Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2008, 14:20   #29
Velglarn Baenre
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Czarny Paladyn

- Powiadasz, iże wypierza wśród nas mamy…? - wycedził powoli Czarny Paladyn - Okazyja wspaniała iście… Bracie Dwight, o ile Niezwyciężon jeszcze w twym sercu, po zbrojnych się udaj, jeżeli w możliwości leży to, Gustawa von Gertz zmobilizuj… Ja obejmę zasię jurysdykcję nad nimi.

~~A jeśli uciekniesz, i takoż w dniu następnym sposób na dosięgnięcie cię wynajdę…~~

- Myślałem, że o obowiązkach swych już zapomniałeś, a tu proszę...
– odpowiedział Dwight.

Gdy tylko drugi paladyn odpowiedział i zapewne zaczął się szykować do wyjścia, jakby wszystkie dziewięć piekieł Baatoro zaczęło go gonić, ser Gerard de Ridefort odwrócił się do kamratów, co przybyli do karczmy. Chwilę się im przyglądał, z mieczem wyciągniętym, acz opuszczonym i nastawioną tarczą. Jego świdrujący wzrok omiatał wszystkich, jakby ich osądzając. Kiedy już zaszczycił swym spojrzeniem wszystkich, obwieścił im gromkim głosem swą decyzję.

- W imieniu potężnym Niezwyciężonego i jego Kościoła, niechaj wiedzą wszyscy tu zebrani, iż ja, ser Gerard de Ridefort, paladyn Zakonu Rycerstwa Veluny, przejmuję jurysdykcję nad tą sprawą wedle litery prawa Bissel i zamierzeń Jego Królewskiej Mości Tristana de Morque!

Powiódł wzrokiem po zebranych, chcąc sprawdzić, czy jego słowa odniosły należyty rezultat. Miał też nadzieję, iże odgłosy zdołały obudzić jak największą ilość ludzi z karczmy… W owej chwili wszyscy widoczni byli zaskoczeni nagłym zwrotem akcji, acz paladyn ocenił, iż dotarło do nich jego przesłanie. Postanowił więc kontynuować.

- Przeto, skoro okoliczności mnie zmuszają, powołuje was wszystkich do służby Bissel! Dopóki sprawa się nie wyjaśni, będziecie zobowiązani do służenia swoim mieczem… A sprzeciw, w myśl prawa kościelnego Bissel, będzie uznany za herezję.

Teraz twarze były już zmienione… Do wszystkich poczęło dochodzić, czego żądał rycerz, zaś sam paladyn ważył w swoim sercu następne działania. Miał nadzieję, iże okażą się oni osobami prawowiernymi, zasię ich działania nie będą potworom przychylne… Zresztą, jeśliby one działania były pokierowane czym innym niż gorliwość religijna, Kościół wsparty zbrojnym swym ramieniem, paladynami, zapewne prędko by z nimi skończył. Dlatego Gerard uznał, że chwilowo jeszcze jest bezpieczny. Umiejętność wysnuwania takich osądów była wyjątkowo rzadka – niewielu ludzi potrafiło zachować kamienną twarz, gdy z trzema towarzyszami (o niepewnej lojalności) stawiało czoło dwóm wampirom…

- Takoż więc… Karczmarzu, przynieś mi lampę oliwną czy też drwo rozpalone! A lustro przydatne byłoby. – krzyknął, wzrokiem lustrując pozostałych. Jeśli będą chcieli się zerwać, przecie powinni to teraz zrobić… Jeżeli zaś posłuchają głosu rozsądku, będzie musiał tylko wykonać kilka testów. Sprawdzenie cienia, odbicia, strachu przed ogniem, być może próba skaleczenia. Zapewne zbyt dużo prób, lecz de Ridefort całe życie hołdował zasadzie, iż lepiej wykryć za dużo, niż czegoś nie wykryć…

Jeśli jednakże próby wykazałyby, iż wypowiedź niepozornego człeka była skażona kłamstwem, Gerard nie zamierzał się z nim patyczkować. Zatrzymanie i odprawiony przez Czarnego Paladyna proces o kłamstwo wobec paladyna, wprowadzenie w błąd sługi Heironeousa i działanie na szkodę Kościoła (podchodzące zapewne pod herezje… zresztą samą herezję też zapewne się znajdzie) jeszcze niczyjej duszy źłe nie zrobiły. Mimo, że życia pozbawiało to wyjątkowo skutecznie…
 

Ostatnio edytowane przez Velglarn Baenre : 25-01-2008 o 14:24.