ks. Richard Rakus
Po ostatnich słowach Richarda znów zapadła cisza, przerywana cichym szlochem gosposi. Nóż Maksima niebezpiecznie zbliżył się do szyi proboszcza. Chłopak ponownie spojrzał na młodego księdza.
- Piękna mowa, Richard! Jak zawsze potrafisz ratować w beznadziejnych sprawach, ale tym razem to nie wystarczy. Nie powstrzymasz mnie tym razem! Rozumiesz? – powiedział.
Serce Richarda zamarło, nie mógł sobie z chłopakiem poradzić, a teraz zobaczył, że skóra na gardle proboszcza, niebezpiecznie się napięła pod nożem, poleciała strużka krwi. Nie wytrzymał, wezbrała w nim złość i bezsilność.
- Dość tego! Kimkolwiek jesteś, mówię dość! Zakończmy to na twoich warunkach pojebie z piekieł. Wyślę cię tam z powrotem, abyś przemyślał swoje popaprane postępowanie! – wykrzyczał, zrobił dwa kroki do przodu i przyjął pozycję do walki, tak jak kiedyś się uczył.
Maksim uśmiechnął się, odstawił nóż od gardła proboszcza i powoli się wyprostował. - Brawo, widzę że podjąłeś słuszną decyzję, a teraz pozbawię cię wszystkiego co tak kochasz – powiedział i błyskawicznie skoczył do ataku.
__________________ Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję |