Wątek: Trudna Sprawa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2008, 21:48   #98
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Było kilka godzin po północy. Nad Marienburgiem zaczęły zbierać się czarne chmury przesłaniające pełnie księżyca, który oświetlał to portowe miasto. Wkrótce piękne gwiazdy znikły i ustąpiły miejsca pierzastym bytom. Widać było pierwsze płatki śniegu spadające na brukowane ulice miasta. Choć był Czas Ulryka i Marienburg powinien już od dawna być cały w puchu to do tej pory nadal było ciepło i pogoda zachowywała się jak w okresie wiosennym. Dzieciaki, które jeszcze nie spały patrzyły przez okna z przejęciem jakie mogło się pojawić tylko na dziecięcej twarzy. Może liczyły na lepienie bałwana, bitwy na śniegowe kula lub zjeżdżanie z górki na sankach, a może przez zwykłą ciekawość wypatrywały potwora, którym od dawna służył rodzicą jako straszydło na dzieci. Jeśli któreś z urwisów nie chciało spać straszono je potworem, który obdziera swoje ofiary ze skóry i pozostawia ich trwających agonii. Jednak dla żeglarzy i kupców sprzedających w dokach śnieg nie był tak dobrym znakiem. Lepiej było żaglować statkiem na wodzie, która jest w stanie ciekłym niż przedzierać się przez zamarzniętą rzekę i omijać lodowe bryły z obawy przed uszkodzeniem statku. Uciekinierzy właśnie jechali powozem ukradzionym ze stajni Trzewi pełni obaw i trosk co przyniesie następny dzień. Zadarcie ze Srebrnymi nie było tak dobrym pomysłem, ale któż mógłby być na tyle silny żeby powstrzymać krasnoludy przed wybiciem wszystkich przeciwników zasięgu wzroku. Jedynie mag cienia był na tyle wielki mocarzem jeśli chodzi o siłę umysłu i inteligencje żeby oderwać wojowników od rzezi. Wszyscy byli zmęczeni przebywaniem w magazynie i wszyscy zgodnie twierdzili, że potrzebna im była przerwa od przygód. Albrecht kierował wozem w stronę karczmy położonej najbliżej jego domu. Assassin wiedział gdzie znajduje się dom człowieka i przewidział co ów człek planuje. Szybo wskoczył obok miejsca dla woźnicy czyli tam gdzie siedział Albrecht i usiadł obok niego.
- Chodź byś przeczytał tysiąc książek to nie zastąpi to doświadczenia, którego ty nie masz. Jednak wystarczy ruszyć głową żeby stwierdzić prosty fakt. Jeśli ludzie Trzewi obserwowali cię to znają też twoje miejsce zamieszkania. Jak myślisz gdzie cię będą szukać najpierw? Pomyślmy. W twoim domu? – Powiedział assassin zirytowany niekompetencją Albrechta. – Daj ja poprowadzę. Znam dobrą karczmę z barmanem, który umie trzymać dziób na kłutkę.
- Pozwól, że na spokojnie przyjrzę się portretowi. Przyda się cała zgromadzona na jego temat wiedza. Czy ma rodzinę, przyjaciół, miejsce w których mógłby się bezpiecznie zatrzymać z dala od oczu i uszu gildii. Skąd wiadomo, że nie opuścił już miasta? - Powiedział Lilawander.
- A to ty. Wiesz straciłem cię z oczu podczas walki. - Powiedział assassin tłumacząc swoje przestraszenie na dźwięk głosu maga. – Tak oczywiście jak będziemy na miejscu to wam wszystko powiem.
Ashin wziął lejce od Albrechta i zaczął operować lejcami. Przejażdżka po ulicach Marienburga skończyła się po jakichś piętnastu minutach. Wóz zatrzymał się przy jednopiętrowym budynku z kamienia i desek. Podstawa czy też fundamenty jak kto chce były wykonane z kamienia, a ściany i dach czyli cała reszta z drewna bukowego. Nad drzwiami wisiał drewniany szyld, który przedstawiał prosie stojące na dwóch nogach jak człowiek, jedzące wielki udziec trzymając go w racicy też zupełnie jak człowiek. Assassin nie chciał zostawiać wozu na ulicy więc postanowił oddać go na przechowanie wraz z końmi do pobliskiej stajni. Stajnia była całą z drewna. Konstrukcja była podpierana trzema kolumnami. Grupa zostawiła środek transportu i poszła spowrotem do karczmy. Tam spotkał ich nie miły widok. Może metr od wejścia do budynku leżało zmasakrowane ciało. Zwłoki były obdarte ze skóry na prawie każdym kawałku ciała. Jedynie zawierające mało mięsa stwór bo to na pewno była robota tego potwora zostawił w spokoju. Zostawił skóre na twarzy, chociaż wydłubał oczy z oczodołów i zjadł uszy, na kolanach i stopach, ale uda i biodra nie oszczędził i okolice łopatek. Ciało leżało w kałuży krwi. Monstrum było na tyle zachłanne żeby zjeść prawie całą tkankę tłuszczową i mięśnie jakie posiadała ofiara chociaż była ona dość gruba. Bydle pozrywało ścięgna nieszczęśnika, a nakłucia na żyłach i tętnicach świadczyły o tym, że bestia chłeptała też krew nieboszczyka. Zwłoki posiadały też wielką dziurę na prawym boku brzucha. Prawdopodobnie nieludzki pomiot otworzył sobie przejście do bufetu i wyżarł całą zawartość brzucha.

Doprawdy ciekawa to noc dla was.
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 31-01-2008 o 19:41.
Lotar jest offline