Vintilian zadał pytania i myślał, że dostanie dobrą odpowiedź. W połowie się pomylił.
-Ten zielony metal, to Akrez w języku krasnoludów. We współczesnym języku ludzie zwykli to nazywać zieloną stalą. Nie często można spotkać tą nazwę, bo i właściwie w mniemaniu ludzi jest ona tylko legendą. I niech tak ostanie-rzekł, zadowalając odpowiedzą Półelfa.
-Nawet ja o nim nie słyszałem, ale muszę o nim poczytać-zaśmiał się.
-A co do Sandriela, to z nim to czorty wiedzą, czy on umie się w cuś zamienić, czy też i nie. Ale Mag to z niego chyba faktycznie dobry, bo i nieraz zapali światło bez lampy, ni łuczywa, a to drugi raz podgrzeje ogniem dziczyznę bez ogniska, ni krzesiwa. Ale pewnikiem wiedzę ma wielką, to i może ją może podarować-odpowiedział na kolejne pytanie, a Vin pokręcił głową.
-Przyjacielu, pokażę ci małą demonstrację podstawowych zdolności-uśmiechnął się serdecznie i uniósł dłoń, na której zaczął tańczyć malutki płomyczek, który zmienił się w monetkę, a następnie powiększył do rozmiarów dużej piłki plażowej.
Mag klasnął w dłonie, a piłka pękła, unosząc się w powietrze i tworząc malutką ognistą chmurkę, z której zaczął sypać deszcz iskierek.
Półelf pstryknął palcami i chmurka zniknęła.
-A teraz coś, co wymaga więcej sił-mrugnął do Krasnoluda.
Podniósł do góry lewą dłoń i zacisnął palce, pozostawiając wyprostowany jeden wskazujący. To samo uczynił z druga ręką i palce wskazujące skierował przeciwko sobie, unosząc je na wysokość oczu.
Wymamrotał jakieś zaklęcie, a z palca lewej dłoni strzelił język płomieni, zaś z drugiej strumień wody. W miejscu zatknięcia płomienie wcale się nie gasiły, a woda nie parowała. Obie przeciwstawne siły łączyły się w płonącą wodę i spadały strumieniami, które zatrzymały się na wysokości brzucha Półelfa, tworząc sporą kulę.
Z palców przestały strzelać woda oraz ogień, ale kulka pozostała, więc Vintilian poniósł ją.
-Dotknij, wcale nie nie sparzysz. Śmiało, jeżeli ja ją trzymam i nic mi się nie dzieje to za dotknięciem tym bardziej-zniżył kulkę do wysokości twarzy Krasnoluda, a gdy tamten ją dźgnął, poczuł ciepłą wodę i nawet, gdy palec zanurzył się w niej, cały czas można było odczuć lizanie ciepłych płomieni.
Nie mniej jednak kula nie parzyła ani nie moczyła, bo gdy Krasnolud wyciągnął palec, był całkiem suchy.
Vin podrzucił kulkę, a ta zniknęła.
-To była podstawowa magia, jedynie trochę wzmocniona, by by żywioły się nie znosiły-uśmiechnął się.
-Sandriel musi być dużo potężniejszy niż ja-zakończył, idąc w milczeniu, gdy nagle pojawiły się drzwi.
-A więc chyba doszliśmy. Idźmy dalej-uśmiechnął się szczerze. |