Wallace patrzył jak Apsu wybucha śmiechem. -Jak na razie mogę POŻYCZYĆ Ci, to małe cacuszko. Mówiąc to uniosła swoją szatę i z buta wyciągneła, sporej wielkości nóż. Dziwne miejsce jak na ostre narzędzia... -Z czarną rękojeścią Ci nie pożyczę, bo skradniesz jego energię. Apsu pokazała mu język, po czym wbiła nóż w piasek. -Niech Cię wygląd tego maleństwa nie zwiódł. Jest na prawdę ostry i ma swój rozum. Jej zachowanie było dla Wallacea niezwykłe. Nie potrafił jej rozszyfrować. No i o jaką znowu energię jej chodziło? Najpewniej wszystko samo wyjaśni się potem. Schylił się i chwycił za białą rękojeść. -Dziękuje. Wypalił nie patrząc na dziewczynę.
Fenn podał mu swój toporek i cięto powiedział: -Do zwrotu. -Bez obawy. Dzięki. -Idziemy, bo do wieczora nie wyruszymy. Oddaliła się z Fennem i dodała jeszcze: -Każdy wie co ma robić! Apsu i Fenn zaszyli się w gęstwinie lasu. -Dobra. Jest nas trójka. Drewno ze statku będzie będzie dobre do sporządzenia szałasów. Przyda się nam płótno żaglowe. Jeśli jest mokre trzeba będzie je wysuszyć. Mam jednak nadzieje, że było ono w jakiś sposób zabezpieczone przed wodą. Powinniśmy zabrać też sporą ilość lin. Najlepiej by było jakbyśmy poszli wszyscy razem, lecz może się to okazać stratą czasu. Ja moge tu zostać i przygotować jakiś posiłek. Widze że przy brzegu stoi szalupa. Może jest w niej coś co się przyda. Potrzebujemy czegoś w czym można gotować. Reszte można zrobić od ręki. Jakieś propozycje? Spojżał na Medyka i drugiego gościa. Schował nóż do płaszcza. Chwycił siekierke w prawą rękę. -Jak wy się nazwyacie? Jakby ktoś nie usłyszał to ja jestem Wallace. |