Gdy Bronthion wraz z innymi stawił się na placu dziesiętnik już tam był obnażając zęby jakby sie cieszył, że niedlugo się zabawi. ~Musiał mieć ciężkie dzieciństwo chłop że wszędzie go tak pełno, mamusi przynieś, tatusiowi przynieś z domu wyszedł pewnie też chłopiec na posyłki, nauczył się~ Taaak... zacznijmy trening w stylu "ucz się sam" mógłby chociaż nam pokazać co lepsze ruchy tym badylem, ale nieee wielki dziesiętnik się nie zniży.~ Myślał będąc zły na to wszystko. Wtedy pierwszy raz ktoś odezwał się do niego i nie był to o dziwo rozkaz bo mówił inny "skazaniec" jak i on Garret. - Chętnie bym porzucał do celu - powiedział cicho do Bronthiona wskazując weteranów. - Też bym im najchętniej dokopał, ale nie tym... -spojrzał z politowaniem na włócznię- na miecze też by nas pewnie położyli, długo tu już służą, więc jedynym wyjściem byłbym zdradziecki sztych w plecy -rozpromienił się- ale chwilowo róbmy co nam każą, im nas więcej tym lepiej, może akurat jeden z nich nas przypadkiem osłoni przed ciosem czy coś...
Potem zaczęli ćwiczyć zwroty i manewry co Bronthionowi bardziej się podobało. Lecz jak zwykle los nie dawał mu nacieszyć tym co mu się podobało bo trening przerwał im młody mężczyzna mówiący coś szybko do dziesiętnika i wtedy usłyszeli wyrok.
Wróg porusza się szybciej niż myśleliśmy ble ble, macie pół godziny na odpoczynek ~Oczywiscie, szkoda że nie 5 minut~ Kto sie spóźni to go powieszą ~Mhm, akurat dłużej bym lał i by mnie powiesili za to, no ale.... żołnierska dola~
Dziesiętnik wrócił chyba chyba po 15 minutach, tak się Bronthionowi zdawało i oczywiście nie zaskoczył ich niczym nowym. Standardowa ilość przekleństw i gróźb jak w regulaminie oczywiście była. W końcu dostali rozkaz do wymarszu. ~Oj źle mi się to widzi...~ Po dotarciu na miejsce w oddali zobaczył pierwsze proporce imperium. Przeżegnał się.
__________________ "Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy." Afrykańskie przysłowie |