- Mylisz się orku. - rzekł Ferin powoli ściągając zbroję- Nie żadne drzewo, ale pewna bezczelna małpa mi to zrobiła.
Gdy był już gotowy do ''operacji'' skiną głową Shar'hulowi i w miarę możliwości wyciągną ku niemu rękę. Nagle poczuł okropny ból, co zaowocowało ugryzieniem języka. To ork nastawił mu kończynę; w zamian za co usłyszał:
- Dziękuję za pomoc. Może kiedyś będę mógł się odwdzięczyć.
Krasnolud ubrał zbroję myśląc przy tym: „Na razie nie jest tak źle. Pewnie razem uda nam się z tego wykaraskać. Mogę liczyć na współprace szamana i druida, ale z tym człowiekiem coś jest nie tak. Chyba źle się czuje, a to może przy obecnej sytuacji wręcz uniemożliwić poszukiwania przyjaznej cywilizacji. Można by go tu zostawić, ale... Nie to nie wchodzi w rachubę.” - Wędrowiec przeniósł wzrok z Aginiona na skraj dżungli i kontynuował rozmyślania - „Ciekawe kto obserwuje plażę, a przy okazji i nas? Hmm... Trzeba się dowiedzieć, a na razie najlepszym na to sposobem będzie zwiad. Zwiad. Łatwo powiedzieć. No ale trzeba jakoś znaleźć bezpieczne schronienie, czy co o wiele ważniejsze – wodę. Tak, ciekawe czy mamy przy sobie jakiś płyn?”
Zadawszy sobie to pytanie w myślach Ferin powtórzył je na głos:
- Ma ktoś wodę, lub coś co może ją zastąpić? Bo jak nie to musimy jej poszukać.
-I co zrobimy z nim? - dodał wskazując na Ambermead'a. |