Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-01-2008, 00:11   #41
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Plądrowanie chatki obok wydawało się być wyczerpanym pomysłem, przecież krasnoludy już dawno spenetrowały pobliską okolicę. Jednak pewien fant umknął ich uwadze, a powiadają, ze krasnoludy są przeczulone na punkcie pieniędzy. Felix odnalazł prawie ze na progu srebrny pieniądz. Był jednak trochę zabrudzony i sczerniały, ale to tylko nalot. Po odpucowaniu lśnił jak nowy. Na awersie i rewersie miał jelenie rogi, pewniakiem był bity w Hochlandzie.

Chatka była drewniana, jednak fundamenty miała z kamienia. W środku było zdecydowanie więcej gratów, po podłodze walały się części naczyń, mebli. Na środku leżał rozpłaszczony stół z powyłamywanymi nogami. Jednak to, co umknęło krasnoludom podczas przeszukiwania, nie umknęło tobie. Pomiędzy spróchniałym drewnem gdzieś w kącie leżał drugi pieniądz, tym razem miedziak. Na ścianach, prócz zacieków, zauważyłeś zaschnięte ślady krwi, jednak nie możesz się domyślić, kiedy ta wioska, względnie chatka, mogła być zamieszkana, ani co się z nią stało.

Klucząc na podłodze pomiędzy stertami nadgnitego drewna znalazłeś kolejny pieniądz, srebrnika. Mogą ci się przydać, gdy tylko wrócisz z tej przeklętej krainy do normalnego życia. Na razie potrzebujecie zbrojnej eskorty, tyle was to obchodzi. Felix zaczął się dziwić czemu krasnoludy przegapiły taką gratkę, podobno są drobiazgowe jak nikt inny na świecie. W chacie nie było dalej nic wartego uwagi, ale gdy wracałeś, na progu znalazłeś miedziaka. Czy to możliwe, że byłe aż tak nieuważny? Nie, na pewno nie... Pewno musiał się ujawnić, gdy przypadkiem na niego nadepnąłeś bez uwagi.

W chatce natomiast druhowie poczęli układać się do snu. Każdy zajął sobie swoją wypatrzoną pozycje. Cohen chrapał z cicha, nie to co niektóre krasnoludy, które już po ułożeniu się, zaczęły chrapać tak głośno, że zbudziłyby zmarłego. Może to jest przyczyną tego powstania? Pocieszył się w duchu Skarbimir. Ciekawe gdzie ta długo zwleka nas zielarz. Sam ledwo zasnął, gdy nagle zauważył jak jego druh żołnierz obok niego drapie się. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie rozcięta, a raczej rozszarpana cholewa buta przy kostce, po której się drapał. Zabójca Trolli zaś spał w najlepsze, razem z innymi. Tylko dwóch krasnoludów pełniło wartę. Jeden siedział na tobołku przy oknie. Drugi zaś leżał plecami oparty o ścianę naprzeciwko drzwi z lekką kuszą na kolanach.
 
Revan jest offline  
Stary 17-01-2008, 11:54   #42
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
To faktycznie zaczynało być zastanawiające. Jakim sposobem krasnoludzie nosy czujące żyłę złota czy srebra zza grubych skał, nie potrafią wyniuchać woni połyskujących monet?

Zaschnięte ślady krwi świadczyły o odbytej walce po której mógł już nie pozostać przy życiu nikt. W gospodarstwie chłopi, a właściwie ich baby są niezwykle porządne, Felix nie wyobrażał sobie by gospodyni chłopska ignorowała zaschniętą krew w mieszkaniu. Wokół tej krwi Felix szukał śladów wskazujących na charakter walki, siłę ciosu itp.

To miejsce jeżyło mu każdy włosek na ciele, zabrał jeszcze nogi od stołu leżące w głównym pomieszczeniu, po czym wrócił do noclegowni. Towarzyszom, którzy pomagali mu w rozejrzeniu się, dał po srebrniku. Może i niewiele, ale jak na zwykłą i krótką robotę to i tak całkiem sporo. Nogi od stoły znalazły się przy kominku, jedną połamał osobiście i dorzucił do ognia.

Zerknął jeszcze na Cohena, wciąż podświadomie trapiąc się tym czemu nie zjadł kolacji. Tymczasem uznał to za dziwne, ale przeczucie kazało mu nie spać blisko człowieka. Wolał już na noc miejscówkę blisko wartowników, w razie gdyby atak nastąpił od wewnątrz Felix chciał być jednym z pierwszych, którzy będą mieli szansę obudzić się i bronić.

Kład się z nastawieniem na czujny sen. Spędził wiele długich nocy na pół czuwaniu pół spaniu, wszystko to było zasługo jego rodzinnego miasta. Potrafił tak cały czas, starczał po prostu mu płytki sen z którego gotów był wybudzić się przy jakiejkolwiek oznace niepokoju czy zagrożenia.
 
Eliasz jest offline  
Stary 19-01-2008, 10:34   #43
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Skarbimir stał w drzwiach i patrzył jak Felix wchodzi do sąsiedniego domu. Nie widział sensu penetrowania wioski, skoro krasnoludy już wcześniej to zrobiły. Jednak jeśli zielarz był ciekaw co można tam znaleźć to Skryba nie miał nic przeciwko by go ubezpieczać. Cisza jaka panowała wokół uspokoiła nieco poborcę. Wolał nie słyszeć szmerów, czy jakiś tajemniczych pomruków. Potrzebował trochę spokoju, dlatego starał sie nie myśleć o tym co może wyleźć zza krzaków w taką noc.

Gdy Felix wrócił i dał mu srebrną monetę, Kislevczyk zdziwił się bardzo. Nie oczekiwał zapłaty, ale też nie miał zamiaru o nic pytać. Wolał nie wiedzieć co tam znalazł zielarz.
Wiedząc, iż może wreszcie położyć się spać przygotował sobie prowizoryczne posłanie nieopodal Cohena. Leżąc i próbując zasnąć spojrzał na śpiącego już wojownika i zauważył, że cholewa buta Cohena jest rozerwana. Ten widok sprawił, że przypomniały mu się słowa Felixa. Trochę to go zaniepokoiło, lecz szybko pocieszył się tym, że tylko wilkołaki mogą przez ugryzienie człowieka zamienić w podobnego do siebie. Nigdy nie słyszał o ożywieńcach zdolnych do czegoś takiego. Porzucając złe myśli, Skarbimir zasnął po chwili.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 22-01-2008, 23:18   #44
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
***Cohen***

Mara nocna. Sen na jawie? Tu, w tym pomieszczeniu, przy palenisku na drewnianych pieńkach siedziała grupka osób, w większości byli to młodzi ludzie. Śmiali się, i ucztowali. Tylko jeden z nich się wyróżniał, stary mężczyzna o siwych włosach. Gdyby nie był tak wysoki, z pewnością uchodziłby za krasnoluda, tak mu blisko było do przyziemnych braci.

Mówił coś, nadzwyczaj cicho, nader często zawieszał głos, a gdy tak milkł, pozostali wybuchali śmiechem, od czasu do czasu powtarzając słowa dziadka i śmiejąc się na nowo. Nie byłeś w stanie zrozumieć, o czym mówili, wydawało ci się, że brzmiał jak bretoński, wymieszany z kislevskim, lecz brzmiał bardzo dziwnie. Barczysty dziadek skończył mówić, groźnie spojrzał po wszystkich, i powiedział.

- … zabiją go. – w sieni momentalnie wybuchł gromki śmiech.

Byłeś pośród nich, siedziałeś na pieńku i piłeś jakąś polewkę. Gdzie ja jestem? Ci młodzi ludzie… przypominali ci kogoś. Nie bardzo jednak wiedziałeś, kogo. Przyglądałeś się jednej dziewczynie. Z profilu wydawała się ładna, blondynka o dużych, zielonych oczach. Miała na sobie męski strój, częściowo obdarty, brudny, zakrwawiony. Gdy jej się tak przyglądałeś, zauważyłeś, że ona też ci się przygląda. Wszyscy milczeli, i patrzyli na ciebie ukradkiem. Wtedy dziewczyna odwróciła twarz.

To, co zobaczyłeś, przyprawiło cię o mdłości Co to ma znaczyć?. Prawa połowa twarzy, oddzielona dokładnie niczym ręką chirurga, wyglądała koszmarnie. Skóra zwisała z kości policzkowych, zamiast szczęki miała prostą kość otuloną czarnym przypalonym kawałkiem mięsa. Zamiast źrenic same bielmo, nos wbity do środka. Czoło niskie, ponacinane wzdłuż i wszerz. Zamiast ręki miała kikut owinięty zakrwawionym rękawem, prawej nogawki spodni nie było w ogóle, zamiast tego jątrzyła się ogromna rana, jakby jakiś zwierz odgryzł jej spory kawałek mięsa, aż do kości.

Pozostali wyglądali podobnie, a nawet gorzej. Kim oni są? Łypali na ciebie spode łba. Niczym żywe trupy, jednak to była tylko ich druga połowa. Pozostała, nietknięta wciąż patrzyła na ciebie wesoło, wydawało ci się, że ta druga połowa się do ciebie uśmiecha. Dziadek wstał, zrobił dziwny gest ręką, i zaczął do ciebie podchodzić.

- Dołącz do nas, Cohenie, zostań z nami. – odezwał się cicho. W miarę, jak się przybliżał, pozostali zaczęli powtarzać jego słowa. Dołączyć do nich? Gdzie te krasnoludy, gdzie moi kompani?
- Zostań z nami, nie opuszczaj nas. – dziadek stanął nad tobą, dotknął cię jednym palcem w czoło. Wydawało ci się, że jakby tym palcem chciał cię zabić, chciałeś się obronić. Nic nie mogłeś zrobić, jedynie wstałeś, i zacząłeś cofać cię do tyłu. Pozostali jak na komendę, rzucili się w twoim kierunku, dopadli cię. Dziewczyna o podzielonej twarzy rzuciła ci się do gardła, i próbowała zgnieść je w swoim żelaznym ucisku. Czułeś, jak zdzierają z ciebie ubranie, jak ich zęby i pazury rozdzierają ci skórę, i dobierają się do mięsa. Krzyczałeś.

Obraz nagle stał się niewyraźny, zaczęli się rozmazywać, jakby ktoś rzucił kamień w wodne odbicie.
- Zostań z nami! Nie odchodź! – mówił cicho dziadek.

-Cohen, kurwa, obudź się! – usłyszałeś teraz całkiem znajomy głos. To był Moffin. Obudziłeś się z koszmaru zlany potem. Z krzykiem.

- Obudził się. – odparł ktoś przerażony. Czułeś okropny ból w lewej stopie. Spostrzegłeś, jak Felix opatruje twoją nogę. Rana, którą się w ogóle nie przejąłeś, zaczęła z czasem rosnąć i jątrzyć się, powodując niemiłosierny ból.

*** Felix ***

Słyszałeś kiedyś o podobnym przypadkach, o zarażeniu trupim jadem. Śmiertelnie niebezpieczna substancja, którą nieumarli podobno są zdolni zarażać żywych. Mało było przypadków zarażeń, bo zazwyczaj człowiek uchodził ze starcia cało. Zazwyczaj, bo medycyna, a raczej wiedza którą posiadały wioskowe znachorki nie znały środków czy zabiegów, które mogłyby pomóc takiemu zarażonemu nieszczęśnikowi.

Podejrzewałeś takie zatrucie, Cohen wszakże nic nie jadł, ba, czuł się dobrze. Obudzony jękami chorego natychmiast przystąpiłeś do leczenia. Kilka obudzonych krasnoludów zaczęło go przytrzymywać, gdyż nagle zaczął się wić, w miarę zabiegu. Stan zapalny obejmował większą część stopy. Ku przestrodze babki, od której, kiedy to jeszcze byliście w krainie zgromadzenia, kupiłeś maź, która jakoby leczy ciało i duszę po kontakcie z umrzykami. Nie miałeś niczego innego pod ręką, więc zdezynfekowałeś okolice rany gorzałką krasnoludzką, a na samą posmarowałeś mazią. Specyfik podziałał, rano stopa wyglądała znacznie lepiej.

*** Skarbimir ***

Usłyszałeś jęki. Po krótkiej chwili, uświadomiłeś sobie, że to Cohen tak cierpi. Obudziłeś szybko Felixa, aby zajął się sprawą. Przyglądałeś się całemu zabiegowi z obojętną miną, jedna nie uśmiechało ci się spać pod jednym dachem z jednym z nich…

Wydawało ci się przez chwilę, że widziałeś siedzącego na oknie karzełka, o żółtych ślepiach. Było zbyt ciemno, byś mógł mu się dokładniej przyjrzeć, lecz gdy przymknąłeś powieki, na ten ułamek sekundy, jego już nie było. Iście, diabelne miejsce.

Sporo zachodu było przez tego Cohena. Gdyby nie on, z pewnością miałbyś bardzo udany sen, bo śniło ci się całkiem sporo przyjemnych rzeczy, które, być może przede wszystkim, nie były w żaden sposób powiązane z tą przeklętą krainą. Wielu z tych rzeczy, o których śniłeś nie udało ci się przypomnieć po ponownym zajściu w sen. Zresztą, to był daremny trud, gdyż i tak dość wcześnie przyszło wam zbierać manatki i pakować się w podróż. Mimo waszej czwórki, krasnoludzcy najemnicy wręcz pałali zapałem, by jak najszybciej opuścić tą wioskę, to miejsce. Widać było z ich temperamentu, że nie są typowymi krasnoludami, ze muszą być w ruchu. Że lubią działać, lubią wykonywać swoją robotę. A tej było od cholery i ciut więcej.

Podczas całej nocy Grimm spał. Spał jak zabity, wrzaski i jęki żołnierza w ogóle go nie zbudziły. Widać było, że podczas starcia namachał się solidnie, i teraz spał niczym niedźwiedź. Nawet wczesnym rankiem był problemy z jego obudzeniem, wydawałoby się, że z chęcią by tu został.

Był ranek, bardzo wczesny. Niemal na rozpoczęcie dnia przywitała was mżawka, potem zaś wydawało się to oberwaniem chmury, ale dosłownie na kilka chwil, potem wszystko ucichło i znów podniosła się lekka mgiełka. Całkiem szybko opuściliście wioskę. Nie wszyscy wyspali się dokładnie, co było widać. Cóż, trzeba przywyknąć do trudów wędrówki.

Szliście błotnistą ścieżką, wydawało się, że w całej Sylvanii nie było suchego miejsca. Cohen czuł się lepiej, ale musiał kuśtykać, bo stopa wciąż go bolała.
 
Revan jest offline  
Stary 23-01-2008, 15:44   #45
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Felix tej nocy czuł się fatalnie. Nie dość, że wybudzono go ze snu, to jeszcze czarne wizje które miał dzień wcześniej zaczęły się sprawdzać. Cohen miał pierwsze objawy gorączki, nadmiernie się pocił a oddech był nierówny. Kompres połączony z okładem z ziół zbił temperaturę, gorszą sprawą pozostawała noga. Zielarz, jeszcze nie widział tak szybko paprzącej się rany. Gdy powąchał ciemną ciecz, przypominającą ropę, poczuł odór trupów, takli sam jak ten z walki, choć może nie tak intensywny. Rana bardzo szybko zaczęła gnić i powiększać się. Gdyby nie specyfik jaki zakupił, Cohenowi zapewne już by amputował stopę, a może i nawet całą nogę.

- Przyjacielu, módl się do znanych Ci bogów, gdyż jeśli medykament, którego przepisu nawet nie znam, nie wyleczy Cię do końca, to będzie trzeba amputować chorą nogę, aby choroba nie rozprzestrzeniła się na całe ciało.

Widząc bladą twarz towarzysza, dodał jeszcze pocieszająco.

- Póki co wygląda jednak na to, że maść działa. A skoro coś działa to czemu miałoby przestać? Następnym razem jednak od razu informuj o ranach, mówiłem, że walka z trupami jest niebezpieczna a rany najlepiej od razu zdezynfekować. Być może nie było by dziś całego tego strachu i nieprzespanej nocy, gdyby ranę tuż po jej zadaniu odpowiednio oczyścić, tego jestem niemal pewien.

Jechali dalej, Felix nie miał nastroju na rozmowę, za bardzo przejął się stanem Cohena i możliwością rozprzestrzenienia „trupiej zarazy”. Nasłuchał się w tym życiu tylu różności, że nie mógł wykluczyć dalszej, choć może nie widocznej przemiany Cohena. Trzeba go było pilnować, aby nie zrobił sobie ani nikomu innemu krzywdy. Póki co uwagę Felixsa zaprzątały przydrożne rośliny wśród których usilnie starał się doszukać przydatnych ziół.
 
Eliasz jest offline  
Stary 23-01-2008, 16:20   #46
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
"Miejmy nadzieję, że to tylko zwykłe zakażenie" pomyślał kislevczyk widząc jak Felix opatruje Cohena. Tak naprawdę nie wiedział co myśleć o całym tym zdarzeniu. Nadal nie wierzył w historię o ożywieńczej truciźnie. Przyglądał się tylko Felixowi jego medycznym czynnościom. Gdy rana została opatrzona, Skarbimir zabrał się za pakowanie swoich rzeczy. W czasie krzątaniny jaka powstała, gdy wszyscy zaczęli się szykować do opuszczenia wioski, poborcy nie dawały spokoju żółte oczy. Początkowo zdawało mu się, iż skrzat jaki mu się ukazał przez chwilę był tylko złudzeniem. Jednakże mroczny klimat wioski nie pozwalał mu zapomnieć o dziwnym karle. Co chwila Skryba spoglądał w okno w którym ujrzał skrzata z nadzieją, że może znów go zobaczy i będzie mógł się mu lepiej przyjrzeć.

Gdy cała kompania wyniosła się z chaty, w której nocowali, Skarbimir podszedł jeszcze do owego okna chcąc zobaczyć czy na zewnątrz nie ma żadnych śladów. Szukał tropu, który mógł dać mu odpowiedź na pytanie czy była to zjawa czy postać z krwi i kości. Jeżeli nic nie znalazł ruszył za resztą.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 26-01-2008, 00:16   #47
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
*** Skarbimir ***

Podparłeś się na parapecie by po chwili wziąć nagle ręce. To, czego dotknąłeś, wydawało się być dziwną, ciemnozieloną masą, a było tego jedynie kilka kropel. Dość trudno schodziło ze skóry, ale w końcu to zdrapałeś. Potem znalazłeś pod oknem kilka miedziaków dokładniej 3. Dziwne, wydaje ci się, że gdybyście zostali tutaj dłużej z pewnością dorobilibyście się niezłe sumki, jednak musieliście się już zbierać. Dziwne znalezisko.

*** Felix ***

Podczas podróży do fortu najemników, bo tam przecież zmierzacie, maszerowałeś na boku, pomiędzy drzewami, starając się dostrzec czegoś ciekawego. Początkowo nic nie znajdowałeś, jednak potem, ku swojemu zdziwieniu, znalazłeś kilka całkiem przydatnym rzeczy. Znalazłeś specjalny rodzaj mchu, który po zmieszaniu z lepką substancją, jak sok z owoców, czy woda z cukrem, doskonale nadawał się do tamowania ran, a nawet krwotoków. Następnie znalazłeś blaszki umarłych, małe, brązowe roślinki, o okrągłych liściach. Oprócz gorzkiego smaku, bardzo dobrze pomagają przeczyścić jelita. Najczęściej występujących w pobliżu cmentarzy. W końcu to kraina, o fundamentach ułożonych z ludzkich ciał i kości. Znalazłeś też trochę nieznanych ci grzybów. Wziąłeś kilka, być może uda ci się odkryć ich sekret.

*** Lothar von Coutein ***

Niedawno przybyliście do Sylvanii, po części, aby zabłysnąć odwagą, aby mieć co opowiadać swoim paniom, a tak naprawdę to ze względów finansowych. Trudno uprawiać rzemiosło, kiedy nie ma się z kim bić. Jednak „Dopóki ożywieńcy trzymają się na nogach, tak dalej będzie kręcić się interes” – tak brzmiały słowa jednego z kapitanów, co was witał w Forcie Najemników. Po odpoczynku dostaliście pierwsze wiadomości. Primo, od teraz działaliście pod barwami armii Stritlandu, którego jednostki tutaj stacjonują. Po podpisaniu kontraktu, który zakładał około ponad 40 koron na miesiąc, a procent ten rósł od zasługi na polu bitewnym. Dodatkowo zapewniono darmowy wikt i opierunek. W zamian zaś mieliście służyć mieczem i lancą, by przywrócić wolność i swobodę Sylvańskiej krainie.

Szybko wysłali was na pierwszą misję, mieliście schwytać złodzieja, który nocą ponoć wymknąć się z obozu z ważnymi dokumentami, czy relikwią. Nikt dużo na ten temat nie mówił, za to wiadomo było jedno, został raniony i długo nie powinien przejść. Niestety, nic nie znaleźliście, oprócz…

***

Moffin rozkazał dwójce zwiadowców rozejrzeć się po okolicy. Po chwili zniknęli za gęstą ścianą wąskich sosenek. Chwilę potem usłyszeliście od strony traktu miarowy odgłos kroków. Wielu kroków.

Nagle zauważyliście konnych przed wami. Krasnoludy zaczęły chrząknąć i spluwać, trzymając ręce na rękojeściach toporów. Jeźdźcy podjechali bliżej. Zrobiło się wam lżej na duchu. Okazali się być rycerzami, nie dość, ze bretońskimi, to jeszcze błędnymi. Było ich pięciu, każdy przysposobiony bojowo na rączym koniu, ubranym w skórzaną zbrojnicę.
- Percival, nie spodziewałem się ciebie tutaj. – pokraśniał dowódca bandy.
- Na honor, czy to, aby nie ten karzełek, co go końmi chcieli rozciągnąć?
- Nikt ci nie kazał mnie ratować. – odburknął Moffin, teatralnie się obrażając.
- Wiem. Dobrze cię widzieć znowu. – Rycerz w półpłytówce zsiadł z konia, i zdjął hełm. Twarz jego była ciemna, naznaczona licznymi bliznami i śladami po ospie. Włosy miał długie i ciemne, podobnie jak wąsy i brodę.
- Co jak co, ale ciebie to najmniej się spodziewałem zobaczyć w tej krainie, he he. Co tam, marnie płacą za ochronę panienek, że aż tu zajęcia przyjechaliście szukać.
- Wiesz, ile się nacierpieliśmy z powodu nieumarłych. Nie możemy pozwolić, aby to spotkało naszych „sojuszników”.
- Bogowie tylko wiedzą. Nie jedziecie przypadkiem do fortu? Toż to w drugą stronę jest.
- My akuratnie z fortu, wczoraj przybylim i jużci kazali nam wytropić tego złodzieja, co jakieś dokumenty ukradł, czy coś. Nie widziałeś przypadkiem jakiegoś? Wrócimy jednak, nic nie znaleźliśmy. Trochę czasu minie, jak was odeskortujemy, wyjdzie akurat, że bogaty mieliśmy trop. – uśmiechnął się.
- O, co to, to racja. Przyda nam się mała pomoc, ostatnio tom stracił kilku chłopaków. Trzeba odpocząć, prawie tydzień tułamy się, tłukąc ścierwo, pewno tęskno im za nami. – odparł, też się uśmiechając.
- Na to bym nie liczył. Na honor, sam hrabia Otto von Ritzstoff, inkwizytor i Morryta jednocześnie, przybył zawczasu do nas, do obozu, z kilkoma setkami ludzi. Powiedział, że dołoży swój procent w walce z nekromantą. Słyszałeś? Będzie podobno walna bitwa jak nic, podobno widziano oddziały martwych żołnierzy maszerujących w milczeniu przez wioski, nawet ich nie dotykając. Moffin, mi się to nie podoba, ale przynajmniej nadzieję ich pięciu na kopię, tak jak ślubowałem. – odrzekł poważnie Percival
- Coo? Bitka? Bez nas? No jak śmieli, musimy jak najszybciej wracać do obozu, bo ci łajdacy gotów zacząć bitkę bez nas.
- Jestem za. – odparł krasnolud zwany Gutrimem.
- Wiesz co jest najgorsze?Percival nagle spochmurniał.
- Nie.
- Nie wiemy nawet, z kim mamy walczyć…
 

Ostatnio edytowane przez Revan : 26-01-2008 o 00:26.
Revan jest offline  
Stary 26-01-2008, 16:59   #48
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Sen był straszny dla wojownika jeszcze straszniejsze było przebudzenie. Zlany potami Cohen długo przychodził do siebie jak przez mgłę dochodził go głos Felixa.

- Dzięki przyjacielu masz racje dobrze jesteś lepszy w leczeniu niż ja. Jakim jakież to przekleństwo iż nie dojrzałem tej rany zaraz po bitwie.

Te kilka sił osłabiło wojownika tak, iż na chwilę znów opadł na posłanie. Wiedział, iż czasie choroby należy jak najwięcej pić wiec nie ociągając się wypił dwa kubki piwa z bukłaku.


Krasnoludy się zbierały powoli, osłabienie i gorączka, która była wynikiem walki organizmu Cohena z jadem powodowały, iż straszliwe utykał z wielkim trudem dowlekł się do Lotki. Lotka widząc, iż jej jeździec ledwo wlecze położyła się i dlatego to osłabionemu Cohenowi udało się wsiąść w siodło.


Błotnista droga wiodła prze las, który zdawał się wojownikowi stary i zmurszały jak trupy, które widział na drodze i w śnie pragnienie męczyło go coraz bardziej i co jakiś czas gasił je piwem. Tak, iż w bukłaku pozostało go niewiele. Z rozmów wiedzionych przez krasnoludy wnioskował, iż znajdują się już niedaleko. W miarę podróży czuł się coraz lepiej gorączka powoli malał a ból też w miarę upływu czasu malał.


Spotkawszy Błędnych z Bretonii zauważył niezwykłe podobieństwo ich mentalności do krasnoludów.

„Pomór na tych rycerzyków tak samo wyrywni jak krasnoludy wroga trzeba niszczyć metodycznie z zasadzkami, ostrzałem, zajazdem na flanki lub od tyłu a nie szarżą na wprost”.
Wojownik jednak zatrzymał swoje przemyślenia dla siebie ucieszony tym iż może już dziś będzie już w obozowisku.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 27-01-2008, 23:10   #49
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Lothar bez większego zaciekawienia przyjrzał się spotkanej właśnie grupie. Wyglądało na to, że Percival miał wśród nich znajomego. Rycerz nie miał nic przeciwko krasnoludom, no może poza tym, że trochę ciężko było z nimi walczyć konno. Z racji wzrostu trzeba było solidnie się wychylić z siodła, żeby trafić, a to jeśli walka była długa męczyło nadmiernie zarówno jeźdźca jak i konia. Bretończyk myślami odbiegł od rozmowy i przypomniał sobie niewielką potyczkę z rabusiami, która miała miejsce dwa tygodnie przed ich przybyciem do Sylvanii. Podróżowali wtedy z Nuln do Altdorfu razem z przygodnie spotkaną rodziną kupiecką, kiedy napadła ich grupa banitów. Pechowo trafili akurat na moment, kiedy rycerze modlili się do Pani i swoim wtargnięciem przerwali tą ważną dla Bretończyków obrzęd. Rozwścieczyło to wyjątkowo sir Aubrica, który jednym ciosem miecza zabił trzech ze złoczyńców. Lothar uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie tamtej potyczki, walka nie była trudna ale zażarta. Bandyci nie chcieli łatwo rozstać się z życiem, ale nie dali rady choćby zranić któregokolwiek z rycerzy. Niedługo potem przybyli tutaj, do tego zapomnianego przez Panią miejsca, gdzie szerzyło się zło. Fakt, że podlegali obecnie armii Stirlandu nie był czymś co cieszyło rycerzy, ale w końcu za coś trzeba żyć. Poza tym tu można było uzyskać zarówno pieniądze jak i sławę. Wystarczyło sumiennie wykonywać obowiązki i tępić zło, kiedy się je spotkało. Zadanie polegające na ujęciu złodzieja wydawało się z pozoru proste, jednak szybko zgubili jego ślad i zmuszeni byli do szukania go na ślepo, co nie dało rezultatu. Znaleźli tylko tą grupę, która najwyraźniej o owym złodzieju nic nie wiedziała. Jednak zaraz Bretończyk porzucił płonne myśli i przywołał się do porządku.

"Co by się stało, gdyby w tym momencie ktoś nas zaatakował? Przez swoją nieuwagę mogłem spowodować śmierć towarzysza! Takiej plamy na honorze nie pozbyłbym się do końca życia! Na Panią muszę być bardziej czujny!"

Lothar zbliżył się do rozmawiających Percivala i krasnoluda, po czym odezwał się cicho.

-Nie powinniśmy jeszcze trochę poszukać tego złodzieja sir Percivalu? Jeśli tak jak nam powiedziano zraniono go, kiedy uciekał to nie mógł się daleko oddalić. Pewnie padł gdzieś po drodze, może powinniśmy przejechać kilka godzin, a dopiero potem zawrócić? To nasze pierwsze zadanie i jeśli wrócimy z niczym to może niekorzystnie wpłynąć na nasz wizerunek. -

Młody rycerz spojrzał pytającym wzrokiem na dowódcę, weterana, który z niejednego pieca już chleb jadł i z niejednego dzbana wino pijał.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 29-01-2008, 10:39   #50
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Skarbimir z obrzydzeniem zdrapał zielonawą maź. Nie wiedział i chyba nie chciał się dowiedzieć co to było zwłaszcza, że znalazł tą substancję w tak ponurym miejscu jak to. Znalezione miedziaki za oknem zdziwiły nieco poborcę. "Naprawdę dziwne rzeczy dzieją się w tej okolicy" - pomyślał biorą monety do ręki. Przypomniał sobie o znalezisku Felixa i to go jeszcze bardziej zdumiało. Zastanawiało go jak to możliwe by w tym miejscu znajdywali tyle monet. Zastanawiał się także czy jeśli ów chochlik, który mu się pokazał był prawdziwy, to czy nie ma on coś z tym wspólnego. Jednakże nie było już czasu na dalsze rozważania na ten temat, musiał się zbierać jeśli nie chciał zostać we wsi sam.

Po drodze, gdy Felix rozglądał się za ziołami Skryba podszedł do niego i pociągnął go za rękaw tak by ten się odwrócił.

- Nie zgadniesz co dziś znalazłem? - powiedział szeptem tak by nikt prócz zielarza nie usłyszał jego słów. - Trzy miedziaki przy oknie znalazłem - odpowiedział na swoje pytanie nie czekając na Felixsa. - Coraz bardziej mnie to zastanawia jak to możliwe, że ty i ja znaleźliśmy monety, a Khazadzi nie. No i muszę dodać, że dziś rano gdy opatrywałeś Cohena na oknie zobaczyłem skrzata z zielonymi gałami. Wiem, że to niedorzeczne, ale wydał mi się bardzo prawdziwy. Późnij w tym samym miejscu znalazłem jakąś okropną, zieloną maź i te monety. Co o tym myślisz?

Rozmowę przerwało przybycie rycerzy. Skarbimir nie widywał często bretońskich rycerzy, dlatego bacznie sie im przyglądał. Był zadowolony z przybycia jeźdźców, gdyż mógł się poczuć jeszcze bardziej bezpieczny w tej przeklętej krainie.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172