Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2008, 18:22   #25
Khadgar
 
Reputacja: 1 Khadgar nie jest za bardzo znany
Oliver

Słowa kmiota w przystani ledwo do niego docierały. Na chwilę obecną pragnął tylko porządnego opatrzenia ran i strawy. Było mu z tym źle i pewnie było to kurewsko nierycerskie, ale w tym właśnie momencie w dupie miał wszystkie zarazy tego świata.

Jako że irytujące krwawienie dawało mu się coraz bardziej we znaki, "Przystań Jonasza" powitał z otwartymi ramionami. Jego osłabienie powoli wyprowadzało go z równowagi - czuł się upośledzony względem towarzyszy, a bycie najsłabszym ogniwem było ostatnią rzeczą, do której był przyzwyczajony. Do stu czortów, był w końcu wojownikiem, nie dziwota więc, że okazywanie słabości przychodziło mu z trudem. Próbował w miarę możliwości pozorować pełnię sił, ale dość spory upływ krwi sprawił, że nawet jego potężne ramiona i szeroki kłąb mięśni nie były w stanie przynajmniej zamaskować utraty sporej części sił.

Zanim przystąpił do biesiady, zamówił pokój, od niechcenia rzucając karczmarzowi monetą. Póki co zignorował czyjąkolwiek obecność, najpierw pragnąc zapobiec powolnemu wykrwawieniu się. Wydawała mu się to iście żałosna śmierć. Powlókł się więc schodami na górę, by doprowadzić się do jako takiego porządku. Raz jeszcze oczyścił rany gorzałą i nałożył świeżą porcję peterowych maści. Poza tym, że krwawiły, rany nie wyglądały nawet aż tak źle. Starannie założył nowe opatrunki. Mocno zaciśnięta szmata skutecznie zatrzymała upływ krwi.

Świeża koszula z delikatnego, zielonego materiału, spodnie przewiązane rzemieniami i skórzane kozaki podkreślały atletyczną sylwetkę Olivera. Do skórzanego pasa przypiął miecz i mizerykordię. Rozstawanie się z bronią w Senecji nie było bowiem najlepszym pomysłem. Chwycił w garść skórzane rękawice, narzucił na siebie kolczą koszulkę, bardziej z przyzwyczajenia niż z obowiązku i zszedł na dół, w znacznie lepszej kondycji i nastroju niż przedtem.

W zasadzie nie wiedział, co ma zamiar robić w Brzegu. Był rycerzem. Czyli był urodzony i żył z robienia mieczem. Miał zresztą predyspozycje - robił nim jak mało kto i ani ćwiczenia, ani siły, ani rozwagi nie można było Oliverowi odmówić. Rycerz jednak, mimo niewątpliwego statusu społecznego był zawodem jak każdy inny i potrzebna była robota, przy której można było się wykazać. Brzeg, jako duże miasto, wydawał się odpowiednim punktem wyjścia, ale kwarantanny Oliver przewidzieć nie mógł... Póki co, wolał jednak się nad tym nie głowić.

-Strawy i wina!- krzyknął, machając bochenkowatą dłonią, gotów odbić sobie trudy i niewygody podróży z nawiązką. Dopiero teraz omiótł wzrokiem gości. Na chwilę zatrzymał spojrzenie na rycerzach. Nie wiedzieć czemu, atmosfera wydawała się dziwnie gęsta...
 
Khadgar jest offline