne, zmrok siÄ™ zbliża, a w tym Å›wietle. – Jonathan kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, że zrozumiaÅ‚.

- Nie chowam urazy, wybaczam, choć zaniepokoiliście mnie panie swoimi słowami o zarazie. Liczyłem na to, że zastanę tu szerszą publikę, a wy mówicie mi o jakiejś kwarantannie.
- Jest mi niezmiernie przykro. Obiecuję na honor swój, że zrobię co w swojej mocy by...

- Nie kłopotaj się tym, na pewno sprawnie sobie z tym poradzicie i będę mógł dać szersze występy.- skinięciem głowy dał mu znak, że skończył z nim dyskutować. Mężczyzna odszedł od nich z mętnym spojrzeniem pustych oczu. Zapomni o tej rozmowie, zapomni, że znał poetę, o imieniu Jonathan Sarassani. Jeden wielbiciel mniej, ale bezpieczeństwo jego osoby było ważniejsze. A teraz dlaczego mieli by nie zajrzeć do tej gospody? Może będzie miał okazję by się posilić... bo głód zaczynał mu doskwierać, coraz bardziej.
 
WitchDoctor jest offline