Azyl
„Przybytek Pieśni”
Gnom zesztywniał. Odruchowo otoczył kota ramionami, chroniąc go, co przy jego drobnych ramionach stanowiło - zwłaszcza wobec masywnego slaada - żałosny widok i ochronę. Kot wystawił łeb z kłębka, w jaki się zwinął na kolanach pana i spojrzał żółtymi źrenicami na zielonoskórą istotę.
- Dlaczego pytasz? - odpalił cichym tonem
Aylinn. - I
jak już o magii mowa, czy wiecie coś o magicznym ogniu?
Dało się zauważyć jedną rzecz: przepaska gnoma zsunięta była z oczu, przesłoniętych obecnie bielmem. Ale slaad nie zwracał uwagi na takie drobiazgi. Wiadomo było, że
Learion nie nosi tej opaski dla zabawy.
- Dlatego, że ten twój futrzak zrobił sferę mocy…wiesz jak doświadczonym czarotrzepem żeby rzucić ścianę mocy? Piekielnie mocnym.- rzekł donośnym głosem
Harpo-slaad.-
Nie wmówisz, mi że zwykły chowaniec może być się magiem mocniejszym od nas wszystkich…A przynajmniej ode mnie. Więc się zastanawiam, kim lub czym tak naprawdę jest twój kociak. I czy to skupisko futra jest twoim chowańcem, czy tylko się pod niego podszywa. A jeśli tak, to jaki jest tego powód?
Slaad na chwilę przerwał wywód, ziewnął głośno, rozdziawiając paszczę i za nic mając dobre wychowanie. Po czym kontynuował.-
Magiczny ogień…W moim świecie był czysta emanancja energii napełniającej czary. Byli tacy co nie potrzebowali wypowiadać formuł tylko brali magię bezpośrednio właśnie w postaci magicznego ognia. Mój Pan próbował zaszczepić tą zdolność u niektórych obiektów badań. Dwa wybuchły, trzeci stał się ofiarą samozapłonu…Wniosek. Tej zdolności nie da zaszczepić…Trzeba mieć pecha i się z nią urodzić Harpo podrapał się po slaadzim łbie i rzekł.-
A co ma magiczny ogień wspólnego z nami? A dokładnie, co ma wspólnego z tobą?