Azyl
„Przybytek Pieśni”
"
Tyle jak chodzi o próby zmiany tematu czy zarzucenie wabika..."
Gnom wyczuwszy odór z pyska zielonoskórego odsunął skrzywioną twarz jednocześnie próbując ręką zamachać by odwachlować nieco powietrze. Ręka ślepca przez to dotknęła nachylonego pyska slaada...
"
O. No cóż."
Lekkie wstrząśnięcie łokcia i nóż błysnął parę centymetrów od oka ropuchopodobnej istoty...
By zagłębić się w stole pomiędzy jej palcami, niewiele chybiając palców czy błony między nimi.
-
Nie strasz mnie swoją nową aparycją proszę, bo będę miał potem podrapaną rękę. - Powiedział spokojnie i cicho gnom. Fialar, mocno przyciskany do piersi ślepca drugą jego ręką zasyczał wściekle, wyraźnie niezadowolony z reakcji slaada. Pazury kota wbijały się w przedramię gnoma, który wciąż się krzywił, choć raczej nie wskutek oddechu rozmówcy.
-
Jak już usiądziesz jak siedziałeś, będziemy mogli porozmawiać spokojnie dalej. W moim mniemaniu temat magicznego ognia jest ważniejszy niż mój towarzysz. Tak samo jak temat szkatuły i przygód reszty z nas. Dlaczego? Bo niezależnie od tego jak 'potężny' mój przyjaciel jest, nie powstrzymało to wydarzeń i jestem tu z Wami.
"
Czy tylko ja czuję woń mojego strachu? Bylebym się nie spocił."
Pozostawiając nóż wbity między palcami slaada,
Learion w miarę mówienia powolnym, pełnym gracji ruchem cofał rękę, by wznieść ją w powietrze i umieścić między pyskiem slaada a sobą. Potem bardzo powoli poruszył nią, jakby miał zamiar znowu odnaleźć zielonoskórego i położyć swą dłoń na jego pysku.
"
Fialar, spokojnie. Spokojnie. On tylko grozi."
Ale myśli brakowało pewności,
Aylinn bowiem jej nie czuł.