Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2008, 23:24   #13
sante
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Metellus wysłuchał cierpliwie Amillay i zaklął w duszy na jej upór. Nie potrafił zrozumieć tego typu kobiet, jakby myślały, że cnota to jakiś skarb. Baraszkowanie jest jak wojaczka, trzeba mieć doświadczenie by być w tym dobrym. Akvila chciał już coś rzec, ale przerwał mu dźwięk rogu, sygnał zbiórki. Ruszył szukać dowódcy wraz z kompanami. Niestety ten przepadł gdzieś. Po kilkunastu minutach szukania, wpadli do namiotu swojego dowódcy. Wyglądał nietypowo.
- To Barhast. Nie dziwie się że nie widzieliście żadnego. W końcu żyją koczowniczo w terenach nie zajętych przez imperium. Są bardzo świątobliwi w stosunku do duchów ziemi które… - Metellus wysłuchał swojego kompana z zaciekawieniem, bo prawda jest taka, że owych Barhastów wcześniej nigdy nie spotkał.
Nietypowy dowódca objaśnił to i owo o ich zadaniu, po czym ich odprawił. Gdy ruszyli przez zachodnią bramą coś oślepiło Akvile. Zielone światło i huk wybuchu zdezorientował mężczyznę. Wybuchowi jak echo zawtórował śmiech jednego z członków 12 grupy. Metellus zdołał już go pobieżnie wcześniej poznać, nie lubił takich psycholi. Kto wie kiedy takiemu co do głowy przyjdzie.
- Trup – padł szept
Metellus spojrzał na Balnora nie bardzo rozumiejąc. Czyżby mu groził? Nie miał pojęcia, o czym on mówi.
- Poszukasz ich na polu po bitwie, a mnie wśród nich nie znajdziesz. – odparł i przyspieszył, by zrównać się z czarodziejką.
- Nie dokończyliśmy naszej pogawędki, ale jeszcze przyjdzie na nią pora. – spojrzał w przejrzyste niebo i na piękne widoki skalistych gór. – Ładnie tu, zresztą uwielbiam góry, spędziłem wśród nich większość życia. A ty skąd pochodzisz? Co Cię skłoniło do wstąpienia w szeregi zdziczałych mężczyzn? Mnie tu za karę zesłano, zresztą niesłusznie, bo czy zbrodnią jest poratowanie dziewki odrobiną rozrywki, gdy ta jej nie zaznaje od swego spróchniałego męża? Zresztą nie osobie chce tu mówić, tylko o tobie, bo mnie intrygujesz pani, swą postawą, a zarazem działaniem. Jedno drugiemu przeczy. –

Metellusowi szybko minął czas na pogawędce. Na horyzoncie pojawiła się czarna linia.
- Imperium… - przeszły szepty między zwiadowcami, tak jakby bali się, ze ich usłyszy przeciwnik, który przecież był jeszcze daleko.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline