Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2008, 15:35   #60
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wszyscy

Jeżeli ktoś ze zgromadzonych miał jeszcze jakieś nadzieje na anonimowość to po zajściu na parkingu przed blokiem zupełnie ją stracił. Mimo tego kobiety robiły, co mogły żeby jak najszybciej zejść z oczu gapiów.

Poczucie zagrożenia, jakie sprawił widok nieruchomej partnerki ostudziło temperament Cygana, który teraz utykał posłusznie przed Blanką. Rudowłosa trzymała w kieszeni pistolet tak na wszelki wypadek, gdyby jeniec jednak próbował czegoś głupiego.

Tymczasem Sonia i Kasia próbowały podnieś z ziemi bezwładną blondynkę, która nie chciała za cholerę współpracować i oprzytomnieć. W ogóle nie dawała choćby najmniejszych oznak życia. Lekko wystraszona Sonia sprawdziła jej puls i momentalnie wbiła zszokowany wzrok w Jerzego- „On….ona nie żyje”- ksiądz dostrzegł to spojrzenie a dziewczyna jakby potwierdzając myśli klechy pokręciła głową przecząco.

-Musimy zabrać ją stąd… szybko! – krzyknęła na Kasie i obie ruszyły natychmiast z miejsca.

Sonia/Blanka/Kasia

Ciało blondynki, choć niewielkie jednak wyraźnie ciążyło kobietom – w prawo – wydała polecenie Sonia po przejściu zaledwie kilkuset metrów i wszystkie trzy kobiety wparowały do jednego z bloków z rozwalonymi drzwiami wejściowymi. Zdyszane nie wiadomo czy z wysiłku czy z emocji, już odgrodzone od wścibskich oczu świadków zeszły to obskurnej piwnicy. Smród zgnilizny i zdawało się wszechobecnego grzyba na ścianach wydawał się jedną z licznych atrakcji, jakie kobiety spotkały na swoje drodze w pierwszej piwnicy. Potłuczone butelki i poniszczone materace wyraźnie wskazywały na stałych lokatorów tego miejsca. – „Tutaj nie możemy ukryć ciała, zostałoby po pierwszej nocy znalezione” – Sonia nie chciała mieć trupa w mieszkaniu a piwnice wydawały się idealnym miejscem na ukrycie niewygodnych zwłok.

Prawie w całkowitej ciemności przedzierały się przez kolejne połączone ze sobą piwnice, oddzielone od siebie jedynie solidnymi drzwiami, do których Sonia posiadała na szczęście klucze. Te jednak nie były w tak opłakanym stanie, dało się przynajmniej w nich oddychać. Ich marsz wydawał się nie mieć końca, mijały kolejne drzwi i kolejne ciasne pomieszczenia a przewodniczka wciąż szła przed siebie. W pewnym momencie stanęła rozglądając się wokoło i wybrawszy jedne z wielu drzwi w podziemiach pchnęła je a te po prostu ustąpiły.

- Te są puste i nie należą prawdopodobnie do nikogo, możemy tutaj zostawić ciało. Przynajmniej na razie nikt nie powinien jej tu znaleźć. – słowa Sonii bardzo powoli docierały do pozostałych. No tak nie powiedziała im, że blondyna nie żyje, a Kasia całą drogę myślała, że ciągną ze sobą żywą osobę. Kasjerka, kiedy oprzytomniała z obrzydzeniem puściła ciało martwej kobiety, Sonia lekko zaskoczona nie utrzymała zwłok i te runęły z na betonową podłogę wydając przy tym okropny dźwięk przypominający rozbijanie skorupki jajek. Nieznajoma była naprawdę piękną kobietą, nie psuły tego wrażenia nawet jej dłonie zamienione brutalnie przez Jerzego w poskręcane groteskowe kształty, a strużka krwi spływająca po jeszcze różowym policzku dodawała jej tajemniczości.

Dopiero teraz Cygan w pełni zrozumiał, jaki los spotkał jego znajomą, jednak za nim zdążył choćby się zająknąć Blanka przyłożyła mu do głowy pistolet, cedząc przez żeby. – Tylko spróbuj a skończysz jak ona.- Nie spróbował…


Kobiety zaczęły działać jak roboty, nie myślały po prostu robiły. Ciało kobiety zostawiły w jednej z piwniczek przykryte stertą znalezionych kartonów i paroma gazetami. Pięć minut później wreszcie opuściły istny labirynt piwnic, żeby po chwili znaleźć się już w bezpiecznym mieszkaniu. Kasia Sonia i Blanka trzymająca ciągle na muszce przestępcę. Wszystkie trzy wodziły otępiałym wzrokiem jedna po drugiej czekając aż któraś się odezwie pierwsza, ale zamiast tego wszystkie nerwowo drgnęły, gdy usłyszały pukanie do drzwi.




Jerzy


Oczy gapiów skierowały się tymczasem na dwójkę duchownych prawdopodobnie ostatnich członków swojego wyjątkowego zakonu.

Dla Jerzego chwile oczekiwania na karetkę pogotowia dłużyły się w nieskończoność. –„Gdzie oni do cholery …”- jego myśli zostały przerwane przez ER’ke wtaczającą się na parking. Tylne drzwi samochodu otwarły się a ze środka wyskoczyło dwóch rosłych facetów, wyglądem przypominających raczej bramkarzy w nocnych klubach niż ratowników medycznych- Takie czasy. Bez słowa zapakowali rannego Dominika do środka traktując klechę jak powietrze. Nie zadawali pytań, przyjeżdżali i zabierali rannych.

Uwagę już sporego tłumu zaciekawionych przykuła karetka, co szybko wykorzystał Jerzy. Zabrawszy walizkę młodego zakonnika wparował do bloku i pognał w górę schodów. Nie był to rozważny ruch, ale innego wyboru nie miał. Ksiądz pociągnął za klamkę i o mało nie zderzył się z zamkniętymi drzwiami. Nerwowo zaczął pukać do drzwi…



Wszyscy

Kasia podeszła pierwsza do drzwi i przez judasza zobaczyła Jerzego całego pobrudzonego czarną posoką. – Jest ksiądz…- nie czekając przekręciła zamek w drzwiach wpuszczając do środka duchownego. Dopiero, kiedy klecha wyłowił pytający wzrok zebranych, zdał sobie sprawę jak wyglądał. Lepka krew Dominika oblepiła cały przód jego płaszcza tworząc ciekawe zestawienie barw kontrastujących z bladością twarzy.

-Nic mi nie jest – rzekł jakby utwierdzając siebie samego w tym fakcie, po czym znowu nastąpiła okropna cisza a myśli wszystkich krążyły wokół jednego krótkiego pytania: „Co teraz?”…


Czarny neseser wylądował na stole przed zebranymi, wszyscy wyłączając oczywiście Cygana, który „grzecznie” leżał na podłodze związany, nie odrywali od niego wzroku choćby na chwilę. Jerzy wziął głęboki wdech i błyskawicznie otworzył walizkę, jakby obawiając się jej zawartości.

W środku leżały jedynie dwie niepodpisane koperty.

Sonia od razu wzięła pierwszą z brzegu i po jej otwarciu wydała zduszone westchnienie. Było w niej pełno zdjęć, pierwsze od góry przedstawiało jej jeszcze młodą matkę, uśmiechniętą i pełną życia… było i następne z nią i jej bratem. Zaczęła przeglądać kolejne papiery jak oszalała żeby po chwili stwierdzić, że te materiały ukazują poszczególne etapy jej życia zapisane na różnych dokumentach czy utrwalone na zdjęciach. –„Co to ma kurwa znaczyć?!”

Pozostali jednak nie zwracali na Sonię uwagi, Blanka otwarła druga kopertę, w której była wyłącznie pojedyncza kartka papieru z notatkami, które musiał sporządzić na szybko Dominik.

Malicka zachwiała się jakby miała zemdleć i rzuciła kartkę na stół jak opatrzona. Karol Wierzbicki, jej narzeczony widniał na niej jako jeden z przestępców, nie mogło być mowy o pomyłce…dołączone zdjęcie mówiło wszystko. – Co tak naprawdę wiedziała o swoim Karolku? Co on wiedział o niej?



Nazwisko Jabłońskiego większość osób w mieście znała, był nie do ruszenia a teraz najwyraźniej chciał ich dopaść za wszelką cenę. Pozostali musieli być najbliższymi jego ludźmi.

Krótka notatka sporządzona przez zakonnika dała odpowiedzi na wiele pytań, dla niektórych stanowiła koniec dotychczasowego życia.
 
mataichi jest offline