Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2008, 15:12   #21
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
Quenril już chyba poraz setny powtarzał dobrze mu znane czynności. Atak, obrona przed atakiem, atak, obrona przed atakiem, atak… Rzecz jasna nie miało to zbyt wiele wspólnego z walką na polu bitwy. Była to pozorowany pojedynek, gdzie nikomu nie mogło stać się nic złego. Być może strata jednego wojownika nie wpłynęłaby jakoś znacząco na wygraną lub przegraną Zjednoczonej Północy, ale Alberai z pewnością miałby mnóstwo nieprzyjemności w związku z zabójstwem innego żołnierza. Poza tym już był nieco znudzonyy ciągłym machaniem dzidą i nie starał się jakoś zbytnio angażować w to ćwiczenie. W końcu podszedł do niego ich dowódca, krasnolud.
- Stop!- „Jak miło, czyżby koniec ćwiczeń?” pomyślał Quenril i z uśmiechem ulgi odwrócił się do krasnoluda. Nie zapowiadało się jednak na tak szybki koniec nudnej czynności…- To nie włócznia psia mać - zwrócił się do ciebie z oburzeniem. - To oszczep i służy głównie do rzucania.- „przecież i tak użyje topora jak będzie trzeba…” pomyślał człowiek, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć jego oszczep znajdował się już w rękach dowódcy.
- Pokarze wam jak się tego używa, jeszcze raz. Macie tym rzucić jak wróg będzie w zasięgu, więc walczyć tym nie będziecie. - Wyciągnął le nogę do przodu, ugiął nogi w kolanach. - Tak powinniście stać. - Odchylił się nieco do tyłu i wyciągnął rękę, w której trzymał oszczep do tyłu, biorąc zamach. - Tuż przed rzutem taka powinna być wasza postawa. - dodał, a następnie machnął ręką tak mocno, iż o mały włos by się przewrócił. Nie puścił jednak oszczepu. Gdy złapał równowagę odwrócił się do żołnierzy i spiorunował wzrokiem tych, którzy powstrzymywali się przed śmiechem. Oddał Quenrilowi oszczep. Ten uśmiechnał się z uwielbieniem, jakby był niezwykle wdzięczny krasnoludowi za udzielenie mu lekcji…brodacz nie dostrzegł ironii…
- I tak powinniście rzucać.- burknął jeszcze na zakończenie. Chwile po tym wydarzeniu ktoś oznajmił dowódcy, że czas wyruszać w bój. Alberai wydedukował to po tym jak krasnolud zawołał, by wszyscy zebrali się w jednym miejscu. Cóż za elokwencja. Brodacz zacżął mówić coś do swojej kompanii, ale Quenril już go nie słuchał. Obmyślał plan jakby tu uciec i uratować życie, przed śmiercią z rąk żołnierzy Imperium.
Quenril trzymał się z tyłu, bliżej kawalerii, która szła tuż za ciężką piechotą.
 
Donki jest offline