Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2008, 19:32   #102
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik zagryzł bezsilnie wargi, w myślach układał słowa nie dając za wygraną, układał je bardzo ostrożnie, gdyż nie chciał stracić życia jak jego niedoszły współtowarzysz wiszący obecnie przed siedzibą księcia.

„Parszywe knury traktujące innych ludzi niczym podludzi, lub nieludzi, tak jak to cała ludzka rasa ma w zwyczaju w odniesieniu do wszystkiego co obce lub tego czego się lękają. Tak właśnie to lęk każde im zabijać wszystkich tych, którzy stanowią dla nich zagrożenie, nawet gdyby miała to być bezbronna garstka biedaków. „


- Rozumiem sir Allcer de Weell , że macie Panie rozkaz przepędzać i zabijać tych nieszczęsnych ludzi, ale czy w Waszych rozkazach jest wymóg tortur lub zadawania niepotrzebnego cierpienia?


„A co już odlać się w lesie to nie można, czy na kuca mam lać?” – chciał zapytać przekornie, wiedząc, lub też domyślając się, że zbrojni nie mają prawa, aż tak go zatrzymywać. Choć z drugiej strony papiery i ta cała eskorta wydawała się świadczyć o czymś innym. Powstrzymał się, gdyż ton głosu oraz czyny zbrojnych wskazywały, że nie ma do czynienia z ludźmi gotowymi na ironię. Mogliby na nią zbyt ostro zareagować.


- Zabawny ten twój błazen panie, ale czy rozsądne zabierać go ze sobą tam gdzie jedziesz – zwrócił się Sir Allcer do rycerza.


Tupik już miał się obrazić na te inwektywy, zamiast tego postanowił wykorzystać pojawiającą się sposobność.

- Tak panie ( zwrócił się do Sir Robert de Bleis ), czy pozwolisz mi o szlachetny zająć się rannym nieszczęśnikiem? Zajmie mi to jedynie chwilę, że nawet nie zauważysz, a być może dowiem się czegoś wartościowego. Na serce miłującej Pani Jeziora, proszę, byś pozwolił swemu medykowi na zajęcie się rannym, abym nie okrywał się hańbą złamanej przysięgi Sokratesa, jaką każdy medyk składa, gdy otrzymuje swój medyczny zestaw i zostaje mianowany na medyka.

Może i halling igrał z ogniem, ale była to doskonała okazja by sprawdzić, co im wszystkim wolno, a na co już zbrojni księcia nie pozwolą. Zbyt wielki upór i sprzeciwienie się woli sir Roberta – o ile ten przychyli się do prośby halflinga, będzie oznaczało wyraźnie, że coś tu nie gra. Tupikowi wydawało się, że nad wyraz mocno zbrojni i Książe nie chcą dopuścić ich do ludzi, do których i tak się mają udać. W powietrzu wisiały niewypowiedziane powody, dla których tak się działo, Tupik mógł jedynie domyślać się, że chodzi o obawy związane z zieloną ospą.
 
Eliasz jest offline