-Chodź tu, czymkolwiek jesteś! Jestem gotów! - krzyknął Richard, widząc biegnącego na niego chłopaka. Jego twarz wykrzywiona była gniewem. Dobra, byle pozbawić gnojka tego noża, to dalej pójdzie łatwo. W końcu jest mniejszy ode mnie- przemknęło przez głowę księdza, zanim walka zaczęła się na dobre. Kolejne, napędzane wściekłością ciosy kierował w stronę trzymającej broń dłoni Maxima. Później, gdy pierwsza fala gniewu trochę opadła, przybrał postawę bardziej defensywną, próbując odwrócić uwagę od proboszcza. Może Charles zdoła się opanować na tyle, żeby wezwać jakąś pomoc. Albo chociaż wyniesie się razem z Mary na bezpieczną odległość. A potem jakoś chłopaka unieszkodliwię-pomyślał. |