Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2008, 20:38   #50
sante
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Cassia ruszyła za nowym szefem. Nie wiedziała, gdzie ją prowadzi. Co to za informator, ani jak długo będą szli. Zresztą lubiła chodzić, biegać i bawić się poznawaniem tego miasta, którego ulic czy przecznic nie dało się zapamiętać, bo każda była równie zrujnowana jak poprzednia. Przeszli już spory kawałek drogi, gdy Jon zatrzymał grupę. W tym momencie wpadł na nią Yri. Dziewczyna zaskoczona nagłym zatrzymaniem i zła na Yriego, że nie patrzy przed siebie, chciał już jakimś pretensjonalnym wyzwiskiem palnąć, ale Jon wszystko wyjaśnił, nim zdążyła coś sensownego w głowie ułożyć.
-Wycofać się, na przeciwko jest cholera zasadza...
Dziewczyna zmrużyła oczy i rzeczywiście, jakaś grupa ludzi tam była, ale czy to Cepheiczycy to potwierdzić nie mogła. Cofając się na rozkaz Jona, rozejrzała się za czymś przydatnym. I dostrzegła. Po lewej droga prowadziła na ów plac z kobieta aniołem, a po prawej był sporej wielkości budynek, pewnie fabryka.

- Szefie, spójrz tam – wskazała w stronę placu – tam było kiedyś zejście do podziemnego metra. Kilka miesięcy temu nie było całkiem zawalone i można się tamtędy dostać chociażby na drugą stronę tej grupy. Albo można też urządzić jakąś zasadzkę w fabryce – wskazała na sporej wielkości budynek. Jednocześnie spojrzała na Yriego szukając w jego oczach potwierdzenia jej słów. Cofać się, szkoda czasu jej było, wolała stoczyć walkę, albo ominąć wroga.
- Nie mam ani broni, ani umiejętności by bawić się w snajpera – dodała po chwili, przypominając sobie propozycję Szczura.

W tym samym czasie:

Rosomak przebijał się przez sterty gruzu, a miejsca nieprzejezdne mijał okrężną drogą. Poruszanie się takiego pojazdu w takim terenie było miejscami uciążliwe, ale nie niemożliwe. Wtedy też Christianus dostrzegł na wzniesieniu transportowiec przeciwnika. Fox usłuchawszy polecenia oddał kilka salw w tamtą stronę, co zaowocowało paroma trupami, sporom ilością odłupanego gruzu od ścian i nie mniejszym chaosem w szeregach wroga. Niestety, ku zaskoczeniu naszych przyjaciół, zza budynku sąsiedniego wyjechał lekko opancerzony pojazd szturmowy o napędzie gąsienicowym, tarasując tym samym drogę, po przeciwnej stronie pojawił się również tego samego typu pojazd i nie byli to Cepheiczycy! Tylko Fineańczycy barw Avilla. Dostrzegliście, że za tymi pojazdami przebiegła grupa ludzi, tak jakby chcieli was i od tyłu zajść. Zza ostrzelanego przed momentem wzgórza wychyliło się kilka innych pojazdów. Trafiliście na sporej wielkości przednią czujkę, która pewnie kilka kilometrów dalej za sobą ciągnęła poważne siły ofensywne. Niewątpliwie nieciekawa sytuacja, chodź nie bez wyjścia. Rosomak dzięki cudownej smykałce Foxa, potrafił z silnika wycisnąć niemałą moc. Staranować, rozjechać, to cacko niewątpliwie to potrafiło.

 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline