<Jako, że Marcellus nie odzywa się od dłuższego czasu, przejmuję jego postać, by nie blokować sesji. NokTurN- trochę wyprzedziłeś fabułe, prosiłbym o wstrzymanie sie z pisaniem na jakiś czas>
Fern zatrzymał się, a kilka kroków dalej również jego przewodnik. Jedi spojrzał w stronę, w której wyczuł zawirowanie mocy. Może to jest Ghost?- przyszło mu od razu na myśl. Nie dostrzegł jednak w tłumie nikogo, kto by nawet przypominał go z wyglądu. Zamiast tego ujrzał dwójkę jedi... Kyp?... Rozpoznał swojego niedawnego partnera. A więc tutaj przydzieliła go rada na misję. Przy nim był drugi rycerz, którego rozpoznał, po krótkim szukaniu w pamięci- mistrz Vroo. Niezbyt dobrze się znali, zwłaszcza iż ów jedi przede wszystkim zajmował się młodzikami. Wiedział że czas nagli, lecz może lepiej było zamienić kilka choć zdań z nimi?
Ulis nie do końca wiedział o co chodzi. spojrzał w stronę, w którą obrócił się rycerz, lecz nie dostrzegł nikogo szczególnego w tłumie.
-Mistrzu jedi?... - Chodź za mną- powiedział Fern i zaczął przeciskać się w stronę jedi. Teraz dostrzegł jak Mithar coś tłumaczy jednemu rodianinowi. Może to ich przewodnik?
***
Jako pierwszy tak zbliżającego się przybysza dostrzegł Naviko. Odwróciło to częściowo jego uwagę od wykładu jedi. kolejny w tej śmiesznej szacie. Rodianin zastanawiał sie czy maja coś poza tymi archaicznymi strojami. Za nim przez tłum przeciskał się brunet. tego od razu rozpoznał- był to Ulis- osobisty służący siostry króla, która była dyrektorka kosmoportu. Znał go trochę z widzenia, raz czy dwa zamienił nawet z nim kilka zdań.
Dopiero gdy rodianin ujrzał szybujący w powietrzu blaster, z powrotem skupił swa uwagę na swoim rozmówca. Z resztą nie tylko jego uwagę zwróciło dziwne zjawisko. kilku najbliższych ludzi spojrzało zdumionych na lewitujący blaster i odsunęli sie szemrząc miedzy sobą od nietypowych osobników. Paru nawet zaczęło oddalać się gorączkowo od nich. Tylko dwójka dzieci, nieco brudnych przybliżyła sie do rycerza i przyglądała sie z rozdziawionymi ustami i oczami na sztuczkę.
Mithar zdał sobie nagle sprawę iż jest w centrum uwagi. Nie była to świątynia, gdzie takie zabawy były typowe, tutaj natomiast urosło to niemal do rangi tajemnej mocy. Z pewnością nie było by to pochwalane przez mistrzów...
Tylko tylko na mistrzu Kraven nie zrobiło to żadnego wrażenia. Ten natomiast w tej samej chwili spostrzegł Ferna, który już był kilka kroków przed nimi. Czuł niemal jakiś zawód iż to nie była Ona.