Kuba podniósł się z ziemi i powoli otrzepał ręce i spodnie. Miał trochę pretensji go Jasia i Stasia... Gdyby padli na ziemię i pociągnęli świnkę za sobą...
Ale nie było co gdybać. Stało się. I to tylko i wyłącznie z jego, Kuby, winy...
Przez zaciśnięte zęby powiedział: - Sokole Oko, kurza twoja twarz...
Skierował te słowa pod adresem, rzecz jasna, Michasia.
Najchętniej zabrałby chłopcu strzelbę i rozwalił ją na jego głowie, ale zdawał sobie sprawę z tego, że gest ten, bardzo spóźniony, nic by nie zmienił.
Słowa Wielkiego Cierpiącego Wilka wdarły się do jego uszu. I doprowadziły do wybuchu...
- Zamknij się, przerośnięty futrzaku - powiedział zimno, choć w środku aż się gotował ze złości. - Chciałeś zjeść nie tylko je - wskazał na domki Świnek, nie mogąc bezpośrednio pokazać właścicielek. A raczej właścicieli, jako że Świnki okazały się knurami - ale i nas. - I nie mów nic o porozumieniu i dogadaniu się. A obietnice Wilka... To jak pisanie palcem po wodzie... Dużo słów i zero efektu...
Obrócił się w stronę domków. Coraz zimniejszym tonem mówił dalej: - Proponuję wam układ... Wy podacie nam dalszy ciąg przepowiedni, a mu sobie pójdziemy... Zapomnimy o tym dole - wskazał kierunek. - I zostawimy wam w prezencie Wilka... Będziecie mogły zrobić sobie futrzane kołnierze na zimę...
Od zimna tkwiącego w tonie wypowiadanych słów na szybach domków zaczęły pojawiać się lodowe kwiaty. Nie zauważając tego Kuba mówił dalej. - Jeśli wam to nie odpowiada, to za chwilę będziemy mieli pieczoną świnkę ze słomianej chatki. A z ostatniego domku nie zostawimy cegły na cegiełce, zaś mieszkankę ceglanej chatki damy w prezencie Wilkowi... - Decydujcie się szybko.
Przerwał na ułamek chwili, a potem dodał: - A jeśli nas okłamiecie, to tu wrócę. I obiecuję, że będziecie wtedy gorzko żałować, że to nie wilk dostał was w swoje łapy...
Obrócił się w stronę pozostałych dzieci i zawołał: - Jasiu, dawaj te zapałki. |