"Cholera, jasna. Chyba Slaanesh splugawił myśli tego krasnoluda. Pozabija nas wszystkich" pomyślał początkowo Albrecht gdy zauważył szarżującego krasnoluda. Na szczęscie po zabiciu przeciwnika, jakby się opamiętał. Krzyknął coś na swojego towarzysza po czym wskoczył na wóz.
" Dzięki ci o Vereno. Pozwól nam jeszcze się stąd wydostać" myślał klecha gdy elf wskakiwał do wozu. Albrecht strzelił lejcami i ruszył ( z piskiem) w stronę Marka i Assasyna. Kuląc głowę za każdym razem gdy słyszał ( jeżeli słyszał) wystrzał. Dłonie miał całe spocone. Lejce wżynały mu się w skórę ale musiał wytrzymać.
rzut na powożenie
__________________ you will never walk alone |