Do karczmy wszedł dobrze zbudowany krasnolud z długą kasztanową brodą, pozwijaną w warkocze. Cała jego twarz była pokryta różnej długości i grubości bliznami, tak jak większość jego ciała. Jego wygląd nie zachęcał do zaprzyjaźnienia się. Jedynym pozytywnym elementem jego wyglądu były oczy, w których widać było normalnego, przyjaznego krasnoluda.
Skierowany przez karczmarza, Durin przysiadł się do stolika, przy którym siedziało już kilka osób.
-„Karzeł, elfka, jakiś bachor i zielono skóry… Co ja tu robie!?”- pomyślał krasnolud patrząc na grono przy stole.
Po rozmowie z pracodawcą, rozpoczęły się rozmowy, w których Durin nie specjalnie chciał uczestniczyć. Usiadł wygodniej na krześle, napił się piwa i zaczął się przysłuchiwać swoim nowym towarzyszom.
W pewnym momencie spojrzał w stronę dzieciaka, rozmawiającego z elfką.
-„Czy ten mały nie chciał mnie dzisiaj obrobić?”- pomyślał.
Kiedy chłopak spojrzał w kierunku Durina, krasnolud obficie spluną na ziemię i uśmiechną się szyderczo do chłopaka.
Nagle ta sama elfka, z którą rozmawiał dzieciak, wydarła się na karła, który przybył jako ostatni.
-„Elfy… Za jakie grzechy tu jestem?!”
Kiedy wszystkie rozmowy ucichły krasnolud postanowił się przedstawić. -Jestem Durin Redanvil. Nie powiem, że mi miło, ponieważ tak nie jest.- powiedział i rozejrzał się po wszystkich- Jeżeli nie macie lepszego pomysłu, to proponował bym iść poszukać tej kobiety. Dziwki najlepiej szukać wieczorem- pokończył zdanie, po czym dopił swoje piwo i podsumował wszystko donośnym beknięciem. |