Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2008, 16:33   #11
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Do wojska szedł pełen ciekawości, pozytywnych myśli i ze swoim mieczem z którym nigdy się nie rozstawał. Po paru pierwszych minutach w obozie mógł się przekonać jak nieprawdziwe był te wszystkie "brednie" bo tak je teraz nazywał o miłej atmosferze, porządku, czystości i wielu innych banałach którymi był karmiony przez lata z opowieści i karczemnego werbownika.

~Kurwa...~ Tak to było chyba słowo najlepiej obrazujące całą tą sytuację. Po godzinie w obozie miał już kilka siniaków bo to "jakieś duże coś" -jak się potem okazało był to duży bal drewna- spadło mu na ramię, a to potrącił go jakiś spieszący jak na sranie goniec armijny, dostał od nie wiadomo kogo jabłkiem w głowę, niemal wdepnął w końskie odchody na środku drogi ~Z pewnością kawaleria gdzieś tu jest, chociaż by posprzątali po swoich potworach~

Wreszcie dotarł do miejsca, które było w porównaniu do poprzednich normalne -na razie-
a mianowicie plac ćwiczeń. Zatrzymał się na chwilę przyglądając walczącym lecz po chwili został zaczepiony przez jakiegoś ewidentnie podchmielonego dryblasa:

- Co sie gapisz kmiocie? Drąga dawno nie widziałeś? -Machnął Bronthionowi włócznią przed nosem po czym kichnął potężnie, a ta chwila jego nieuwagi pozwoliła znaleźć się rekrutowi daleko od tego miejsca-

~Boże co za miejsce, to jest armia?~
Ewidentnie oficerowie bardzo się starali by cała ta wojna była pełna porządku i dyscypliny. Karcery były pełne, chłosty dawano po równo każdemu, generałowie szkicowali na mapach jakby bawili się w matematyków ale co by nie robili i tak ta wojna przypominała bordel ogarnięty pożarem...

Bronthion po spędzeniu jednak "kilku chwil" w karcerze nie mówił już tak głośno co myślał, wolał zostawić to dla siebie. W końcu ogłoszono zbiórkę, wraz z kilkoma kompanami stanął sztywno przed namiotem a generał stał jeszcze bardziej sztywno jakby mu ktoś kijek od miotły wsadził w tyłek ale nic to. Szukał najwyraźniej jakiejś zaczepki lecz na próżno.

Po lustrowaniu wszyscy udali się do zbrojmistrza, Bronthion klócił się zaciekle chcąc zatrzymać swój miecz, w końcu co armii zależy? Tylko mniejsze koszta by były jakby zachowali sobie jeden miecz więcej. Ale nieee miecz zabrano, dano w zamian kawał tandety, "drąga" czyli włócznię, sztylet który kuł w pachwinę przy każdym pochyleniu i niewygodną zbroje skórzaną ~Pewnie ze świni bo tak śmierdzi...~.

Po otrzymaniu wyposażenia na poziom bohatera narodowego udał się na plac ćwiczeń by pomachać trochę "drągiem" bo kompletnie nie umiał ~Niech mnie ktoś nauczy tym walczyyyyć, mam nadzieję że szybko mi się to złamie a zbrojmistrz mi drugiej nie da~ Ta myśl go pocieszała bo tym badylem prędzej kogoś ze swoich zrani niż wroga zabije.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 27-01-2008 o 15:10.
Bronthion jest offline