W milczeniu ruszyli dalej. Johann zamilkł. Nie było tutaj zbyt dużego tłoku na ulicy. Możliwe, że to jeszcze taka pora dnia, a może to właśnie przez dzielnicę w jakiej się znajdują. Przechodząc od jednej kamienicy do drugiej wszyscy udali się w jedną z licznych, bocznych uliczek prowadzących w stronę muru przy zachodniej części miasta.
Było tu słonecznie i nawet nie śmierdziało za bardzo. W prawie ślepej studni kamiennych domów dookoła można było dostrzec niewielki placyk wraz z kramikiem opatrzonym szyldem z wyrysowanymi nożyczkami.
-
To właśnie sklepik Knuta - powiedział Kulawiec wskazując na kram oraz ciemne wejście do środka domu.
-
Zajmuje się ostrzeniem noży, choć nie widziałem, by miał jakiś klientów. Dla innych to tylko domokrążca, ale dla nas niezastąpiony mistrz posługiwania się nożem. Mam nadzieję, że nauczycie się od niego wiele, bo lepszego niż on w mieście tak łatwo nie znajdziecie.
Johann ruszył w stronę kramu nie oglądając się za siebie.