Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2008, 16:59   #15
Nansze
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Pora obiadowa nieuchronnie zbliżała się dużymi krokami wskazówek zegara. Cisza, a potem dźwięk pełnej godziny drugiej zegara z holu, który rozbrzmiewał po domowym eterze. Ucieszyliście się, że spotkacie się z Panem lub Panią tego domu. Ale było małe „ale”. Lokaj nie powiedział Wam gdzie dokładnie macie się kierować. Otóż nie było innego wyjścia jak wyjść z pokoju i zejść na dół do dużego holu o myśliwskiej nucie. Schodząc powoli po schodach, zobaczyliście wysoką postać w ciemnym fraku. Mężczyzna lekko skłonił się wam i wskazał ręką na drzwi po prawej stronie. Otworzył je. Żyrandol zaczął lekko się kołysać, ale lokaj nie zwrócił na to uwagi.

Zaprosił was do kolejnego dużego holu, a na jego końcu były drzwi do jadalni.

Wysoki sufit, piękne zdobienie. Wszystko zachowane w ciepłej kolorystyce złota z bielą oraz drewna. Na środku Sali stał długi stół, który już był przyszykowany do obiadu. Ale co było zastanawiające? Nakrycia na stole liczyły 20. Czyżbyście nie byli tutaj sami? Po prawej stronie znajdował się duży kominek, a koło niego były drzwi. Pewnie dla służby.
-Proszę zająć miejsca-Polecił lokaj i zaczął rozpalać w kominku. Po chwili gdy już usiedliście na swoich miejscach z tych drzwi koło kominka wyszła młoda kobieta w fartuszku, która niosła pierwsze dania. Była to młoda dziewczyna, o pustych brązowych oczach i wąskich ustach. Bardzo szczupła, a wręcz chuda. Jej włosy spięte w kok.

Przyglądaliście się jej w milczeniu jak co chwilę znikała zza tymi drzwiami przynosząc kolejne ciepłe dania. Postawiła na stole po trzy czerwone wina i parę dość interesująco wyglądających przystawek, które wyglądały jak móżdżki nabite na wykałaczki. Jakieś danie wyższych sfer? Czego to oni nie wymyślą. Lokaj wstał z pod kominka i zapalił świece, stojące na stole. Na zewnątrz było jasno, ale światło od kominka i te świece, nadawały pewien klimat, którego nie potrafiliście wyrazić. To wszystko było milczeniem. Do jadali zaczęli się schodzić pozostali goście.

Damy w obszernych, koronkowych sukniach oraz panowie w czarnych eleganckich frakach. Wszyscy wydawali się tacy szczęśliwy.

Nie zauważali was. Nie widzieli was? Zajmowali się sobą. Może to jakaś grupa … hmmm turystów? Starzy przyjaciele? Jednak w dziwny sposób pasowali do tego miejsca. Wszyscy już zajęli swoje miejsca, prócz jednego. Na samym końcu stołu, stało puste krzesło. Ciche rozmowy umilkły, a oczy wszystkich skierowane były ku drzwiom wejściowym. Weszła przez nie mała dziewczyna lat może 16. Miała krótkie do ramion blond włosy spięte w luźny kok. Mała na sobie czerwoną, koronkową sukienkę z gorsetem.

Powitała wszystkich serdecznym uśmiechem. Jej zielone oczy i gładka bała cera przyciągała uwagę.

Czy to jakiś bal przebierańców?
-Chciała bym serdecznie powitać nowych lokatorów mojego skromnego domu- Powiedziała to nad wyraz sympatycznym i ciepłym głosem, podnosząc kryształowy kieliszek z winem do góry. Reszta „gości” zrobiła to samo. Czuliście się trochę dziwnie. To wszystko było tak nienaturalne.
-Smacznego!- Powiedziała młoda blondynka w czerwonej sukni.
-Pytania po obiedzie, proszę. William was zaprowadzi do salonu później- Nie zapytana wcześniej o nic… patrząc się w waszą stronę uśmiechnęła się serdecznie.
Obiad minął, w ciszy. Jedzenie było dość smaczne, ale czegoś tam brakowało. Nie potrafiliście określić, co to takiego mogło być. Ziemniaczki, dobry gęsty sosik i jakieś mięsko. No niby wszystko w porządku, ale zawsze pozostaje to „ale”. Ci którzy wcześniej skończyli wyszli bez słowa z jadalni, aż w końcu zostaliście Wy, lokaj i kobieta w czerwieni, która uśmiechnąwszy się, wyszła.
-Zapraszam- Wysoka, postać w czarnym fraku wskazała ręką drzwi jadalni. Wyszliście na hol. William zaczął kierować się do drzwi naprzeciw jadalni. Otworzył je mosiężnym dużym kluczem. Większym niż wasze, które macie od swoich pokojów. Weszliście do dużego salonu. Wysoki sufit, na którym wymalowane były jakieś postacie, które zdawały się latać. To chyba aniołki? Może artysta miał jakaś dziwną wizję. Myślisz. Od salonu prowadziły jeszcze inne drzwi, znajdujące się koło okna.

Pomieszczenie było zachowane w kolorach purpury i złota oraz drzewa wiśniowego. Nieodłącznym elementem był kominek znajdujący się po lewej stronie.

Pianino, które stało pod oknem po prawej stronie. Dwie duże sofy naprzeciw siebie oraz dwa duże fotele, które stały koło kominka. A praktycznie naprzeciw niego. Czerwony dywan z frędzelkami oraz obrazy dopełniały tego luksusowego pomieszczenia. Blondynka siedziała już na jednym z fotelu.

Tego bardziej centralnie stojącego naprzeciw kominka, w którym palił się ogień.
-Zapraszam- I wykonała gest dłonią, który zapraszał na sofy.
 

Ostatnio edytowane przez Nansze : 27-01-2008 o 17:03.