-No może nie będzie aż tak źle.- pomyślał Johnny kiedy zobaczył swój pokój. Zdjął torbę i postawił ją koło łóżka. -Później się rozpakuję.- pomyślał. Zdjął swoją czarną kurtkę i rzucił niedbale na łóżko. Zaciekawił go obraz małej dziewczynki wiszący na ścianie. Podszedł do niego bliżej. -Pewnie to jakaś rodzina właściciela domu. Z resztą co mnie to obchodzi. Spojrzał na karteczkę z godzinami i nagle mocno zaburczało mu w brzuchu. Od wieczora nic przecież nie jadł. Położył się na łóżku. Popatrzył na słoneczniki. -Słoneczniki o tej porze roku? Pewnie sztuczne...Ciekawe kiedy powiedzą coś o tych pieniądzach, które można tu wygrać.- zaczął się zastanawiać. Przypomniał sobie o matce. Miał nadzieje, że nic jej nie jest. Musiał wygrać te pieniądze dla niej. Aby i ona i on mogli żyć w spokoju. Wygra je bez względu na wszystko.
Minuty mijały bardzo powoli. Czas dłużył się dla Jonnego niemiłosiernie. I jeszcze ten uciążliwy głód. Kiedy wreszcie podadzą obiad? Wstał z łóżka. Podszedł do okna. Pogoda nie zachęcała do niczego. Była to typowa styczniowa pogoda, nastrój raczej melancholijny. Nie chciało mu się nic robić. Z nudów zaczął się rozpakowywać. Wyjął na łóżko wszystkie ubrania jakie posiadał oraz przybory do higieny osobistej.-No właśnie, gdzieś tu musi być chyba jakaś łazienka.- zastanowił się. Chyba wszystko zostanie wreszcie wytłumaczone po obiedzie. |