Szybkie zakupy i można było ruszać w dalszą drogę. Spojrzał na bar do którego się zbliżali. Prawie zawsze wyglądający tak samo nie ważne gdzie się było. Gdy usłyszał nowiny Lysandera zgrzytnął zębami. - Jak myślisz, po czyjej stronie stanie to miasteczko jak dojdzie co do czego ? A mi nie widzi się walka z uzbrojonymi po zęby żołnierzami. - podrapał się po brodzie - Choć opuszczanie tej dziury z samego rana tylko rzuci na nas cień podejrzenia i znów pościg. Jak nie spojrzeć mamy przesrane. Gdy weszli do środka i ujrzeli klechę tylko westchnął lekko. "Zaraz się zacznie", przemknęło mu przez głowę i nie mylił się. Nie mogli jednak zaraz po przyjeździe robić sobie wrogów z połowy klienteli jak dojdzie do walki, na którą się zapowiadało. - Odpuść sobie klecho i zjeżdżaj stąd. Potrzebujemy spokoju a twoja śmierć na pewno taka nie będzie - mówił cicho swym lodowatym głosem, spojrzał na klechę - Zatem co wolisz, kulkę czy wyjście ? Bo nie mamy czasu na zabawę z tobą.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |