Felix podskakiwał ucieszony jak małe dziecko napotykając kolejne przydatne roślinki. Zwracał przy tym na siebie uwagę, nie przejmował się tym specjalnie. Cieszył się ze znanych sobie roślin jak i z tych nieznanych grzybków, gdyż jak go uczyła starożytna zielarska wiedza, każda roślina miała swoje właściwości i zdolności, czasem lecznicze, czasem trujące a jeszcze czasem czystko użytkowe, jak choćby do farbowania rzeczy, wykorzystać można było wszystko, trzeba było jeszcze tylko wiedzieć jak.
- Dzięki przyjacielu masz racje dobrze jesteś lepszy w leczeniu niż ja. Jakim jakież to przekleństwo iż nie dojrzałem tej rany zaraz po bitwie.
Ależ drobiazg, od tego tu jestem a bez twoich odważnych szarż, podejrzewam, że nie przetrwalibyśmy tak długo tego oblężenia. Po prostu następnym razem sam będę przejmował inicjatywę w tych sprawach, tak jak Ty przejmujesz gdy przychodzi nam walczyć.
Prawdziwą gratką było jednak wyznanie Skarbimira. Co? Czemu mi o tym nie powiedziałeś wcześniej? – spojrzał z przekąsem na Skarbimira, czując zawód z powodu tego iż nie zdoła obecnie zabrać i przebadać nieznanej mazi. Dewiza, że wszystko można do czegoś wykorzystać tyczyła się też takich nawet substancji…tym bardziej, że niespotykanych. Po chwili jednak się opanował a z powodu nowych ziół i grzybków wkrótce wspomnienie niezbadanej, nieznanej, cudownie zielonej mazi po niespotykanym stworze, przestało mu się obijać po głowie. - Wiesz mniejsza o pieniądze,ta maź mogła być ciekawa, choć to rzeczywiście dziwne. Całkiem możliwe, że ten mały stwór, którego widziałeś podrzucał nam wczoraj monety. Tylko po co?
Felix wyciągnął wczorajsze znalezisko próbując w nim dostrzec ślady mazi lub cokolwiek co odróżniało by tą monetę od drugiej standardowej. - Jak wchodziłem do budynku to od progu wszystko dokładnie sprawdzałem i nie znalazłem tam jednej z tych monet, następnie gdy wychodziłem to w miejscu już przeszukanym znalazłem ją. Wiem, że gdybyś widział kogoś kręcącego się w pobliżu to zaalarmowałbyś nas, ja myślę, że usłyszałbym kogoś takiego. Inna sprawa jeśli to był mały stworek – trudny do zobaczenia i cicho przemieszczający się. W tym miejscu wszystko jest możliwe, a chordy kościotrupów kręcące się bez nekromanty budzi moje najgłębsze zdziwienie. Pewnie w każdej chwili stąpamy po przeklętej ziemi…
Zawiesił złowieszczo głos, szybko jednak uśmiechnął się dając do zrozumienia, że żartował. W głębi duszy wiedział jednak, że żart służy do ukrywania niepewności i prawdziwych lęków.
Ucieszył się z nowoprzybyłych rycerzy, miło było wiedzieć, że nie są w tym przeklętym rejonie sami, a grupki zabłąkanych rycerzy mogą jeszcze nie raz przyjść z zaskakującą odsieczą. |