Robin "Dziadek" Carver
Słychać było tylko trzask, kiedy drzwi się otworzyły. Carver szybko spojrzał czy nie ma za nimi kogoś w kogo trzeba by władować trochę ołowiu. Przez krótką chwilę stał z wycelowanym w pustą przestrzeń karabinem, po czym ruszył dalej rozglądając się za ewentualnym zagrożeniem. AK47 wskazywało cały czas tam gdzie padał wzrok Dziadka. Bo co z tego, że kogoś zobaczy, jeśli nie zdąży go ustrzelić? "Nigdy nie patrz tam, gdzie nie celujesz" przypomniał sobie czego go uczyli, kiedy jeszcze istniała U.S Army.
Pierwszy pokój.
- Tutaj pusto! - krzyknął do Killiana, po czym ruszył w stronę framugi. Stąd widać było niewiele, ale ta krew na podłodze nie wróżyła nic dobrego. No i gdzie są ci napastnicy? Carver przylgnął do ściany obok wejścia do następnego pomieszczenia, wziął szybki oddech, po czym kiwnął Killianowi głową w kierunku schodów. Nie byłoby miło, gdyby ktoś stamtąd zlazł w czasie, gdy oni będą sprawdzać pomieszczenie "handlowe". Robin wychylił się, celując w stronę z której - najprawdopodobniej - mógł paść strzał. Chociaż jak na razie Carver nie usłyszał nawet najmniejszego odgłosu, który mówiłby, że ktoś oprócz nich w ogóle jest w sklepie... To mogło znaczyć, że albo goście już się ulotnili, albo są bardzo opanowanymi zawodowcami. |