Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2008, 12:57   #24
Dogen
 
Dogen's Avatar
 
Reputacja: 1 Dogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputację
Eva Davis
Urżnięcie się na szybko to nie był dobry pomysł. Nie robiła tego często, wolała upadlać się powoli, systematycznie, ale teraz, wstawiła się w naprawdę ekspresowym tempie. Drzemała snem pijaka, w głowie wirowały procenty przemieszane z ostatnimi wydarzeniami.
Nie kontrolowała upływu czasu, zaległa i nie miała zamiaru się ruszyć, choćby stado bandziorów wpadło i chciało zrobić jej krzywdę.
Przez półsen, usłyszała dzwonek telefonu. Zdążyła zapomnieć, że dzwoniła do Irlandczyka. Na oślep, niedbale chwyciła komórkę i odebrała.
- Halo? Słucham? – powiedziała, bardzo powoli i sennie.
- Cześć dziecino, to ja, Gordon, dzwoniłaś do mnie, to i pozwoliłem sobie oddzwonić.
- A tak, tak, na śmierć zapomniałam.
- Słuchaj, przykro mi bardzo, ale teraz raczej do ciebie nie wpadnę, nie mam czasu, musisz sobie sama poradzić, a jeśli chodzi o naszą ostatnią rozmowę to przyjmuję przeprosiny, przecież wiesz, że nie mógłbym się na ciebie gniewać i miło mi słyszeć, że z nami w porządku.
- No tak, dobra, wiem, dam sobie radę, przecież jestem dużą dziewczynką – odpowiedziała lekko zawiedziona.
- A jeśli chodzi o sprawę jakiegoś czuba, o którym mówisz to spróbuję coś z tym zrobić, może chociaż tak ci to wynagrodzę, a póki co bądźmy w kontakcie i uważaj na siebie i nasz piękny lokal. Muszę kończyć. Do zobaczenia.
I szybko się rozłączył. Eva rzuciła telefon z powrotem na ladę i zaklęła cicho pod nosem.
Pieprzeni, zawsze jak trzeba to ich nie ma. A gówno z tym.
Nie miała siły nigdzie się ruszać. Postanowiła spędzić czas w barze, a potem się zobaczy. Ledwie zwlokła się i poczłapała zamknąć frontowe drzwi. Podeszła do sprzętu i zapuściła kojącą dla jej uszu i głowy muzykę, po czym tak jak stała walnęła się na tapczan i odpłynęła.


ks. Richard Rakus
Chłopak szybko podbiegł, na pewniaka, wysunął rękę z nożem do przodu, przyszykowany do pchnięcia. Celował w pierś. Richard zrobił krok do tyłu, po czym błyskawicznie kopnął, mierząc precyzyjnie w uzbrojoną rękę. Nóż upadł na ziemię, na twarzy napastnika wykwitł grymas bólu i zaskoczenia. Ksiądz, wykorzystując dalej efekt zaskoczenia, szybko zbliżył się i złapał Maksima, próbując go unieruchomić. Ten kompletnie oszołomiony, próbował odskoczyć, ale już był w uścisku i czuł że chwyt pozbawia go oddechu. Richard chcąc zakończyć sprawę szybko, nie ryzykował więcej, odchylił głowę i szybkim ruchem uderzył w twarz przeciwnika, raz i drugi. Chłopak, waląc się na ziemię, przyjmuje jeszcze dwa ciosy na korpus, przestaje się ruszać.
To by było na tyle – pomyślał, podchodząc do proboszcza.
- Nic ci nie jest?
- Nie, chyba nie, wszystko w porządku – odpowiedział, masując szyję. – Trzeba zadzwonić na policję, nie ma rady, muszą go zabrać, Jezu, co wstąpiło w tego chłopaka?
Richard podszedł jeszcze do roztrzęsionej gosposi, pomógł jej wstać, powiedział kilka uspokajających słów i zaprowadził do wyjścia.
- Musi się uspokoić, jest strasznie zdenerwowana, kazałem się jej położyć – powiedział, klękając przy chłopaku i bacznie go oglądając.
Proboszcz tymczasem, wolno podszedł do telefonu i wykręcił numer na policję.
Maksim leżał nieruchomo i nie dawał znaków życia. Richard sprawdził puls. Żyje. Musiał go mocno poturbować ale nie miał wyjścia. Zauważył jeszcze dziwny ślad na plecach, jakby wypalony ślad dłoni. Głęboko się zamyślił. Co to mogło oznaczać? Zapewne nic normalnego.
Policja wraz z karetką przyjechała po pół godzinie. Zabrali chłopaka, który dalej był nieprzytomny i spisali zeznania. Dla nich to normalka, choć ta sprawa nie wydawała się tak prosta. Będzie musiał jeszcze z nim pogadać.
Po wszystkim, usiedli z proboszczem przy kawie i zaczęli rozmawiać. Doszli do wniosku, że Maksim ma kłopoty i trzeba mu jakoś pomóc, ale póki co muszą trochę ochłonąć i odpocząć.
Richard poszedł do siebie, zajrzał jeszcze do gosposi, spała spokojnie. Rozebrał się, plecy dalej bolały. Wziął Biblię, położył się i zaczął czytać. Po jakimś czasie usnął. Śniła mu się w kółko, scena z okna. Nie mógł otrząsnąć się od tej myśli. Ze snu wyrwał go telefon, szybko podniósł słuchawkę.
- Halo, słucham? – powiedział.
- Dzień dobry, czy mam przyjemność z księdzem Richardem?
- Tak, a kto mówi?

Warren Gralowe
Jakoś dojechał do domu, choć było ciężko, dawno się tak nie czuł, był trochę skołowany. Szybko odstawił skuter, po drodze spotkał się z właścicielem, i zapłacił mu, żeby mieć to z głowy. Poszedł na górę i wszedł do mieszkania. Pierwsze co go uderzyło, to włączony komputer. O ile dobrze pamiętał to wyłączał wszystko przed wyjściem. Rzucił torbę na łóżko i rozejrzał się. Nic podejrzanego, wszystko w porządku. Spojrzał na ekran monitora i momentalnie zrobiło mu się gorąco. Na ekranie, we włączonym edytorze, dużą czcionką było coś napisane. Przeczytał: UWAŻAJ Z KIM PRZYSTAJESZ MŁODZIEŃCZE. I TAK JESTEŚ JUŻ MÓJ!!! PAMIĘTAJ O TYM!!!.
Usiadł na łóżku i zaczął masować głowę.
Jeju, w co ja się wplątałem? Tylko bez paniki, spokojnie – zaczął myśleć.
Szybko wstał, zamknął frontowe drzwi, zrobił sobie coś na szybko do jedzenia i usiadł przy komputerze. Po pierwsze, odnalazł księdza Richarda i jego parafię. Okazało się, że to całkiem blisko, w tej samej dzielnicy, ale skąd mógł o tym wiedzieć, przecież nie chodził do kościoła. Spisał namiary i zaczął szukać czegoś o Marcelu. Nie miał za dużo danych, no i nie znalazł nic na ten temat. Może i koleś był nikim, albo dobrze się maskował, cóż trudno.
Dokończył posiłek i poszedł wziąć prysznic. Wszedł do łazienki i po raz drugi nim wstrząsnęło. Na lustrze zobaczył odbitą, czerwoną szminkę, całkiem jakby ktoś namiętnie pocałował szybę i tak to zostawił.
Głęboko oddychając wyszedł z powrotem do pokoju i chwycił za telefon. Wykręcił numer, poczekał kilka sygnałów. Usłyszał głos w słuchawce.
- Dzień dobry, czy mam przyjemność z księdzem Richardem? – zapytał cicho.
 
__________________
Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję
Dogen jest offline