Richard rozłożył ręce w geście łączącym bezradność i zszokowanie. Podobne uczucia wyrażała jego twarz i lekko otwarte usta. Po chwili jednak zacisnął mocno szczęki, wyprostował ramiona wzdłuż ciała i spojrzał na Maxima. No dobra, staruszku, drugi raz tego dnia masz szansę uratować czyjeś życie. A nie ma jeszcze dziesiątej. Postaraj się i powiedz coś mądrego. Żeby mu w kości poszło! Siłą go nie wezmę, jeszcze mnie plecy bolą- pomyślał, starając się wyczytać coś pomocnego z twarzy Maxima. Maximie!- nieomal krzyknął, przerywając milczenie-Nie wiem, co się z Tobą dzieje, nie wiem, czemu tak chcesz się zabić, ale musisz mieć cholernie dobry powód. Przeżyłeś skok z okna. To cud. Boska interwencja. Nie lekceważ jej! Nie bądź ślepy! Żyj, na litość boską!-po tych słowach ksiądz jakby zgarbił się i spojrzał na chłopaka łagodniej- A jeśli nadal chcesz zginąć, proboszczowi nic do tego. Zostaw go. Wyjdź. Nikt nie będzie Cię zatrzymywał. |