Daniłłowicz parsknął, słysząc kolejne wypowiedzi panów braci. Oto bowiem wszyscy krążą niczym chmara ptaków nad wilkiem konającym- blisko, by w odpowiedniej chwili dorwać się do mięsiwa jego, lecz ciągle ze strachem wzlatując w górę, w strachu przed bestią. Władysław spojrzał na każdego, czapę swą poprawił i tak rzekł: - Jeżeli do waszmości, panie Ligęza, to niech czym prędzej ją pan podejmie, bowiem na pomoc naszej kompanii w ruchu następnego wymyśleniu liczyć nie można. To mężowie szlachetni, niczym bursztyn wyłowiony z piasków przeciętności szlachty, lecz jak widać niezdecydowani jak baba przed porodem. Mów więc, waszmości, a my jak jeden mąż pójdziemy za tobą!
"Ewentualnie skręcając trochę w bok", pomyślał warchoł. Lecz przecież i tak głowa Różyńskiego była konieczna do zdobycia, a w walce dużo łatwiej niż samemu...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |