Sonia siedziała nadzwyczaj cicho, przeglądając papiery, które wyjęła z neseseru
księdza. Gdyby zgromadzeni w jej salonie ludzie znali ją, wiedzieliby, że to tylko pozorne wyciszenie. Ot spokój przed burzą. Najlepiej w takiej sytuacji było zostawić ją samą, lecz... nikt tutaj tego nie wiedział. Każdy skupił się na sobie i swoich wątpliwościach, a tymczasem przez głowę dziewczyny przebiegały tysiące myśli. Tysiące wątków, które teraz łączyły się w całość. Wraz z kolejnym listem, kostka rubika zazębiła się, rażąc oczy swymi barwami.
Szczęść Boże!
Mam wspaniaÅ‚e wieÅ›ci Ojcze Jerzy. UdaÅ‚o mi siÄ™ natrafić na Å›lad Twych dzieci – córki i syna. MÅ‚odzi, mimo Å›mierci matki, radzÄ… sobie nadzwyczaj dobrze, majÄ… nawet jakiÅ› wÅ‚asny interes i to tutaj! W Krakowie! Na dniach powinienem zdobyć dokÅ‚adny adres. Póki co wiem, że dziewczyna to Sonia, chÅ‚opak – RadosÅ‚aw.
Postaram siÄ™ zdobyć informacje jak najszybciej, zdajÄ™ sobie sprawÄ™ Ojcze ile to dla Ciebie znaczy. Niech no zresztÄ… Twe dzieci CiÄ™ poznajÄ… – to dopiero bÄ™dzie radość. Radość, na którÄ… Ojciec zaprawdÄ™ zasÅ‚użyÅ‚. Pan wszak wynagradza swe najwierniejsze sÅ‚ugi.
Błogosław mnie Ojcze i módl się za mnie
G.
W gÅ‚owie huczaÅ‚o, oczy zasnuÅ‚a dziwna mgÅ‚a. Nagle wszystko wokoÅ‚ przestaÅ‚o istnieć. Nie byÅ‚o poÅ›cigu, nie byÅ‚o trupa, nie byÅ‚o zwiÄ…zanego Cygana na dywanie, nie byÅ‚o dwóch kobiet. ByÅ‚ tylko on – facet z koloratkÄ….
Jerzy miał coś już odpowiedzieć
Kasi i Blance, gdy nagle usłyszał ryk wściekłości, po chwili zaś został przewrócony przez drobne, szamoczące się ciało.
Sonia rzuciła się na klechę, drąc jego odzież i drapiąc dotkliwie twarz i szyję.
- Nikt cię tu nie zapraszał, rozumiesz? Nie masz prawa tu być! Czego chcesz? Czego ty kurwa chcesz ode mnie teraz?! Sprawdzić co wyszło po tym jak włożyłeś chuja? A może pierdolcu masz ochotę przelecieć własne dziecko?! Wynoś się! Wynoś sie z mojego życia!!!
Nie opierał sie. Dziewczyna zamierzyła się do potężnego uderzenia pięścią w twarz
Jerzego, lecz zawahała się. Z jej oczu trysnęły łzy, a ona sama jakby zwiotczała, opierając się rękami o pierś mężczyzny i zwieszając głowę tuz nad jego twarzą. Wielkie jak grochy łzy kapały na oblicze
księdza, drażniąc swą słonością świeże zadrapania.
-
Dlaczego? Dlaczego teraz? Mogłeś ochronić Radka, mogłeś go uratować... Teraz jest już za późno...
I wybuchła głośnym, przejmującym szlochem.