Sam opatrywał konającego Rudego. Jon trochę żałował że z bazy nie zabrali sprzętu i prowiantu. Co prawda mieli więcej kryjówek, jednak ta była największa i najlepiej uposażona. Zdawał się na widzieć śmierci Rudego, myślał ze tylko oberwał trochę. Wszedł do kabiny pilota i zasiadł za sterami drugiego pilota pełniącego równocześnie rolę nawigatora. Na nawigacji trochę się znał, jednak pilotażu kompletnie nie. Był zaznajomiony tylko gdzie znajdują się kontrolki oraz regulacje aspektów pojazdu bezpośrednio nie wpływających na lot, a i tego nie do końca był pewien. -Cholera, nie wiem...
PomyÅ›laÅ‚ chwilÄ™, w „Grzmocie” byÅ‚o parÄ™ skrzynek, jednak byÅ‚y to gÅ‚ownie narzÄ™dzia, części oraz troszeczkÄ™ amunicji. Wtem uderzyÅ‚ siÄ™ w gÅ‚owÄ™. -Mam przecież linÄ™... podleć niżej.
Pomyślał chwilę i niepewnie z pozycji drugiego pilota włączył jeden z kilkunastu przycisków. Zapaliła się odpowiednia kontrolka. Było to światło sygnalizujące przystosowanie regulacji ciągu do zawiasu by nie rzucało na boki. Była to jedna z niewielu rzeczy których umiał zrobić przy pojedźcie, a i tak strzelał. Wyjął linę z plecaka, a kiedy Cassia zawisała przy ścianie przywiązał linę do solidnego metalowego elementu, siebie do niej. Następnie otworzył właz i rzucił ją Szczurowi.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |