Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-01-2008, 15:03   #141
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Albreht, Bruno

Sytuacja, która wam się przydarzyła, była naprawdę dziwna i trochę niepokojąca. Nie powinno go tam być, wiedzieliście to. Jednak teraz wasze myśli rozwiała inna rzecz. W oddali widać już było drewniany domek. Był duży i niewątpliwie była to karczma. Im bardziej się do niej zbliżaliście, tym pewniejsi byliście, że jest to karczma Krasnoludzka. Wskazywał na to zarówno szyld, na którym wymalowany był topór na tle dzika, jak i kilku krasnoludów grających w karty, siedzących przy stoliku na zewnątrz karczmy.

Sama karczma wydawała się być solidną budową, której żaden wiatr, chocby największy nie ruszy. Sprawiał wrażenie wręcz czegoś co przy okazji miało być bunkrem, twierdzą, albo po prostu dobrej karczmy.

Vanessa

- Bo wiedząc to, mogę Cię zabić z czystym sumieniem . . . - wyszeptała Vanessa, a zaraz po tym poluźniła uścisk i zaśmiała się uroczo.
- Żartowałam. - rzekła i usiadła na mężczyźnie okrakiem i położyła głowę na jego ramieniu.
- Wiedz, że nie boję się Ciebie. - powiedziała z lekką obojętnością.

- Ja Ciebie również nie. Nie zabiłabyś mnie. - powiedział mężczyzna uśmiechając się lekko.

- Żony ni dzieci nie miałem. -zaczął - A Kochanka uciekła w przeddzień ślubu. Nie jest to ciekawa historia i nie chciałabyś jej słuchać. A ja bym najchętniej jej nigdy nie doświadczył. Nie z powodu żalu, lecz niesmaku i bezsensowności.

Było ciemno.

Vintilian
-Co to za zielony metal na ścianach?... Powiedz mi, czy Sandriel potrafi przemieniać się w inne stworzenia lub rasy? Powiedz mi co potrafi Sandriel w zakresie Magii, jak jest potężny i co może ofiarować zamiast złota? Może wiedzę jakąś? Jaką? - pytał Vin krasnoluda.

- Ten zielony metal, to Akrez w języku krasnoludów. We współczesnym języku ludzie zwykli to nazywać zieloną stalą. Nie często można spotkać tą nazwę, bo i właściwie w mniemaniu ludzi jest ona tylko legendą. I niech tak ostanie.
- mówił wolno i powoli, ale lekko nieswoim głosem krasnal.

- A co do Sandriela, to z nim to czorty wiedzą, czy on umie się w cuś zamienić, czy też i nie. Ale Mag to z niego chyba faktycznie dobry, bo i nieraz zapali światło bez lampy, ni łuczywa, a to drugi raz podgrzeje ogniem dziczyznę bez ogniska, ni krzesiwa.
- Zaczął mówić już swoim głosem. Z jego słów wyraźnie widać było, że w swoim życiu wielu magów nie widział i nie wie jakie cuda ci potrafią wyprawiać. - Ale pewnikiem wiedzę ma wielką, to i może ją może podarować.

W ciągnącym się, nieskończonym tunelu nagle pojawiło się coś co przypominało wrota. Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś znudzony monotonią tunelu postanowił narysować w końcu drzwi do jego opuszczenia.
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 01-02-2008, 12:54   #142
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Albreht przywiązała konia do koniowiązu przed karczmą . Z zadowoleniem przeciągnął się i wyprostował kości po długiej jeździe. Osłonięty przed wzrokiem sprawdził pistolety poluzował je i poluzował w pochwach lewak i rapier.

- Czuję przez skórę Bruno, iż mogą być kłopoty z tym krasnoludami. Pewnie szukają bitki. A kto szuka ostrza znajdzie cała kuźnię. – szepnął w kierunku stojącego opodal myśliwego poczym poluzował koniowi jeszcze popręgi.

Rajtar pewnym krokiem ruszył do drzwi kraczmy rzucając siedzącym krasnoludom krótkie.
- Witajcie.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 01-02-2008, 13:35   #143
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bruno zsiadł z konia i przywiązał go obok konia Abrehta. Wziął swój łuk i kołczan i podążył za szlachcicem. Droga był męcząca więc zadowolony był, że udało im się znaleźć jakąś gospodę. Liczył na posiłek i coś do pica więc słysząc słowa towarzysza odpowiedział:

- Nie kracz, jak mam dość kłopotów na dziś. Nie musimy nikomu mówić gdzie zmierzamy. - Podszedł razem z rajtarem do Khazadów. - Ja także witam was panowie. Mam nadzieję, że dobre jadło tu macie, bom głodny jak wilk.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 01-02-2008, 16:07   #144
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Albreht i Bruno

Gospoda była całkiem ładna i tak jak to wyglądało z zewnątrz, bardzo solidna, mimo tego żę była mała i miała tylko parter i piętro, gdzie znajdowały się pokoiki dla przejezdnych.
Wnętrze było wyłożone polerowanym drewnem, noszącym już ślady licznych burd, w których w powietrzu znajduje się wszystko, łącznie z gospodarzem i innymi stworzeniami przebywającymi w oberży.
Teraz jednak nie było aż tak poważnych kłótni, a jedynie głośne, radosne rozmowy, śmiechy.
Naprzeciwko drzwi stała lada, za którą stał brodaty Krasnolud, karczmarz.
Liczne, drewniane stoliki o okrągłych blatach stały porozmieszczane w różnych miejscach, a przy nich siedzieli najróżniejsi goście. Górowali w tej chwili jednak goście Krasnoludcy, jednak można było dostrzec Gnomów i Niziołków, Elfów prawie w ogóle nie było.
Panował tłok i zaduch.

Wchodząc Siedzący nieopodal Khazadzi odpowiedzieli na wasze przywitanie przyglądając się nieufnie
- Ano Witojcie.
- Ludzie... - ktoś mruknął od niechcenia gdzieś w tyle, prawie niesłyszalnie.
- Ano ludzie - potwierdził bez specjalnego zdziwienia jeden z nich - Jeno bez bijatyk nam tu. Takich nie kcemy. - Na potwierdzenie tych słów, gdzieś w głębi karczmy któryś z Krasnoludów dostał po pysku od innego. Uszło im to mimo oczu.
Powitanie może nie było zachwycające, jednak nie zdziwiło was to za bardzo. Ostatnimi czasy, szczególnie w tych rejonach ludzie zaczęli Krasnoludów traktować tylko jako źródło kopalnianego kruszcu. W ludzkich miastach tracili oni coraz więcej praw, co równało się z tym, że Krasnolud, jako naród dumny buntował się przeciw temu i to w sposób nie trudny do zauważenia.
Było to spowodowane nowym władcą w jednych z ważniejszych miast, który jako pierwszy zbuntował się tradycji, która zwykła Krasnoludów zatrudniać jako bankierów i doradców do spraw finansowych. Co jak co, ale oni się na tym rzeczywiście znali.
Jednak ów nowy władca stwierdził, że "Te Karły to złodzieje oszuści." co spowodowało ogromną złość Krasnoludów i część sama się pozwalniała, a reszta z powodu ustaw, które zabraniały w ciągu kilku dni zwolnić pracowników tak wysokich stanowisk, została mocno ograniczona.

Mimo to brodaty karczmarz okazał się bardziej życzliwy. Podszedł do was i pokazał stolik, przy którym mogliście usiąść. Dał wam zwykły stolik położony tuż obok stolika czterech krasnoldów, którzy głośno grali w karty popijajć piwem.
Karczmarz zapytał się was jeszcze, czy nie chcecie przypadkiem sprubować doskonałego krasnoludzkeigo piwa. Ponoć najlepszego z okolicy, sprowadzanego z samego miasta krasnoludzkiego.
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 03-02-2008, 10:00   #145
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Albreht ze zdziwieniem zmarszczył czoło tak, iż brwi wygięły się w łuki, takie jak przy intensywnym myśleniu.
„Wszystkiego się spodziewał, ale nie takiego przyjęcia. Wszak krasnoludy to niezłe moczymordy i zawalidrogi, tak wyglądali ci siedzący przed karczmą, iluż to już takich widziałem. Wszak nasz kochany entligentny władca nakłada na nich coraz większe podatki, dusząc ich bankowość. Ciekawe co powie jak zostanie tylko Bank Imperium, z którego pieniądze wyciekają szybciej niż przynoszą je idioci wierzący naszemu władcy. Oj, jaki będzie lament, gdy te wszystkie możne rody dowiedzą się, iż są żebrakami. Ciekawe, co wtedy zrobi, chociaż lepiej niebyć wtedy w kraju pewnie ogłosi, że to wina bankierów krasnoludzkich. Będzie pogrom, ucieczka i ponowny najazd chaosu, tylko już nie będzie ani krasnoludów ani elfów, które by nam pomogły się z nim uporać. Przeklęty ignorant, a może jednak nie, kultysta i mutant. Poczekamy zobaczymy, sam się ujawni swoimi dalszymi poczynaniami.”

- Krasnoludzie piwo, podawaj od razu cały dzban, a także jakąś dziczyznę i coś z ryb. Piwo już teraz, a inne potrawy tak, aby gorące były – uśmiechną się do siebie rajtar.
Poczym zabezpieczył pistolety i rozsiadł się wygodnie.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 04-02-2008 o 09:54.
Cedryk jest offline  
Stary 03-02-2008, 12:25   #146
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
- Tak, piwa nam daj i coś by brzuch zapełnić - Bruno zgodził się ze sowami Albrehta. - A o bijatyki się nie martw, bośmy nie awanturnicy i od kłopotów z dala się trzymamy. Żywot bez kłopotów spokojniejszy i dłuższy.

Traper usiadł przy wolnym stoliku czekając na piwo i jadło. Gdy jego towarzysz usiadł koło niego Bruno odezwał się do niego z uśmiechem.
- Widać, trafiliśmy na poczciwych Khazadów. Wreszcie będziemy mieli spokój, a jutro będziemy musieli się sprężyć i pognać trochę szybciej, bo nigdy nie dotrzemy do celu.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 05-02-2008, 18:46   #147
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Vintilian zadał pytania i myślał, że dostanie dobrą odpowiedź. W połowie się pomylił.
-Ten zielony metal, to Akrez w języku krasnoludów. We współczesnym języku ludzie zwykli to nazywać zieloną stalą. Nie często można spotkać tą nazwę, bo i właściwie w mniemaniu ludzi jest ona tylko legendą. I niech tak ostanie-rzekł, zadowalając odpowiedzą Półelfa.
-Nawet ja o nim nie słyszałem, ale muszę o nim poczytać-zaśmiał się.
-A co do Sandriela, to z nim to czorty wiedzą, czy on umie się w cuś zamienić, czy też i nie. Ale Mag to z niego chyba faktycznie dobry, bo i nieraz zapali światło bez lampy, ni łuczywa, a to drugi raz podgrzeje ogniem dziczyznę bez ogniska, ni krzesiwa. Ale pewnikiem wiedzę ma wielką, to i może ją może podarować-odpowiedział na kolejne pytanie, a Vin pokręcił głową.
-Przyjacielu, pokażę ci małą demonstrację podstawowych zdolności-uśmiechnął się serdecznie i uniósł dłoń, na której zaczął tańczyć malutki płomyczek, który zmienił się w monetkę, a następnie powiększył do rozmiarów dużej piłki plażowej.
Mag klasnął w dłonie, a piłka pękła, unosząc się w powietrze i tworząc malutką ognistą chmurkę, z której zaczął sypać deszcz iskierek.
Półelf pstryknął palcami i chmurka zniknęła.
-A teraz coś, co wymaga więcej sił-mrugnął do Krasnoluda.
Podniósł do góry lewą dłoń i zacisnął palce, pozostawiając wyprostowany jeden wskazujący. To samo uczynił z druga ręką i palce wskazujące skierował przeciwko sobie, unosząc je na wysokość oczu.
Wymamrotał jakieś zaklęcie, a z palca lewej dłoni strzelił język płomieni, zaś z drugiej strumień wody. W miejscu zatknięcia płomienie wcale się nie gasiły, a woda nie parowała. Obie przeciwstawne siły łączyły się w płonącą wodę i spadały strumieniami, które zatrzymały się na wysokości brzucha Półelfa, tworząc sporą kulę.
Z palców przestały strzelać woda oraz ogień, ale kulka pozostała, więc Vintilian poniósł ją.
-Dotknij, wcale nie nie sparzysz. Śmiało, jeżeli ja ją trzymam i nic mi się nie dzieje to za dotknięciem tym bardziej-zniżył kulkę do wysokości twarzy Krasnoluda, a gdy tamten ją dźgnął, poczuł ciepłą wodę i nawet, gdy palec zanurzył się w niej, cały czas można było odczuć lizanie ciepłych płomieni.
Nie mniej jednak kula nie parzyła ani nie moczyła, bo gdy Krasnolud wyciągnął palec, był całkiem suchy.
Vin podrzucił kulkę, a ta zniknęła.
-To była podstawowa magia, jedynie trochę wzmocniona, by by żywioły się nie znosiły-uśmiechnął się.
-Sandriel musi być dużo potężniejszy niż ja-zakończył, idąc w milczeniu, gdy nagle pojawiły się drzwi.
-A więc chyba doszliśmy. Idźmy dalej-uśmiechnął się szczerze.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 06-02-2008, 09:15   #148
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Albreht i Bruno

Krasnolud uśmiechnął się szeroko
- Dobry wybór... Pewnikiem każdy z was z pustym brzuchem ode stołu nie odejdzie. - zapewnił was, a Bruno zauważył jak naszyjnik bądź amulet na szyi Karczmarza bardzo leciutko zaświecił się na kolor błękitny. A może to było tylko wrażenie.
Obaj zaś poczuliście jak wasze kamyczki zrobiły się ciepłe.

Za chwilę Krasnal osobiście przyniósł wam dzban pełen złocistego piwa. Do tego smakowicie pachnąca dziczyzna, oraz zupa rybna, która choć nie wyglądała znakomicie smakowała całkiem przyzwoicie.
Piwo pieniło się za każdym razem, gdy było nalewane do drewnianych kufli. Widać, że nie byle partacze je robili, których piwo jest ciemne i zawiesiste. To piwo, można to otwarcie powiedzieć, było dobre.

Gdy Karczmarz odchodził Albreht kątem oka zobaczył coś, co świeciło się lekko zielonym kolorem na jego szyi.

Vintilian

Krasnal oglądając demonstracje (czymkolwiek to było) podstawowych zdolności uniósł wysoko brwi, a następnie otworzył je tak szeroko ja tylko się dało. Zaniemówił.
Następnie dostrzegając co wyprawia dalej ów półelf Khazad odskoczył na bok z lekko przerażonym wzrokiem. Magia była jedyną rzeczą, której krasnal ten Faktycznie się obawiał.
Dotykając kuli Krasnolud po prostu nie mógł w to uwierzyć. Zaś Vintilianowi błysnęła przed oczami postać w czarnych szatach. Krótko, bardzo krótko. Zwykła osoba by tego nie zdążyło zarejestrować. Vin jednak zdążył.
 
Sumar jest offline  
Stary 23-02-2008, 18:20   #149
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Albreht rozejrzał się po gospodzie, głównie okupowana była przez krasnoludy.

- Gospodarzu błądźcie łaskawi na chwilę przysiąść się do stolika.

Rozejrzał się po gospodzie czy aby jego prośba nie wzbudziła zbytniego zainteresowania.

- Byłbyś tak łaskawy i powiedział jak trafić do najbliższego miasta krasnoludów, pono tam przebywa Sandriel. Wydaj mi się, iż możesz go znać. Czy aby nie uczestniczyłeś w ostatnich jego zabawie? Dostrzegałem na twej szyi kamień mieniący się tak samo magią jak kamienie, które otrzymane od tego maga. Prawda Bruno.

Poczym spokojnie czekał na reakcję krasnoluda.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 09-03-2008, 19:42   #150
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Vintilian
Twierdza Krasnoludzka - ogromna, przestronna i o dziwo jasna. Wszystko co się w niej znajdowało bezsprzecznie wskazywało na kompleksy zamieszkujących tu istot. Za wielkimi wrotami, których strzegło dwóch niskich, aczkolwiek postawnych Khazadów, znajdował się krótki, wysoki, hol prowadzący do samego centrum podziemi. W centrum Krasnoludzkeigo miasta stał okrągły podest, który w tej chwili był ciasno otoczony nie tylko Krasnoludami, bądź gnomami, ale całą gamą ras; począwszy od Elfów, przez Ludzi, na samych Niziołkach kończąc. Straży krasnoludzkiej nie brakowało, bo w końcu nie codziennie wpuszcza się tylu obcych do swego domu.
Na skrajach okrągłego i rzecz jasna wielkiego pomieszczenia, jeśli można nazwać było tak ten ogromny, podziemny plac znajdowały się różnego rodzaju sklepy, kuźnie i huty i miejsca upojeń tak alkoholowych jak i fizycznych.

W tym momencie cały tłum wzniósł różnego rodzaju okrzyki. Jedni podnosili ręce złorzecząc, inni natomiast klaskali, gratulując komuś, a kilka szczęśliwych osób, wyszło z tłumu głośno się ciesząc i ruszyło w kierunku najbliższej karczmy.

Po chwili mężczyzna stojący na podeście, ubrany w ciemny, niebieskawozielony płaszcz, na którego jakby z góry padało światło, podniósł prawą rękę i wypowiedział kilka imion. Sytuacja znowu się powtórzyła. Z tym, że teraz ci, którzy wcześniej złorzeczyli, teraz wybiegali ciesząc się i kłaniając pozostałym, zaś z tymi którzy wybiegli wcześniej wymienili złowrogie gesty.
Mężczyzna na podeście znowu wypowiedział jakieś imię. Tym razem jedno, a nie jak to było w poprzednich przypadkach, po cztery, bądź trzy. Szczęśliwy wybraniec wyszedł dumny i majestatycznym krokiem ruszył przed siebie. Ubrany był w czarny płaszcz...

Za chwilę tłok jaki panował wokół podestu zelżał i rozpłynął się, tylko po to by rozpocząć za chwilę na nowo zabawę. Z jednej strony oblewając za tych, którym się udało, a z drugiej zalewając się przez to, że się nie udało.
Muzyka, tańce, piwo, wódka, piwo i wódka. Tak najogólniej wyglądało to po pięciu minutach po rozpłynięciu się tłumu.

Mężczyzna na podeście dalej był tam, gdzie wcześniej. Nie stał, lewitował kilka cali nad ziemią. Miał siwą brodę i laskę w ręku. Uśmiechał się.


Albreht i Bruno
Krasnoludzki karczmarz spojrzał na was.
- Tak. Mam wskazać każdemu drogę tam, który ma taki o dziwne kulki jakie wy zapewne macie. Możecie iść prosto ściezkom, i byście zapewne trafili. Ino mamy też inną droge, znacznie szybszą. Ale aby zeń przejść musicie mieć przewodnika. Krasnoluda. Inaczej ni da rady. - westchnął karczmarz i popatrzył po was
- Pogadajcie tutaj, bo i nie brak nas, a ja nie moge. Jak który bendzie chciał z wami iść, to pójdziecie, jok nie, znaczy nie warto wam ufać. takie zasady i tyla.
- To jak jeszcze dać piwa?



Vanessa
- To nie masz zamiaru iść do twierdzy? - zapytał po prostu mężczyzna
- Czy może...? A jak nie, to gdzie masz zamiar iść?

Coś zaszumiało w pobliskich krzakach, a woda zafalowała... pewnie wiatr.
 

Ostatnio edytowane przez Sumar : 09-03-2008 o 19:46.
Sumar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172