Mick szedł ostrożnie, lewej ręce trzymał peemkę a w prawej glocka z nabojami przeciwpancernymi. Wiedział, że powinien chłodno kalkulować ale teraz jego głowę zaprzątała tylko jedna myśl "zabić". Wbiegł na górę, od razu klękną i sprawdził dach. Zimne powietrze przyjemnie chłodziło. Gdy jego partner podszedł do dachu sam również wstał i schował glocka, wcześniej go nie zabezpieczając. - Nic tu nie ma. Chyba większość zielonych wkręciła się do budynku. Jest tylko telewizja i parę gemajnów. Nic ciekawego, chyba, że lubisz TV.
Mick milczał oglądając. - I to jest twoja droga ucieczki? Gdybym wiedział, to bym wziął spadochron ze składu. -Na Twoje szczęście to ja będę pierwszy zjeżdżał. Osłaniaj mnie.
Sprawdził czy winda go utrzyma, niepewnie kucnął na niej i zaczął się opuszczać do piętra w którym najszybciej znajdzie swoich wrogów. Znów stał się chłodno myślącą maszyną do zabijania.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |