Abishai - muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie ostatnim postem.
Jakoś ulęgło się we mnie silne przekonanie, że Smok - z naszej wesołej bandy - jest najbliższy ideałowi "doskonałego" samuraja. Spokojny, opanowany, harmonijny.
A tu taka niespodzianka.
Na marginesie waszej rozmowy o "twarzy" i krytyce: okoliczności mogą tłumaczyć wiele, jednak dobry samuraj powinien umieć zachować się z wdziękiem i godnością w każdej sytuacji. Jak na moje ślepe oko, Smok popełnił duże faux-pas [szczególnie, że cała trójka już walczyła razem i sprawdziła się w warunkach bojowych o przyjaźni nie mówiąc]: gdzieś w tej ostrej reprymendzie popełnił grzech pychy, gniewu, okazał brak szacunku. I według mnie "twarz" tutaj osuwa się nieco - czyja i na ile, zależy w równej mierze od Kseta jak i Manjiego.
Wybaczcie wtręt - Tammo nie dał mi nic Maskowatego do roboty więc rekompensuję ten brak wścibstwem.