Wątek: Oddech śmierci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2008, 00:16   #47
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
*** Skarbimir ***

Podparłeś się na parapecie by po chwili wziąć nagle ręce. To, czego dotknąłeś, wydawało się być dziwną, ciemnozieloną masą, a było tego jedynie kilka kropel. Dość trudno schodziło ze skóry, ale w końcu to zdrapałeś. Potem znalazłeś pod oknem kilka miedziaków dokładniej 3. Dziwne, wydaje ci się, że gdybyście zostali tutaj dłużej z pewnością dorobilibyście się niezłe sumki, jednak musieliście się już zbierać. Dziwne znalezisko.

*** Felix ***

Podczas podróży do fortu najemników, bo tam przecież zmierzacie, maszerowałeś na boku, pomiędzy drzewami, starając się dostrzec czegoś ciekawego. Początkowo nic nie znajdowałeś, jednak potem, ku swojemu zdziwieniu, znalazłeś kilka całkiem przydatnym rzeczy. Znalazłeś specjalny rodzaj mchu, który po zmieszaniu z lepką substancją, jak sok z owoców, czy woda z cukrem, doskonale nadawał się do tamowania ran, a nawet krwotoków. Następnie znalazłeś blaszki umarłych, małe, brązowe roślinki, o okrągłych liściach. Oprócz gorzkiego smaku, bardzo dobrze pomagają przeczyścić jelita. Najczęściej występujących w pobliżu cmentarzy. W końcu to kraina, o fundamentach ułożonych z ludzkich ciał i kości. Znalazłeś też trochę nieznanych ci grzybów. Wziąłeś kilka, być może uda ci się odkryć ich sekret.

*** Lothar von Coutein ***

Niedawno przybyliście do Sylvanii, po części, aby zabłysnąć odwagą, aby mieć co opowiadać swoim paniom, a tak naprawdę to ze względów finansowych. Trudno uprawiać rzemiosło, kiedy nie ma się z kim bić. Jednak „Dopóki ożywieńcy trzymają się na nogach, tak dalej będzie kręcić się interes” – tak brzmiały słowa jednego z kapitanów, co was witał w Forcie Najemników. Po odpoczynku dostaliście pierwsze wiadomości. Primo, od teraz działaliście pod barwami armii Stritlandu, którego jednostki tutaj stacjonują. Po podpisaniu kontraktu, który zakładał około ponad 40 koron na miesiąc, a procent ten rósł od zasługi na polu bitewnym. Dodatkowo zapewniono darmowy wikt i opierunek. W zamian zaś mieliście służyć mieczem i lancą, by przywrócić wolność i swobodę Sylvańskiej krainie.

Szybko wysłali was na pierwszą misję, mieliście schwytać złodzieja, który nocą ponoć wymknąć się z obozu z ważnymi dokumentami, czy relikwią. Nikt dużo na ten temat nie mówił, za to wiadomo było jedno, został raniony i długo nie powinien przejść. Niestety, nic nie znaleźliście, oprócz…

***

Moffin rozkazał dwójce zwiadowców rozejrzeć się po okolicy. Po chwili zniknęli za gęstą ścianą wąskich sosenek. Chwilę potem usłyszeliście od strony traktu miarowy odgłos kroków. Wielu kroków.

Nagle zauważyliście konnych przed wami. Krasnoludy zaczęły chrząknąć i spluwać, trzymając ręce na rękojeściach toporów. Jeźdźcy podjechali bliżej. Zrobiło się wam lżej na duchu. Okazali się być rycerzami, nie dość, ze bretońskimi, to jeszcze błędnymi. Było ich pięciu, każdy przysposobiony bojowo na rączym koniu, ubranym w skórzaną zbrojnicę.
- Percival, nie spodziewałem się ciebie tutaj. – pokraśniał dowódca bandy.
- Na honor, czy to, aby nie ten karzełek, co go końmi chcieli rozciągnąć?
- Nikt ci nie kazał mnie ratować. – odburknął Moffin, teatralnie się obrażając.
- Wiem. Dobrze cię widzieć znowu. – Rycerz w półpłytówce zsiadł z konia, i zdjął hełm. Twarz jego była ciemna, naznaczona licznymi bliznami i śladami po ospie. Włosy miał długie i ciemne, podobnie jak wąsy i brodę.
- Co jak co, ale ciebie to najmniej się spodziewałem zobaczyć w tej krainie, he he. Co tam, marnie płacą za ochronę panienek, że aż tu zajęcia przyjechaliście szukać.
- Wiesz, ile się nacierpieliśmy z powodu nieumarłych. Nie możemy pozwolić, aby to spotkało naszych „sojuszników”.
- Bogowie tylko wiedzą. Nie jedziecie przypadkiem do fortu? Toż to w drugą stronę jest.
- My akuratnie z fortu, wczoraj przybylim i jużci kazali nam wytropić tego złodzieja, co jakieś dokumenty ukradł, czy coś. Nie widziałeś przypadkiem jakiegoś? Wrócimy jednak, nic nie znaleźliśmy. Trochę czasu minie, jak was odeskortujemy, wyjdzie akurat, że bogaty mieliśmy trop. – uśmiechnął się.
- O, co to, to racja. Przyda nam się mała pomoc, ostatnio tom stracił kilku chłopaków. Trzeba odpocząć, prawie tydzień tułamy się, tłukąc ścierwo, pewno tęskno im za nami. – odparł, też się uśmiechając.
- Na to bym nie liczył. Na honor, sam hrabia Otto von Ritzstoff, inkwizytor i Morryta jednocześnie, przybył zawczasu do nas, do obozu, z kilkoma setkami ludzi. Powiedział, że dołoży swój procent w walce z nekromantą. Słyszałeś? Będzie podobno walna bitwa jak nic, podobno widziano oddziały martwych żołnierzy maszerujących w milczeniu przez wioski, nawet ich nie dotykając. Moffin, mi się to nie podoba, ale przynajmniej nadzieję ich pięciu na kopię, tak jak ślubowałem. – odrzekł poważnie Percival
- Coo? Bitka? Bez nas? No jak śmieli, musimy jak najszybciej wracać do obozu, bo ci łajdacy gotów zacząć bitkę bez nas.
- Jestem za. – odparł krasnolud zwany Gutrimem.
- Wiesz co jest najgorsze?Percival nagle spochmurniał.
- Nie.
- Nie wiemy nawet, z kim mamy walczyć…
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 26-01-2008 o 00:26.
Revan jest offline