Moim zdaniem po pewnym czasie ludzie poprostu nie będą w stanie się rozmnażać. Bezpłodność to bardzo poważne zagrożenie, społeczeństwa już się starzeją. A co potem? Być może klony przedłużą gatunek, ale będzie to prosta droga ku upadkowi, ponieważ kod genetyczny nie będzie urozmaicany. Zapewne prokreacja będzie zupełnie oddzielona od miłości w czasach, w których kilku płodnych ludzi może zapewnić przetrwanie gatunku. Jestem także za zmianami klimatycznymi - to już się dzieje. Zalanie przez wody z roztopionych lodowców, wielkie tornada w Polsce, lub całkowite upustynnienie ogromnych połaci terenu już się dokonuje. Może także zabraknąć słodkiej wody, o którą ludzie za jakiś czas zapewne będą toczyli wojny.
Są dwie drogi - upadek w barbarzyństwo i dalszy rozwój techniki. Im bardziej będzie postępować rozrost świata wirtualnego, tym bardziej zwykłe życie straci na znaczeniu. Możemy stać się droidami, które będą siedziały non-stop przed swoją wtyczką do świata wirtualnego nie ograniczone już takimi potrzebami jak sen, jedzenie, czy wydalanie.
Z pewnością jednak widzę to wszystko jako stopniowy proces degradacji i wymierania, a nie jakąś nagłą katastrofę. |