Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2008, 20:02   #132
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój; nocne warty; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Fukurou spoglądał na otaczające ich wzgórza, szare w mrokach nocy…Równie ponure jak za dnia. Wysunął katanę i spojrzał na jej ostrze…Był przywiązany do bushido i cenił ostrze które do stał po dziadku, ale w jednej sprawie różnił się od innych bushi…
Miecz to życie samuraja…To była nieprawda.

Ziemie Klanu Feniksa, Zamek Białego Dębu, wiele wiele lat wcześniej

Isawa Keiro wydawał się taki delikatny. Jak zwierzęta z origami, które czasem Fukurou robiła jego mama. Nie potrafił więc pojąć, jak taka chudzina, może być uważana za kogoś potężnego. Niekiedy miał wrażenie, że byle wiatr przewróci drobnego niepozornego shugenja niczym figurę z papieru. Pamiętał przecież opowieści Junzo. W nich shugenja byli mocarzami władającymi potężnymi duchami żywiołów. Istotami wprost nadludzkimi…A Feniks, ani nie buchał ogniem z ust, ani ogień w jego oczach nie płonął. W dodatku nie rzucił żadnego czaru...Czasami mały Smok zastanawiał się czy Isawa Keiro-sama nie zażartował sobie z niego i jego siostry twierdząc, że jest shugenja. Bo czyż shugenja zajmowałby się oprowadzaniem dwójki dzieciaków po Zamku Białego Dębu? Niemniej miał on dar…Isawa Keiro umiał opowiadać. I znał tyle ciekawych opowieści, które równały się tylko historiom Hameko. Junzo był bowiem heiminem i znał tylko bajki wieśniaków. Przemierzali kuźnię, znacznie większą niż ta w rodzinnym zamku Fukurou. Małemu Smokowi aż oczy zabłysły na widok tego oręża. Co prawda był jeszcze za mały, żeby udźwignąć katane w jednej dłoni, ale przecież był Smokiem, nie stronił od walki wakizashi.
Tymczasem Ai gładziła dłonią jedną z naginat mówiąc do Fukurou.- Tylko się nie pokalecz.
- Nie pokaleczę…Będę przecież kiedyś wielkim bushi.- rzekł w odpowiedzi Smok.
- Nie będziesz, jak utniesz sobie palce. Musashi-sama ci jeszcze nie pozwala dotykać mieczy. Walczysz bambusowymi.-rzekła Ai pokazując język jednocześnie się uśmiechając.
- A ty skąd to wiesz?- burknął zaczerwieniony Smok. Najbardziej wstydził się tego, że Keiro-sama to usłyszał.
- Podglądam treningi.- rzekła Ai.- W końcu muszę przypilnować mojego małego braciszka…Jeszcze się zgubisz w górach.
-Dzieci, a znacie tą historię...- Feniks zaczął opowiadać kolejną legendę, odciągając uwagę rodzeństwa od kłótni. Ich uszy napełniały się legendami i opowiastkami Keiro-sama...Zupełnie jakby stary shugenja znał ich nieskończoną ilość. Doszedł właśnie do kolejnej…O Togashi Nyoko studentce pierwszego Kaiu, shugenja, i pierwszej kobiecie, która połączyła magię z kuciem metalu; tworząc wiele ostrzy, najsłynniejszymi z których było pięć Mieczy Legendy.
- To pewnie mój dziadek nosi któryś z nich.- rzekł nieśmiało Fukurou, choć z pewną dumą. Wbrew oczekiwaniom smoka Keiro nie wybuchł śmiechem, ani nie zaprzeczył. Potarł tylko dłonią brodę i rzekł.- To możliwe, możliwe Mirumoto –san…A jak wygląda miecz twego dziadka?
Smok dziwnie się czuł z tym traktowaniem przez Isawę, jakby był już dorosły. Starał się więc dokładnie opowiedzieć jak wielki jest ów miecz, jak wygląda i na inne pytania, które zadawał Keiro-sama. Były one trudne, a docinki Ai bynajmniej nie ułatwiały Fukurou zadania. Niemniej po pół godziny przepytywania Isawa rzekł.- To możliwe Mirumoto Fukurou–san, to bardzo możliwe, że to jest Miecz Legendy.
Ta opowieść rozpaliła wyobraźnię młodego Smoka…Musiał potwierdzić…eee…znaczy się dowiedzieć prawdy. Keiro-sama zapewne wtedy nie podejrzewał, że jego zapoczątkuje jedną z największych przygód Fukurou z lat dziecięcych. Ale równie ważne wydarzenie i lekcja jednocześnie odbyła miesiąc się później.
Musashi-sama wykonywał właśnie poranne kata, gdy Fukurou zawitał do jego pustelni.
Wąż, bo pod takim przydomkiem był znany, nie przerywając kolejnej serii ciosów, spytał.- Wróciłeś Fukurou-kun. No i jak ci się podobały ziemie Feniksa? Ładniejsze od naszych gór? Według mnie nie, ale przyznaję, że gdy zimą wieją wiatry ze szczytów zazdroszczę staruszkom Feniksa ich siedzib.
- Zamek Białego Dębu jest niesamowity.- odparł mały Smok.
- Ładny, przyznaję. Ale główne siedziby rodów zawsze są pełne ładnych błyskotek.-rzekł Musashi.- Niech cię jednak nie zwiedzie ich blask. To co jest warte uwagi skryte jest pod tym całym blichtrem. Dlatego klan Smoka ma takie ubogie w ozdoby siedziby. My wiemy, że prawdziwe piękno kryje się w prostocie.- odparł Musashi.- Dotarły mnie wieści, że Ai przeszła gempuku? -
- Hai, ma teraz nowe imię, Yomiko.- odparł Fukurou.
- Zadziorna mała Ai. To do niej podobne.- zaśmiał Musashi, przerywając ćwiczenia.- Z nowym imieniem raczej nie złagodnieje. Bardziej z niej Jednorożec lub Lew, niż Smok.
- Dziadku? Czy twoje daisho to Miecze Legendy?- spytał Fukurou.
- Nie mam pojęcia. Daisho jak daisho. I nie ma znaczenia kto je wykuł, dopóki jest użyteczne. Jak długo będzie mi dobrze służyć, będę go używał. A jak będzie się źle sprawować to..- tu na moment przerwał, po czym z złośliwym uśmieszkiem dodał.- ...To ty je otrzymasz Fukurou-kun

Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwszy postój;2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Smok uśmiechnął się na wspomnienie tamtej chwili. Musashi–sama napędził mu wtedy niezłego stracha. Niemniej wypłynęła z tej odpowiedzi jedna nauka. Nie przywiązywać do swego oręża, gdyż jego utrata nie jest tak ważna, jak utrata życia. W tym przypadku jednak, Fukurou nie za bardzo posłuchał dziadka. Daisho bowiem miał dla niego dużą wartość…sentymentalną. Fukurou rozpoczął ćwiczenia z kataną i wakizashi. Nie był to jednak pełny trening. Kata wykonywane przez Smoka były proste i nieskomplikowane. Uwaga Smoka podzielona pomiędzy ćwiczenia i poszukiwanie ewentualnych zagrożeń. Sam trening bardziej miał na celu rozruszanie kości, niż doskonalenie umiejętności.
Nadchodził świt, jednak Smok nie budził towarzyszy. Odpoczynek był bowiem bardzo potrzebny wszystkim bushi. W Lesie Stu Śmierci mogą nie mieć tak dobrej okazji do wypoczynku. Lepiej więc by wszyscy wkroczyli do niego w jak najlepszej formie.Zamiast tego, rozpalił bardziej ogień i przygotował suchy prowiant na posiłek.
- Widzę Fukurou-san, że pozwoliłeś aby Fortuna Błogiego Snu nas szybko nie opuściła.- rzekł wstając Manji-san.
-Wypoczynek to najlepszy sojusznik samuraja.-rzekł w odpowiedzi Smok.- Korzystajmy więc z okazji do wypoczynku. Póki jeszcze ją mamy.

Przed posiłkiem Smok oporządził Subayai i doprowadził do wodopoju. Przy posiłku zaś Manji-san udzielił im lekcji. Podczas której Fukurou starał się stłumić śmiech. Lekcja bowiem była prowadzona z taką powagą, że Smok mimowolnie wspominał swego ponurego nauczyciela kaligrafii.
Spakowanie obozu zajęło całej trójce bushi mniej czasu niż Smok się spodziewał. Pewnie ze względu na trwające czasami dłużej niż dzień wypady za mur Kaiu, prowadzone pod dowództwem doświadczonych Krabów. Jednak pod niecałym ri Manji-san zatrzymał grupę słowami.
- Ktoś przelał krew i odszedł w tamtą stronę - Skorpion wskazał niewyraźny ślad - uważam, że powinniśmy zobaczyć, czy ktoś nie potrzebuje pomocy, jeśli jest ranny, może to ktoś mający ważne informacje. Ruszajmy! –
- Spokojnie Manji-san, to może być każdy, a zbaczając z celu wyprawy, narażamy też samą wyprawę.Oczywiście może być tak, że ktoś pomocy potrzebuje i jestem skłonny sprawdzić co się dzieje, jeśli jednak Fukurou-san zdecyduje jechać dalej, pojadę wraz z nim.- Krab jednak nie palił się aż tak bardzo do podążenia za śladem krwi.
Jednak Skorpion nie czekał na decyzję kompanów i ruszył za krwawym tropem. Przez moment Smok by zaskoczony tym działaniem, potem krew się w nim zagotowała.
- Kuso*! Musimy uratować tego baka** przed nim samym!- krzyknął do Kraba Fukurou.- Ta krew na drodze może być przynętą prowadzącą do pułapki. Ruszajmy za Manji-san, ale trzymajmy się z dala od niego. Wystarczy, że Skorpion może się znaleźć w opałach. My nie powinniśmy powtarzać jego błędów. I miej oręż w pogotowiu Akito-san. Oby Fortuny sprawiły by broń nie była potrzebna.
Wierzchowiec Smoka przyśpieszył poganiany przez swego jeźdźca. Zaś Fukurou, starał się zdusić w sobie gniew na impulsywność Manjiego…Cechę którą u Skorpiona nie spodziewał się zobaczyć.

*kuso - jedyne przekleństwo jakie znalazłem, wymawia się KSO
**- z jap. głupiec
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-02-2008 o 12:48. Powód: niespodziewane działanie Skorpiona
abishai jest offline