Borlath z zaciekawieniem spojrzał na zrywająca się ze stołka elfkę. "Powiedz do mnie Lili, a zaraz wpadnę w morderczy szał" - pomyślał z szyderczym błyskiem w oku. - "kto by pomyślał, że pod tą czarującą powłoką kryje się taka choleryczna kobieta." "Chociaż trzeba by to nazwać pełnią temperamentu" - szyderstwo ciągle błąkało się w okolicach jego myśli. - "Tak jest ponoć bardziej elegancko..."
Z coraz większym zaciekawieniem obserwował widowisko, jakie robiła z siebie elfka. Był ciekaw, czy dziewczyna w napadzie szału podbije niziołkowi oko, rozkwasi nos, wybije kilka zębów, czy też rzuci nim przez całą salę. "Z pewnością zapamiętam te wszystkie imiona" - przemknęło mu przez głowę, gdy elfka po raz wtóry prezentowała całą ich gamę. - "I pewnie nie tylko ja..."
Wrzeszczącą elfkę słychać było pewnie na rynku, a to, że w drzwiach karczmy nie stanęły jeszcze oddziały strażników przypisywał tylko odległości, jaka dzieliła karczmę od siedziby straży.
Słysząc, jak niziołkowi dzwonią wszystkie zęby zastanawiał się, czy nie wydrzeć nieboraka z rąk krwiożerczej elfki, ale, z pewnym trudem, opanował się. Nie chciał, by ktokolwiek jego działanie w obronie sponiewieranego Huga potraktował jako napaść na cześć dziewczyny. Miał już za sobą tego typu sytuację i wolał być ostrożny.
Usiadł zatem wygodniej i chłonął wprost niespodziewane widowisko. Nie był w tym odosobniony, bowiem na elfkę wygapiali się wszyscy - od barmana począwszy, na siedzącym w odległym kącie bardzie skończywszy. "Ten to będzie miał temat do ballady" - pomyślał rozbawiony.
Widowisko, ku wielkiemu żalowi zgromadzonych (tak przynajmniej sądził Borlath) skończyło się dużo za wcześnie, a niziołek, jakimś dziwnym trafem, uszedł w miarę cało z rak dziewczyny.
W ułamku sekundy elfka z wściekłej baby zamieniła się w przesympatyczną dziewczynę, a jej głos wprost ociekał miodem. "Jak one to robią" - pomyślał nieco zaciekawiony. Ale nie zastanawiał się nad tym problemem. Z tego co słyszał, nad zawiłymi meandrami żeńskiej psychiki latami głowili się najwięksi mędrcy. Bezskutecznie.
- Lilianum Arterstin Elevelorin - powiedział - bez wątpienia wszyscy już zapamiętali, by nie mówić do ciebie... - zawiesił głos - ...używając tego zdrobnienia.
Z kamienna twarzą kontynuował: - A swoją drogą... wyglądałaś uroczo... z tym błyskiem w oku. "A pomyślałaś, że może on nie lubi, gdy ktoś mówi do niego 'Słoneczko'?"
Tą myślą nie podzielił się jednak z nikim.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-02-2008 o 20:17.
|