Gdy Belegris zaczął swój niszczycielski taniec Brog i Erlan stali z tyłu trochę zdezorientowani. Gobliny uderzały w Belerisa raz za razem, ale do najlepszych wojowników one nie należały i mężczyzna parował większość z ciosów. Czekał na odpowiedni moment, by zadać cios. Po chwili, gdy jeden z zielonoskórych zadał niecelny cios i zbytnio się odchylił Belegris uderzył. Kucnął i ciął mieczem ścinając rękę goblina. Fontanna krwi zabryzgała wszystkich walczących, a sam poszkodowany osunął się w konwulsjach na ziemię. Ta chwila dekoncentracji wystarczyła, aby Elran dostrzegł, że gobliny poluźniły szyki. Droga w kierunku Procambur wydawała się być przez chwilę dostępna. Istniała szansa ucieczki dla niego i dla Broga. Kolejna salwa łuczników i po raz kolejny odetchnęliście z ulgą. Nikt z was nie został trafiony, choć jakaś zabłąkana strzała wbiła się w miejsce, na którym stał przed chwilą Belegris. Ten z kolei również chyba znalazł wybawienie. Jeden z goblinów właśnie oberwał strzałą od własnego łucznika i włócznia trzymana w jego rękach nie jest już taką śmiercionośną bronią. Za goblinem był las, w którym można łatwo zgubić goblinoidów. Belegris zauważył, że Erlan i Brog również znaleźli drogę ucieczki, jednak w kierunku Procambur. Żeby tamtędy uciec Belegris musiałby się przebić przez piątkę zielonoskórych, a to raczej również nie wchodziło w grę. Rozważania przerwał nagle skowyt należący do wilka, a raczej kilku wilków. Od strony, z której przyszliście pojawiła się dziesiątka goblinów na wilkach. Zielonoskórzy dzierżyli morgerszterny. Teraz już na pewno wiedzieliście, że dalsza walka nie ma sensu. |